W niedzielne popołudnie Centrum Kabały przy Robertson Boulevard w Beverly Hills świeci pustkami. Tylko kilka osób sprząta salę modlitewną po święcie Paschy.


Jestem jedynym klientem kabalistycznej księgarni. Przeglądam kieszonkowe wydanie księgi Zohar (45 dol.), także jej wielki i bogato ilustrowany egzemplarz za 460 dol. Pobieżnie czytam książeczkę opisującą dobrodziejstwa, które spłyną na mnie, gdy zacznę na lewym nadgarstku nosić czerwoną wełnianą Nić Racheli (kordonek wraz z książką - 26 dol.). Można tu znaleźć jeszcze aromatyczne świeczki po 20 dol., czerwone poduszki z namalowanymi literami hebrajskimi (od 36 dol.), a nawet kamyki pobłogosławione przez rabina (8,30 dol. za sztukę). Na ścianie wiszą plakaty z 72 imionami Boga, czarno-białe bądź w krzykliwych kolorach tęczy (13,50 dol.).


Pracownicy Centrum są pod wrażeniem ostatniego koncertu Madonny. Wszyscy dostali od niej darmowe bilety. I to w sektorze dla VIP-ów, tuż przy scenie! Na wyciągnięcie ręki mieli Britney Spears, Demi Moore i Gwyneth Paltrow z mężem i dzieckiem, a nawet Paris Hilton! A na estradzie szalała Madonna, to znaczy Esther... Bo takie biblijne imię przyjęła piosenkarka przed dwoma laty. Ogranicza się na szczęście do noszenia na przegubie bransoletki z napisem "Esther" i nie zmusza swoich fanów, tak jak niegdyś Prince, do zwracania się do niej nowym imieniem. Wie pewnie, że miałaby z tym kłopoty. - Z "Madonną" też miałam problemy - zwierza się w jednym z wywiadów. - Długo wszyscy byli pewni, że to prowokacyjny pseudonim artystyczny.


Tymczasem Madonna Louise Veronica to jej prawdziwe imiona nadane przez ojca, głęboko wierzącego imigranta z Włoch, Sylvio "Tony'ego" Ciccone. Jego córeczka miała wyrosnąć na porządną katoliczkę. Dlatego wysłał ją do St. Andrews Patrick School prowadzonej przez siostry zakonne. Niestety, dziewczyna nie mogła znieść tamtejszej dyscypliny i nieustannie pakowała się w kłopoty. Ale później katolickie rytuały i religijną symbolikę wykorzystała przy kreowaniu swego scenicznego wizerunku w połowie lat 80.

Po co się urodziłam?


Droga Madonny do Kabały wiodła najpierw przez ortodoksyjny katolicyzm, a potem przez gwałtowne zaprzeczenie i wykoślawienie wiary swoich rodziców. Potencjał imienia wykorzystała w 100 procentach. Obrazoburczy przebój "Like a Virgin" w 1984 r. podbił listy przebojów na całym świecie. Madonna poszła za ciosem. Wylansowała modę na krzyżyki i różańce jako dopełnienie "gotyckiego" rockowego makijażu i skąpych, wyuzdanych strojów. Została "etatową grzesznicą" Hollywood. Z ówczesnym mężem, aktorem Seanem Pennem, spędzała romantyczne wakacje na plaży "La Isla Bonita" w Belize, a potem robiła po pijanemu karczemne awantury w nocnych klubach Los Angeles. W ciągu dekady lat 80. zarobiła ponad 300 mln dolarów. Mieszkała w przestronnej, ufortyfikowanej willi na wzgórzu, z którego rozciąga się widok na ogromne litery napisu Hollywood.
Po rozstaniu z mężem piosenkarka w 1996 r. zaszła w ciążę ze swoim instruktorem fitness, Carlosem Leonem. Gdy poprosił ją o rękę, wyśmiała go i wypędziła z domu. Chciała mieć dziecko, a nie męża. Córce dała na imię Lourdes. - To na pamiątkę sanktuarium, do którego wybierała się moja mama, gdy dowiedziała się, że jest chora na raka - tłumaczyła Madonna. Urodziny córki sprawiły, że piosenkarka wycofała się z życia publicznego. - Szukałam nowych dróg, inspiracji. Chciałam wiedzieć, co robię na tym świecie. Po co się urodziłam... - tłumaczyła później w talk show u Larry'ego Kinga. W tym czasie poznała rabina Philipa Berga, twórcę Centrum Kabały w Beverly Hills.

Ekspresem do nowego boga


Zanim Berg został entuzjastą Kabały i doradcą duchowym gwiazd, był sprzedawcą ubezpieczeń na nowojorskim Brooklynie. To jego żona Karen wpadła na pomysł, aby przenieść się do Hollywood i założyć ogólnodostępną szkołę mistycznej wiedzy żydowskiej.

Interes rozkręcał się powoli. O Kabale zaczęło być głośno dopiero w 1998 r., gdy ukazała się płyta Madonny "Ray of Light". W dołączonej do niej książeczce dziękowała nieznanemu Centrum Kabały za przewodnictwo duchowe. Miliony ludzi na całym świecie zadało sobie wtedy pytanie: "O co, u licha, chodzi?". Wkrótce mieli uzyskać odpowiedź.

Zobacz także:


Od XIII w., gdy na terenach Prowansji i Langwedocji żydowscy mistycy pisali Zohar - Księgę Blasku, aż do drugiej połowy XX w. studiowanie Kabały było przywilejem wyłącznie starszych mężczyzn. Odkrywanie boskich tajemnic zaklętych w znakach Tory wymagało wielu lat studiów i wielkiego doświadczenia życiowego. Ponadto wiedzę tę mogli posiąść tylko Żydzi.


Karen i Philip Bergowie doskonale wyczuli koniunkturę i zaproponowali znudzonemu Hollywood atrakcyjną wiarę z tradycjami i posmakiem zakazanego owocu. Połączenie filozofii New Age z terminologią hebrajską okazało się strzałem w dziesiątkę. Według założyciela Centrum Kabały do korzystania z łaski kabalistycznego oświecenia nie trzeba być mężczyzną ani nawet Żydem. Wystarczy krótki kurs, choćby i korespondencyjny, za jedyne 60 dol. Oczywiście najlepiej, jeśli świeżo upieczony adept Kabały zechce zdobywać kolejne stopnie wtajemniczenia. Za pieniądze można otrzymać nie tylko kabalistyczne "gadżety" w rodzaju czerwonej nitki czy pobłogosławionej przez rabina wody mineralnej, ale również bezcenne poczucie przynależności do "oświeconej" wspólnoty.


Dla ortodoksyjnych rabinów Berg jest odstępcą, a nawet zdrajcą, jednak nawet oni przyznają, że dzięki niemu Kabała (ta prawdziwa, a nie w wersji "pop") przeżywa renesans. Młode pokolenie w Izraelu z zapałem studiuje numerologiczne tajemnice Pięcioksięgu Mojżeszowego i medytuje nad 72 imionami Boga. Odważniejsi przyznają się do słuchania przebojów Madonny, w których odniesień do Kabały i "filozofii światła" jest mnóstwo.
Piosenkarka zaraziła entuzjazmem do nowej wiary wiele hollywoodzkich gwiazd. Czerwoną Nić Racheli odczyniającą złe spojrzenia noszą na nadgarstku zarówno aktorki młodego pokolenia (Winona Ryder), jak i prawdziwe legendy, np. Elizabeth Taylor. Madonna nie ukrywa, że dzięki Kabale odnalazła spokój i szczęście.