Dita Von Teese, to kobieta o sylwetce, którą każdy kreator mody chciałby mieć za modelkę. Nawet, jeżeli większość czasu poświęca Elie Saab, kawałka tego smakowitego tortu pozwoliła również uszczknąć również Jean-Paulowi Gaultier. Nasz dyżurny sentymentalny punk, zachwycił się kobiecymi krągłościami gwiazdy i dołożył wszelkich starań, aby je jak najlepiej zaprezentować… Pierwsza taka okazja pojawiła się na NRJ Music Awards na początku tego roku, kiedy to oboje wręczali nagrody, kolejna - na prestiżowym bankiecie na rzecz walki z AIDS, a ostatnio, również na pokazie haute couture kolekcji jesień-zima 2010/11 autorstwa projektanta.

Niczym tajemnicza dama rodem z lat dwudziestych, w aksamitnym turbanie na głowie, Dita Von Teese kocim krokiem wkroczyła na wybieg, a następnie odkryła zachwycający gorset ze strasu… Czarna wdowa, modliszka? Powoli i uwodzicielsko odkrywała kolejne fragmenty ciała. Dopiero, kiedy się zbliżyła, można było dostrzec cały efekt mistrzowskiej pracy Pana Gaultier: na jej doskonałym ciele pojawił się gorset układający się w formę… szkieletu ludzkiego. Ekstrawagancka artystka nie powiedziała jeszcze swojego ostatniego słowa, Jean-Paul inspirowany stylistyką SM też prawdopodobnie nie… Całość nawiązuje do zdjęć Dity, z początków jej kariery.