-Wiedziałaś, kim był pułkownik Kukliński, zanim przeczytałaś scenariusz?

Przyznaję, że niewiele. Jak tylko zaproponowano mi rolę, napisałam do ojca z pytaniem: „Co o tym sądzisz?”. W latach 80. był w Polsce zaangażowanym działaczem opozycyjnym. A on odpowiedział: „Ryszard Kukliński to mój wielki bohater”. W filmie gram Sue, agentkę CIA, która pracuje z Davidem Fordenem w Polsce przy sprawie Kuklińskiego. Fordena gra mój mąż Patrick Wilson (znany z „Ocalonych”, „Pułapki”, „Upiora w operze” – przyp. red.). Pamiętam, że drugie, o co zapytałam, zanim podjęłam decyzję, to: kto będzie grał pułkownika? Kiedy okazało się, że Marcin Dorociński, którego uważam za wybitnego aktora, już nie miałam wątpliwości. Porównuję Marcina do Patricka. Jest macho, ale ma w sobie spokój. Jest czuły. Potrafi trudną sytuację rozbroić jednym słówkiem. Poza tym kocha pracę, ale ma też normalne życie, rodzinę. Byłam pewna, że chemia między nimi na planie będzie fantastyczna. Nie myliłam się.

– Sama wracasz przed kamerę po kilku latach przerwy, urodziłaś w międzyczasie dwóch synów.

Kiedy zostałam mamą, kariera Patricka była w pełnym rozkwicie, jeździł z planu na plan. Postanowiliśmy, że zostanę w domu, to była wspólna decyzja. I wcale nietrudna. Trudno zrobiło się parę lat później, bo przytyłam. Nawet gdybym chciała, nie byłabym w stanie wrócić do filmu. Siedzenie w domu z dziećmi i bawienie się klockami cieszyło, ale zaczynało mi brakować czegoś więcej. I tak wzięłam się do pisania książki. A potem za siebie.

– Jestem jej bardzo ciekawa, wychodzi w Polsce wiosną.

Dużo w niej fikcji, ale inspiracją były losy moich polskich przyjaciółek. Bo choć wyjechałam do Ameryki mając niecałe siedem lat, to przyjeżdżałam do babci na wakacje. Dziś żyję spokojnie w domku na przedmieściach Nowego Jorku, ale niektórym moim przyjaciółkom życie mocno się skomplikowało. Przelałam na papier mnóstwo osobistych uczuć. Od dziecka, zanim jeszcze zaczęłam marzyć o aktorstwie, chciałam zostać pisarką.