Kiedy Natalie Portman zadzwoniła do biura organizacji Free The Children, nikt nie podniósł słuchawki. Nagrała się więc na sekretarkę: „Dzień dobry, nazywam się Natalie Portman. Podziwiam waszą pracę na rzecz edukacji dzieci. Chciałabym pomóc”. Po krótkiej pauzie dodała: „Jestem aktorką”. Jej skromność urzekła założyciela organizacji Craiga Kielburgera. Podekscytowany natychmiast oddzwonił: „Oczywiście, że wiemy, kim jesteś! Będziemy zaszczyceni, jeżeli zechcesz nam pomóc”. W tym czasie Natalie renegocjowała kontrakt reklamowy z domem mody Dior. Jako jeden z warunków współpracy podała wsparcie finansowe Free The Children. Dior zdecydował się na niebagatelną akcję. Całkowity dochód ze sprzedaży jednego odcienia pomadki Rouge Dior Nude zostanie przekazany na projekt fundacji „Power of a Girl”. Jego celem jest stworzenie szkoły średniej w Kisaruni w Kenii. Z tego powodu i z okazji promowania nowej linii podkładów Diorskin Nude spotykam się z Natalie w Paryżu.

Na oficjalnej konferencji aktorka jest podenerwowana, widać, że mówienie o udziale w akcji bardzo ją krępuje. Kiedy pytam, czy dziewczynki z Kisaruni wiedzą, kim jest Natalie Portman, aktorka pierwszy raz wybucha szczerym śmiechem: – Jestem pewna, że nie mają zielonego pojęcia! Nie przypuszczałam, że wywiad z Natalie Portman będzie takim przeżyciem. I to nie tylko dla mnie! Przed wyjazdem odbieram telefony od rodziny i przyjaciół, prośby o zdjęcia i autografy. Po powrocie ciągle opowiadam, jaka jest, jak wygląda i jak się zachowuje. Na chwilę przed wywiadem dostaję nawet SMS-a od taty: „Dziadek Natalie pochodzi z Rzeszowa”. Wątek polskich korzeni pojawia się również później, gdy proszę Natalie o autograf od królowej Amidali dla mojego chłopaka. Ona bezbłędnie pisze jego trudne imię: Andrzej. Uśmiecha się do mnie i wyjaśnia, że choć nie zna polskiego, mniej więcej orientuje się w pisowni. Jestem pod wrażeniem!

Na czym polega fenomen Natalie Portman? To jedna z niewielu aktorek młodego pokolenia, która ma klasę dawnych gwiazd kina. Pewną tajemnicę. Czym jeszcze mnie zaskoczy?

Wegetarianka

Wiem, że od 8. roku życia nie je mięsa. Kilka lat temu zdecydowała się na jeszcze bardziej radykalny weganizm. Dlaczego? – Po lekturze książki Jonathana Safrana Foera „Jedzenie zwierząt” postanowiłam zrezygnować ze wszystkich produktów odzwierzęcych (jajka, nabiał, miód) – wyjaśnia aktorka. – Jednak w czasie ciąży okazało się, że soja i rośliny strączkowe nie były wystarczającym źródłem protein dla dziecka, dlatego musiałam uwzględnić w diecie np. ryby. Ale nigdy nie wrócę do jedzenia czerwonego mięsa – podkreśla. I dodaje, że syna również zamierza wychować na wegetarianina.

Przy takiej diecie nie dziwi filigranowa figura aktorki (wyglądam przy niej jak niemiecka pływaczka, a jestem szczupła!). Jak dba o formę? – Szczerze mówiąc, teraz nie robię absolutnie nic – śmieje się aktorka. – Wcześniej biegałam i uprawiałam gyrotonic, czyli taki system ćwiczeń podobny do pilatesu, ale opierający się na trójwymiarowych, płynnych ruchach, trochę podobnych do pływania. – A myślałaś kiedyś o jodze? – dopytuję się. – Próbowałam, ale niestety moje ciało nie jest do niej przystosowane – mówi enigmatycznie i szybko wstaje. – Pokażę ci coś śmiesznego. Natalie siada na podłodze z wyprostowanymi nogami (w tzw. dandasanie), ale nie potrafi dosięgnąć rękami do ziemi. – Mam nogi i ręce nieproporcjonalnie krótkie w stosunku do reszty ciała – wyjaśnia rozbawiona. – Dlatego nie jestem w stanie wykonać większości pozycji w jodze.

Aktywistka

Zobacz także:

Natalie prowadzi drugie życie, niezwiązane z Hollywood. Powiedziała kiedyś, że wolałaby być mądra, niż być aktorką. Na szczęście nie musiała dokonywać takiego wyboru. W 2003 roku ukończyła psychologię na prestiżowym Uniwersytecie Harvarda. Od lat angażuje się w pomoc charytatywną. Między innymi wspiera międzynarodową organizację FINCA, która udziela mikrokredytów państwom rozwijającym się.

Najbliższe jej sercu są kwestie edukacji dzieci i równouprawnienie. – Jestem feministką – mówi z wielkim przekonaniem. – Chciałabym kiedyś zagrać w filmie o ruchu feministycznym z lat 70. Uważam, że w kwestii równouprawnienia kobiet i mężczyzn, szczególnie w państwach rozwijających się i krajach fundamentalizmu islamskiego, jest jeszcze bardzo dużo do zrobienia. Kiedy słyszysz, że w Afganistanie dziewczynki, które chcą iść do szkoły, są oblewane kwasem, to jeżeli masz w sobie chociaż minimalne poczucie siostrzanej więzi, wszystko przewraca ci się w żołądku – mówi przejęta.

Pomaganie i podróżowanie to według Natalie dwie największe zalety popularności. – Niesamowite jest to, że ktoś równolegle prowadzi życie zupełnie odmienne od mojego, a w jednym jego punkcie, gdzieś w Afryce, możemy się spotkać i nauczyć czegoś o sobie – dodaje. Natalie w 2008 roku brała udział w kampanii prezydenckiej Baracka Obamy, a w wywiadach nie ukrywa, że jest pod wrażeniem jego osoby.

Aktorka Meryl Streep powiedziała kiedyś, że współczuje młodym aktorom w Hollywood, którzy muszą żyć pod wpływem wielkiej presji, by być piękni, zadowoleni, lubiani, popularni... Wydaje się, że Natalie jej umknęła. Jak jej się to udało? – Miałam ogromne szczęście, bo zaczęłam bardzo wcześnie – wyjaśnia. – Gram w filmach od 20 lat, czyli dłużej niż aktorki starsze ode mnie. Nie stałam się popularna z dnia na dzień. Kiedy miałam 18 lat, internet nie był tak rozwinięty. Dzięki temu lata mojego buntu i eksperymentowania (pierwszy raz upiła się i zapaliła trawkę dopiero na studiach) przypadły na czasy, gdy nie każdy mógł cię śledzić i oceniać za pośrednictwem swojego komputera. Teraz mam męża i dziecko, więc żadnych skandali i dla mediów jestem nudna.

Natalie bardzo chroni swoje życie prywatne. – Ta strona popularności mnie nie interesuje – mówi stanowczo. Ale jak widać na jej przykładzie, dzielenie się życiem osobistym nie jest warunkiem otrzymywania ciekawych propozycji. Od lat Portman jest w czołówce najbardziej rozchwytywanych gwiazd, a kalendarz filmowy ma zabukowany do 2015 roku! Czy Oscar za rolę w „Czarnym łabędziu” coś zmienił w jej życiu? – Nie zauważyłam. Nagrody są oczywiście miłe, ale najważniejsze jest doświadczenie w postaci filmu. Myślę, że zrobiłam ich tyle, że nie zostanę baletnicą na zawsze – dodaje ze śmiechem. Jaką rolę chciałaby zagrać teraz? – Hamleta! Pamiętam, że Sarah Bernhardt wcieliła się w tę postać pod koniec XX wieku – mówi podekscytowana. Natalie ma również aspiracje reżyserskie, zadebiutowała nowelką w ramach filmu „Zakochany Nowy Jork”. – Podziwiam reżyserujące aktorki, np. Jodie Foster, ale porozmawiamy o tym, jak już podejmę to wyzwanie.

Córka, żona i matka

W dzieciństwie Natalie bardzo często się przeprowadzała i jak sama mówi, miała problem z zawieraniem nowych znajomości i aklimatyzacją. – Za każdym razem, kiedy szłam do nowej szkoły, chciałam zostać zaakceptowana, czuć, że gdzieś przynależę. Dlatego tak bardzo starałam się upodobnić do innych. Dopiero po latach zrozumiałam, że to, co w sobie tłumiłam, było centralną częścią mojej tożsamości, tego, kim jestem – wyjaśnia.

Za to zawsze była bardzo związana z rodzicami. – Jestem szczęściarą, że mam takich wspaniałych rodziców – mówi. – Z drugiej strony trochę mnie to martwi, nie będę mogła ich winić za żadne życiowe niepowodzenia. Dali mi wszystko. – Teraz najważniejsza jest dla niej rodzina, którą sama założyła. – Jest centrum mojego wszechświata – mówi, ale na tym kończy rozmowy o mężu i synku. Udaje mi się tylko dowiedzieć, że w mężczyznach ceni połączenie trzech cech: uczciwości, ciekawości świata i poczucia humoru. Mogę się tylko domyślać, że mówi o Benjaminie.

Natalie wierzy w moc liczb. Pomadka, z której dochód zostanie przekazany na rzecz szkoły w Kisaruni, ma wybrany przez nią numer 169. Pytam ją o znaczenie tych cyfr. – 1, bo mój syn ma na imię Aleph, czyli tak jak pierwsza litera w alfabecie hebrajskim, początek. 6, ponieważ wszyscy w mojej rodzinie: ja, mój ojciec, mąż i syn, urodziliśmy się w czerwcu, i wreszcie 9 – to dzień moich urodzin i moja szczęśliwa cyfra. Numerologia jest istotnym elementem kultury żydowskiej – wyjaśnia aktorka.

Co Natalie robi w wolnym czasie? – Dużo bawię się klockami! Śpiewam i zmieniam pieluchy – wylicza. A poza tym? Słucha brudnego hip-hopu! W wywiadzie, którego Natalie udzieliła Jake’owi Gyllenhaalowi dla magazynu „Interview”, tłumaczyła się z tej oryginalnej pasji: „Uwielbiam rap! Sprawia, że chce mi się śmiać i tańczyć równocześnie. Słuchając hip-hopowych tekstów, czuję się jak 5-latka, która nie wierzy, że ktoś właśnie powiedział to słowo na F!”. Założę się, że tego o Natalie nie wiedziałaś!