Kończyłam właśnie łódzką Szkołę Filmową i robiłam swój film dyplomowy. Chciałam, żeby muzykę do niego napisał Grzegorz Ciechowski. Nie znałam go, ale jego muzyka była ekscytująca. Mieliśmy się spotkać w studiu nagrań. Najpierw zobaczyłam jego piękne ręce i długie palce. Zatrwożyło mnie to, co poczułam. W powietrzu wisiało coś, czego nie umiem nazwać, jakieś napięcie. Cały świat się zatrzymał. I nagle Grzegorz zaczął grać jakąś szaloną muzykę. Wiedziałam, że to jest koncert dla mnie. Waliło mi serce, ręce mi się trzęsły, jakby zagarnęła mnie wielka fala, która zwala z nóg. To coś uderzyło we mnie z siłą, zagarnął mnie żywioł. Jeszcze nie wiedziałam, że prawdziwe emocje dopiero nadejdą.