9.00
Wychodzę z domu w zielonych rurkach i koszuli. Brązowe chodaki, o których myślałam, że są wyjątkowo sexy, kojarzą się mojemu chłopakowi z... butami lekarskimi.

9.30
Sunę lekko w kierunku przejścia podziemnego. Na ratunek w pokonaniu stromych schodów przychodzi poręcz. Mam wrażenie, że przewyższam innych wzrostem. Ma to plusy (patrzę na wszystkich z góry), ale czuję się obserwowana. Głównie przez kobiety.
 
9.40
W tramwaju wyczytuję ze spojrzeń utkwionych w butach: „Co to w ogóle jest?”. Z ulgą wybieram miejsce siedzące.

10.00
W pracy koleżanki zachwycone; "Fajnie wyglądasz, powinnaś chodzic na obcasach". Zdaniem dziewczyn, moja sylwetka lepiej wygląda, a ja sprawiam wrażenie stanowczej i pewnej siebie. I tak się czuję do czasu, gdy...

13.00
...w drodze na lunch zawadzam czubkiem buta o wykładzinę. Jak długa ląduję na ścianie przy windzie. Na szczęście ten incydent obywa się bez świadków. Podczas lunchu zbieram kolejne komplementy. Na pytanie, jak sobie radzę na takich obcasach, bez zmrużenia oka mówię, że świetnie.

16.00
No dobrze: świetnie to było kilka godzin temu. Bolą mnie palce stóp i łydki. A to dopiero ósma godzina eksperymentu! Dzwonię do mojego chłopaka, żeby przyjechał po mnie do redakcji.

18.00
Postanawiam spróbować swoich sił jako kierowca, ale okazuje się, że dotykam kolanami do kierownicy. No nie, tak się nie da prowadzić!

19.00
Czeka mnie wieczór ze znajomymi. Idę Nowym Światem i, o dziwo, wcale nie wydaje mi się, żeby wszyscy na mnie patrzyli. Chyba oswoiłam się z wysokością. W barze mam zapewnioną dzięki obcasom lepszą widoczność i szybko znajduję znajomych.

21.00
W domu masuję zbolałe łydki i biorę ciepłą kąpiel. Może nie jutro i nie na cały dzień, ale niedługo znów założę chodaki. Nadal uważam, że wygląda się w nich zabójczo.