Każdą kobietę można uwieść - uważał hrabia de Valmont, bohater "Niebezpiecznych związków". Na dowód tej tezy rozkochał w sobie szczęśliwą mężatkę, początkowo nieczułą na jego spojrzenia i powtarzające się wyznania. Ale kropla wydrążyła skałę. Widać hrabia miał do jej serca kluczyk. Większość mężczyzn jednak używa... wytrycha. Zgodnie ze stereotypem prężą bicepsy, kupują czerwone róże, powtarzają spłowiałe komplementy i dyszą do ucha. Po randce ruszają z piskiem opon. A przecież każda z nas jest inna. Jedną ujmie życiowy sierota, drugą tylko człowiek sukcesu, inną zaś typ kumpla, szaleńca albo gitarzysty przy ognisku... Łączy nas tylko to, że zachwycamy się kimś, kto mile nas zaskoczy. Jak pewna farmaceutka, która kiedyś, zamiast nazwy leku, na recepcie odczytała prośbę o spotkanie. "Bo tylko to by mi pomogło" -wyszeptał zza aptecznej szyby przystojny brunet. I choć po ich romansie dawno już wyprana pościel, wspomnienie o nim dziewczę nosi w sercu do dziś. "Ja uwodzę, bo to się kobietom należy" - twierdzi jeden z bohaterów tekstu. Potępiać ich czy się nimi krzepić?

PAWEŁ: Najpierw kobietę zaskakuję. Robię przerwę. Potem rozczulam...

Znałam tylko jego głos z rozmów telefonicznych. Wchodząc do kawiarni, nie mam jednak wątpliwości, który to Paweł. Siedzi rozparty jak król. Przy nim kelnerka, zapisuje mu swój numer telefonu... Jak on to robi?! Czeka na mnie tylko 10 minut!

Nie przypomina przystojniaka z reklam. Niewysoki brunet, gąszcz włosów wyraźnie przerzedzony. Brzuch piwosza. Co kobiety w nim widzą? - Kilka lat temu postrzegały mnie jako frajera, który im nosił bagaże i płacił za drinki - śmieje się. - A ja zawsze uwielbiałem baby! I nie mogłem zrozumieć, czemu one mnie nie. Aż zacząłem interesować się technikami uwodzenia. Wystarczyło kilka sztuczek i moje życie zmieniło się diametralnie.

To było trzy lata temu. Dziś ma 35 lat, i jak mówi, zainteresowanie każdej kobiety, z którą nawiązuje kontakt. Równolegle flirtuje z dwiema, trzema dziewczynami. Pokazuje mi od nich SMS-y. Pełne wyznań. Każdy opisany innym imieniem. - Na imprezie założyłem się z kolegą, że w godzinę będę miał numer telefonu obecnej tam modelki. Była tak piękna, że nikt nie śmiał do niej podejść! Ubrana za 10 tysięcy złotych, choć dużo materiału na sobie nie miała. - Paweł, śmiejąc się, w uwodzicielskim odruchu łapie mnie za łokieć. - Podchodzę do niej i mówię: "Jak ty wyglądasz?!". Jej rzednie mina. Ja kończę: "...że oczu nie mogę z ciebie zdjąć!". Po chwili niepewności, co miałem na myśli, panna czuje ulgę i jest mile połechtana. Myśli pewnie, że - jak większość facetów - teraz zaproponuję jej drinka, a ja... wracam do kumpla. Jest zaskoczona. Gdy później ją spotykam, bez problemu podaje mi swój numer telefonu.

Już podczas pierwszej kolacji wiadomo, czy znajomość skończy się na deserze, czy przeniesie do łóżka. - Poznaję to po oczach. Kiedy dziewczyna wpatruje się we mnie rozszerzonymi źrenicami, potem przenosi wzrok z mojego lewego oka na prawe, i z powrotem... Już jest gotowa - Paweł się rozmarza. - Tak prowadzę rozmowę, by czuła się dopieszczona. Jeśli jest romantyczką, rozprawiam o księżycu. Chichotka? Znam tysiąc żartów. Przede wszystkim: rozmawiam z nią, słucham jej. Ma czuć się najważniejsza. Tego jesteście głodne! - mówi tonem odkrywcy. - Rozpalam kobiety adoracją, ale ja też grzeję się w tym cieple. Nie chodzi mi tylko o seks! "Jesteś taki cudowny..." -  słyszę i już nabieram energii. I nieważne, w jakim wieku jest wybranka. Jaki ma kolor włosów, rozmiar. - Grube uda? Cellulit? Co to za problem. Gdy w grę wchodzą emocje, takich rzeczy nie widać - wzrusza ramionami. Słysząc coś takiego, myślę, że niejednej pani puszczą blokady przed pójściem na całość. On naprawdę lubi kobiety! A jeśli to tylko chwyt? - Dobrze, gdy jest zadbana - ciągnie Paweł. - I gdy się uśmiecha. W tym tkwi wasza uroda! Sygnał SMS-a. Paweł zerka, od kogo. Krzywi się i odkłada telefon. - To od mojej prawniczki. Już po kilku spotkaniach zaczęła marzyć o wspólnej przyszłości, domku z ogródkiem, dzieciach. Byłem wczoraj u niej. Już po wszystkim, wtulona we mnie zadała pytanie, którego nie lubię: "to jest, że taki fajny facet jest sam?". A ja nie kłamię. Powiedziałem jej, zgodnie z prawdą, że mam żonę i dwoje dzieci. Była w lekkim szoku. "Czemu mi nie powiedziałeś?" "Bo nie pytałaś". Teraz jest wściekła, dzwoni, pisze...

- Dlaczego ty nie nosisz obrączki?! - Wtedy już kompletnie nie opędziłbym się od kobiet! - śmieje się, szelma. - To kółeczko to dopiero wabik. Sygnał, że facet nie jest gejem. Że ktoś go chciał. No i że, w razie czego, będzie dyskretny. Czyli jest idealnym kandydatem na flirt, za którym tęskni tyle stworzeń... - Żona nic nie podejrzewa? - Czasem coś ją tknie, jakiś rachunek, zapach koszuli - Paweł się przeciąga. - Mówi: "Ty mnie chyba zdradzasz". Ja potakuję: "Jasne, trzy razy w tygodniu. I wyjeżdżam z kochankami do Poznania". Ona odbiera to jako żart, a ja mówię prawdę.

Zobacz także:

Z żoną, polonistką, jest od jedenastu lat. Mają dwóch synów, psa, działkę pod miastem. Raz w tygodniu seks, w niedzielę obiad u teściów. Rutyna, z której ratuje go hobby. Kobiety. - Niedawno poznałem kapitalną czterdziestolatkę - ożywia się. - Czuję, że ona marzy, by znów zatętniła jej krew, ale w domu mąż, dzieci. Mówię jej: "Ty wszystko masz, mąż ci śniadania przynosi do łóżka, ma dla ciebie czas, rozmawia z tobą, kwiaty kupuje bez powodu...". I widzę, jak ona sobie uświadamia, że wcale tak nie jest. A tak by chciała! Jej ślubny zaniedbuje ją. Więc niby dlaczego miałaby być wobec niego lojalna? I gdy przenosi na mnie wzrok, widzi ideał, przy którym jest taka szczęśliwa. Zaproponowałem jej wyjazd na weekend do Nałęczowa, w najbliższy piątek - zdradza Paweł. - Gdyby nie chciała, odmówiłaby, prawda? Jesteśmy dorosłymi ludźmi.

MOIM ZDANIEM...

Poznałam kogoś takiego jak Paweł! Na urodzinach siostry przez cały wieczór adorował mnie przemiły chłopak. Wypytywał, co myślę, komplementował. Intuicyjnie czułam, że to niezły podrywacz, dlatego nie wyszłam z nim, choć nalegał. Ale jestem mu wdzięczna, bo czułam się przy nim cudownie - piękna i pożądana.
Anna Kwiryna, studentka

Jakie kobiety podobają się mężczyznom?

1. Wcale nie te najbardziej atrakcyjne! Przeciwnie - mężczyźni boją się piękności. Największe wzięcie mają kobiety o figurze przypominającej klepsydrę.
2. Uwaga, wcale nie chude! Krągłości są seksowne! Jak wynika z badań, większość panów lubi kobiece kształty. To atawizm - pełne biusty, brzuchy i pupy kojarzą się z płodnością. Nauka potwierdza: w tłuszczu mieszczą się estrogeny!
3. Uśmiechnięte. Promienna twarz zapowiada to, czego oni szukają: brak problemów, pogodny stosunek do świata, zdrowie, młodzieńczość. Poza tym uśmiech naprawdę dodaje urody!  

TOMEK: Kobiety tęsknią za samcami alfa. Pewnymi siebie. I ja taki jestem.

Wszystko przez mamę i tatę - 27-letni Tomasz, przystojny szatyn, uwodzenie dziewczyn sprytnie tłumaczy domem. - Moi rodzice są tak udaną parą, że zawsze wiedziałem: chcę stworzyć podobny związek. Gdy jednak ukochana po dwóch latach powiedziała mi "adieu", zrozumiałem, że to nie takie proste. Żeby wybrać tę jedyną, muszę poznać wiele kandydatek. Ale jak mam sprawić, by one zainteresowały się właśnie mną?

Jako człowiek dobrze wychowany nie czuł się pewnie, zaczepiając dziewczyny. - "Zresztą, jeśli nawet niebanalnym komplementem zwrócę ich uwagę, to co dalej?" - myślał. - Zacząłem szukać porad w książkach psychologicznych. I kiedyś mnie olśniło: zamiast inwestować w triki, powinienem... w siebie. W podnoszenie swojej atrakcyjności. Jeśli będę kimś na kształt lidera, kobiety same będą mną zainteresowane! Dzisiejsi faceci - Tomasz rozgląda się po kawiarni, w której siedzimy - są zniewieściali. Brak im męskich wzorców. Ojcowie wiecznie w pracy, a ich wychowują matki, nianie, nauczycielki - same kobiety! - przy których uczą się tylko uległości i zdobywania ich aprobaty. A dziewczyny tęsknią za silnymi facetami, którzy mają własne zdanie.

Pierwszy test swojego odkrycia Tomek przeprowadził na forum randkowym. - Wybrałem laskę, która miała rekordową liczbę wejść. Nie tylko mi odpisała, zgodziła się spotkać! Podczas wieczoru z nią pamiętałem: słowa to tylko kilka procent przekazu. Zagłusza je mowa ciała. Moje więc mówiło: jestem pewny siebie, wyluzowany. Oczywiście, chwaliłem jej wygląd. Podziwiałem fryzurę - komplement najlepiej działa, gdy dotyczy rzeczy, w którą ktoś włożył wysiłek. Emanowałem dobrym nastrojem, by i ona czuła się dobrze. Nie ukrywałem, jak wyobrażam sobie finał tak przyjemnego wieczoru. Właśnie: szczerość, co to za afrodyzjak! - mówi zachwycony. - Kiedy wychodziła ode mnie rano, byłem zdumiony, jak łatwo mi poszło.

Uwodzenie szybko go wciągnęło i zaczął się w nim szkolić. Wśród znajomych stał się znany jako "Tupak". - Odkryłem - mówi - że kobiety mają cztery podstawowe potrzeby: bezpieczeństwa, huśtawki emocjonalnej, bycia prowadzoną i seksu. A ja potrafię zaspokoić każdą z nich. Upija łyk espresso. Wyprostowany, w dobrze skrojonym garniturze, ściąga spojrzenia kobiet przy sąsiednich stolikach. Wie o tym. Spotykał się już z dziewczynami, które miały chłopaków. Tak prowadził rozmowę, by na ich tle wypaść atrakcyjniej. "Wyprowadzał" śliczne ekspedientki z męskich sklepów, znudzone komplementami od klientów. - Rok temu, w sopockim klubie zachwyciła mnie jedna brunetka. Agnieszka. Tańczyła z typem, który budził respekt. Była jednak tak zjawiskowa, że krótko mówiąc, wyrosłem między nimi. I zwracając się do faceta, pogratulowałem mu najpiękniejszej partnerki na sali. Tak naprawdę te słowa kierowałem do niej. Chyba zrobiły na niej wrażenie... - uśmiecha się do wspomnień. - Po chwili rozmowy usiedliśmy na drinka. Okazało się, że nie byli parą. Za to ja i ona, już wkrótce, owszem. Tak jest do dziś. Nie zdradzam jej - zastrzega.- Ale inne uwodzę. W końcu jestem samcem, który zaznał frajdy uszczęśliwiania kobiet. A wy tak potrzebujecie męskiej adoracji, prawda?

MOIM ZDANIEM...

Zaskoczyły mnie te cztery podstawowe potrzeby kobiet. Ale rzeczywiście coś w tym jest! Moja koleżanka ma bogatego, pewnego siebie męża. On daje jej wszystko, poczucie bezpieczeństwa, regularny seks. Ale jej widać zabrakło huśtawki emocji, bo wdała się w romans z kolegą córki. I mówi, że dopiero teraz żyje?
Katarzyna Pienińska, ekonomistka

PIOTR: Codziennie pisałem z czterema paniami. Odpisywały coraz czulej. Nie wiedząc nawet, kim naprawdę jestem!

Czterdziestoletni Piotr, łysiejący blondyn w okularach, w ciągu dwóch lat czatowania poznał 52 dziewczyny. Z czego 30.. z iście lekarską dokładnością. - Długo gardziłem podrywaniem w necie, bo tak szukała męża moja szefowa, brzydka i głupia - filmowym gestem błyska zapalniczką i zaciąga się papierosem. - Sądziłem, że wszystkie dziewczyny z sieci wyglądają jak ona. Aż kiedyś, z nudów, wszedłem na serwis randkowy. Raj! Morze kobiet, i to na tacy. Napisałem do pierwszej, odpowiedziała. Jako dziennikarz potrafię pisać dowcipnie i niebanalnie. Co z tego, że los mnie urodą nie obdarzył, skoro tego nie widać?

Faktycznie, Piotrowi do Brada Pitta daleko. - W e-mailach na plan pierwszy wysuwa się inteligencja, wrażliwość - mówi. - Wymiana zdjęć następuje później. Kiedyś zacytowałem pannie Marqueza. Widać poczuła we mnie pokrewną duszę, bo po kilku płomiennych postach zaproponowała kolację. Wyszła po mnie na stację metra Kabaty. Nawet nie raziło jej moje metr sześćdziesiąt. Kobiety są ślepe - kręci głową. - Wam wystarczą piękne słowa. Nie zrobicie w tył zwrot, przywiązujecie się do własnych emocji... Nas kręci głównie wygląd. Ona była niezła. I swoją drogą nierozważna. A gdybym miał złe zamiary? Odtąd Piotr każdy dzień zaczynał od czatu. Wybierał dziewczyny, które nie wieszały w sieci swoich zdjęć, łatwiej było do nich się przebić. Pisał o filmach, muzyce, deszczu za oknem. Gdy brakło mu słów, przepisywał z książek. Podpisywał się jako Janek, Romek. - Na podstawie zdjęć decydowałem, z kim się spotkam. Kiedyś jedna na żywo okazała się tak brzydka, że się pożegnałem. Była zła, bo już wynajęła hotel!

Najczęściej jednak sieciowe przyjaciółki okazywały się ładne, miłe, wykształcone. Samotne, nawet jeśli w związkach. - Tylko jedna z nich nie przespała się ze mną na pierwszej randce. Zrobiła to na trzeciej - dumnie wypina pierś. Spragnione zainteresowania kobiety łatwo się otwierają. I przywiązują do niewidzialnego przyjaciela - Piotra fascynują sieciowe relacje. - Coraz niecierpliwiej czekają na maile. Co chwila sprawdzają pocztę. I puchnie im wyobraźnia, jak niezwykły jest ten, któremu zaufały. A ja - Piotr w rozbawieniu wypuszcza kółka dymu - staram się ich nie zawieść. Dobrze się ubieram, bo to ważne. Poza tym lubię zaskakiwać.

Na pierwszą randkę z Olą26 wynajął pokój w hotelu. Kazał jej czekać na siebie z zawiązanymi oczami. Gdy się przy niej zjawił, widział, jaką ona ma gęsią skórkę. - Zacząłem ją głaskać, szeptać takie słowa, że była na granicy. I... wyszedłem. Zostawiłem list, by zeszła do restauracji. W sukni, którą dla niej kupiłem. Gdy po kolacji wróciliśmy do pokoju, to na trzy dni.

Piotrowi śmieją się oczy. - No i wpadłem po uszy. A ona? wróciła do swojego eks. Wiesz, co zrobiłem? Zaprosiłem ją na kawę. W przerwie na lunch podjechałem pod jej biuro i gdy wsiadła... wywiozłem do Krakowa. Chciała wzywać policję. Po pięciu godzinach jazdy już się śmiała. Kupiłem jej ubranie na zmianę, bo zostaliśmy na noc. Jest cudowna. Mówi, że jestem mistrzem podrywania. No, ale inaczej nie byłaby ze mną.

MOIM ZDANIEM...

Przeżyłam internetową fascynację. Ledwo się budziłam, biegłam sprawdzać pocztę. Jak nałogowiec! Już po tygodniu byłam zakochana. Pisaliśmy sobie takie rzeczy? Gdy się jednak spotkaliśmy w realu, nie potrafiliśmy ze sobą rozmawiać. Bez tajemnicy to już nie było to.
Małgorzata Kępka, właścicielka butiku