Suknia z połyskującego jedwabiu ozdobiona kryształkami Swarovskiego, cudo. „Zauważony przez Annę Wintour” – tak o tobie piszą.

Dawid Tomaszewski: Sam przeczytałem o tym w jednym z czasopism (śmiech). Dla mnie ważniejsze jest to, że Christiane Arp, naczelna niemieckiego „Vogue’a”, wzięła mnie pod swoje skrzydła.

Naczelna „Vogue’a” jest twoim mecenasem?

Dawid Tomaszewski: Słucham jej porad. Ogląda zawsze moją kolekcję przed pokazem. Spotykamy się na kolacjach i to są wspaniałe wieczory, świetne rozmowy.

Mamy taki skarb, a wiele osób w Polsce cię nie zna.

Dawid Tomaszewski: Sam nie mam pojęcia, co się dzieje w Europie i poza nią, jeśli chodzi o modę. Nie czytam nawet magazynów modowych. Nie mam na to czasu, poza tym to mogłoby, nawet nieświadomie, zmienić mój punkt widzenia i nie chcąc tego, zaczerpnąłbym inspirację od kogoś innego.

Twoim natchnieniem jest ta wyższa sztuka?

Zobacz także:

Dawid Tomaszewski: Zrobiłem kolekcje inspirowane pracami architektów: Franka Gehrry’ego i Anisha Kapoora, rzeźbiarza Richarda Serry. Projektując, lubię czerpać z przeszłości.

Luksus – to słowo cię idealnie opisuje? Mówisz, że T-shirtów robić nie będziesz, a ceny twoich sukienek zaczynają się od 1200 euro.

Dawid Tomaszewski: Czasem też poniżej 1000 euro (śmiech). Jesienią wyjdzie kolekcja szali, taka bardzo moja, bo Dawida od 15 lat bez szalika nikt nie widział. Zwykle chodzę zamotany w szal, to podstawa mojego ubioru, kokon, który mnie ochrania przed wszystkim.

Jesteś skryty?

Dawid Tomaszewski: Jestem nieważny, ważna jest praca, którą wykonuję razem z całym teamem. Firma rośnie strasznie szybko i to mnie trochę przeraża. Otworzyłem ją trzy lata temu, to był taki mały projekt, którym zajmowałem się po krótkiej pracy dla Comme des Garçons. Po pierwszym pokazie od razu zacząłem sprzedawać kolekcje. Nie spodziewałem się tak nagłej reakcji, wiem, że w tej branży trzeba czasu. Najpierw jest się obserwowanym.

Dlaczego wybrałeś Berlin?

Dawid Tomaszewski: Chciałem zobaczyć trochę świata. Zawsze byłem takim dziwakiem zakręconym na punkcie mody. Zatrzymałem się w Londynie, po półtora roku w London College of Fashion stwierdziłem, że to nie dla mnie i pojechałem na wakacje do przyjaciół do Berlina. I jakkolwiek banalnie to brzmi, zakochałem się w tym mieście. Mieszkam w Charlottenburgu, przez okno widzę jezioro. To jest zaleta Berlina, można się tu wyłączyć.

Patrzysz z dystansu, Polska ma według ciebie jakiś skarb?

Dawid Tomaszewski: Folklor. Rok temu na Fashion Week w Lizbonie zaplotłem modelkom „warkocze Maryny” (śmiech). Czytałem po raz kolejny „Pana Tadeusza”, zainspirował mnie. Narysowałem też kolekcję z elementami polskiego folkloru. Nie powinniśmy się wstydzić naszych korzeni. Ja jestem z nich dumny.