Pani profesor, mówi Pani, że nasz sposób żywienia dzieci odbiega od ideału. Ale co jest nie tak? Nasza świadomość tego, co jeść, w ostatnich latach chyba się podniosła, a i na sklepowych półkach jest wszystko – nic, tylko wybierać!

Halina Weker: No właśnie, tylko wybierać! I rzeczywiście, nieprawidłowości w żywieniu dzieci, a także nas samych, często nie wynikają z braku wiedzy, ale z wielu innych powodów – z pośpiechu, cen produktów, ich osiągalności, sugerowania się reklamą. na skład. Czy dodatki do żywności szkodzą zdrowiu? H.W. : Proszę pamiętać, że substancje dodatkowe, np. barwniki, substancje konserwujące, emulgujące i inne, muszą być dopuszczone do spożycia. I problemem nie jest ich obecność, ale ilość w diecie dzieci. Jeśli wykorzystujemy tylko żywność wysokoprzetworzoną – czyli gotowe do spożycia produkty – a nie świeżą i naturalną, to może się okazać, że w sumie swojemu dziecku podajemy kilkakrotnie przekroczoną dopuszczalną

Na czym polegają nasze nieprawidłowości?

Halina Weker: Na to, w jaki sposób żywimy dzieci i samych siebie, mają wpływ takie czynniki, jak: liczba posiłków i czas ich spożywania, czyli organizacja posiłków w ciągu dnia, ich wartość energetyczna i odżywcza, dobór produktów użytych do przygotowania jedzenia, a także nawyki żywieniowe. I we wszystkich tych obszarach obserwujemy błędy.

Zacznijmy od produktów. Rozumiem, że należy czytać etykiety, zwracać uwagę dzienną dawkę sztucznych dodatków. Takich produktów powinno być w diecie dziecka – ale i dorosłego – jak najmniej. Na co zwracać szczególną uwagę? Nie kupować jedzenia zbyt kolorowego? Słyszałam, że np. śliczny kolor łososia to zasługa barwnika.

Halina Weker: A ja bardziej niż zbyt ładnego koloru obawiałabym się tego, że jakaś paczkowana ryba ma na przykład roczną datę przydatności do spożycia, bo to oznacza, że do jej produkcji użyto sporo środków przedłużających trwałość, czyli substancji konserwujących. Lepiej kupić rybę surową, świeżą. To samo zresztą dotyczy mięsa.

A warzywa należą do żywności konserwowanej? Kupiłam raz sałatę i włożyłam ją do lodówki. Przypomniałam sobie o niej po miesiącu. A ona dalej wyglądała świeżo.

Zobacz także:

Halina Weker: Jakość zdrowotną warzyw trudno rozpoznać „na oko”, więc warto kupować je w sprawdzonym miejscu. Lepiej wybierać krajowe, a nie z importu, bo te, aby przetrwać podróż, muszą być zabezpieczone przed psuciem. Pytajmy sprzedawcę o kraj pochodzenia, w supermarketach taka informacja podawana jest obok ceny. W czasie zakupu nie kierujmy się tylko urodą warzyw i owoców. Niestety, ich mało atrakcyjny wygląd też nie gwarantuje, że nie były one pryskane. Jeśli nie mamy sprawdzonego warzywniaka, kupujmy w różnych miejscach – może tak zminimalizujemy zagrożenie wynikające z pozostałości w nich pestycydów, azotanów, metali szkodliwych dla zdrowia? I zawsze dokładnie myjmy owoce i warzywa. Te korzeniowe (pietruszka, marchew, seler, buraki) najlepiej myć szczoteczką, płukać i obierać – najwięcej szkodliwych substancji gromadzi się właśnie w skórce.

A nie żal witamin? Podobno pod skórką jest ich właśnie najwięcej?

Halina Weker: To prawda. Dlatego warzywa i owoce należy obierać cienko. A w dietach dzieci z całą pewnością nie brakuje witamin! Mamy do czynienia raczej z problemem ich nadmiaru, np. witaminy A, witamin z grupy B, witaminy C, oraz takich składników mineralnych, jak fosfor, magnez, cynk i miedź. Niekiedy ich wartości przekraczają normę, i to kilkakrotnie! To także efekt wzbogacania w nie wielu produktów dla dzieci. Proszę tylko pomyśleć: jeśli w jednym serku czy porcji płatków śniadaniowych jest zestaw witamin, który w znacznym stopniu pokrywa dzienne zapotrzebowanie dziecka, to jaki efekt uzyskamy, jeśli dostanie ono takich produktów kilka w ciągu dnia?

Naprawdę żadnych witamin naszym dzieciom nie brakuje?

Halina Weker: Jeśli już, to witaminy D, której źródłem są ryby, także produkty mleczne, ale głównie wytwarza ją organizm pod wpływem światła słonecznego. W naszym klimacie trzeba ją dodatkowo suplementować w okresie od października do końca marca. Jej niedobory mogą być dla organizmu groźne, bo to witamina D pomaga choćby w przyswajaniu wapnia, którego przewlekłe niedobory obserwujemy w dietach polskich dzieci. A to wynika także z faktu, że w ich menu za mało jest takich produktów, jak mleko, jogurty, kefiry, sery. Ważna jest również aktywność fizyczna maluchów na świeżym powietrzu.

Z „Kompleksowej oceny sposobu żywienia dzieci w wieku 13–36 miesięcy w Polsce”, badania przeprowadzonego przez Instytut Matki i Dziecka oraz Fundację Nutricia pod Pani kierownictwem, wynika, że w tej grupie wiekowej mamy niemal tyle samo dzieci z nadwagą, co niedowagą. Obie grupy liczą po 27 procent! Zwłaszcza duża liczba dzieci z niedowagą wydaje się dziwna. Jak to jest możliwe?

Halina Weker: Tempo wzrastania jest wypadkową wielu czynników, w tym sposobu żywienia. Obserwujemy liczne błędy żywieniowe u niejadków, np. nieprawidłową liczbę posiłków, brak wartościowych potraw w diecie. Takie dzieci często same wymuszają mało odżywcze dania, np. produkty z dużą ilością cukru. W naszych badaniach wykazaliśmy, że 89 procent dzieci, zamiast jeść – jak jest zalecane – 5 posiłków dziennie: 3 duże i 2 mniejsze, czyli np. śniadanie, drugie śniadanie, obiad, niewielki podwieczorek i kolację, je częściej . Te dzieci na okrągło coś pojadają. U rekordzistów naliczyliśmy 16–20 niewielkich, nieprawidłowo zbilansowanych posiłków w ciągu dnia!

To chyba niemożliwe, takie dziecko musiałoby jeść niemal bez przerwy?!

Halina Weker: W wielu wypadkach tak jest. Tu kilka łyżek jogurtu, tu soczek, tu herbatnik. Taka dieta „gryzowa”. Od rana do wieczora.

Ale to chyba problem tylko dzieci z nadwagą?

Halina Weker: Niekoniecznie. Dzieci tak karmione często mają właśnie niedobór masy ciała, bo wśród tych pseudoposiłków brakuje potraw z warzyw, mlecznych czy chudego mięsa. Najczęściej pojadane produkty to chrupki, ciasteczka, deserki, które są źródłem węglowodanów. Zwiększają one ogólną pulę kalorii. Dziecko już syte nie interesuje się zdrową zupą jarzynową czy chudym mięsem z surówką. W związku z tym nie otrzymuje ważnych do właściwego rozwoju składników odżywczych. Ten problem dotyczy zresztą również tej nielicznej grupy dzieci, które jedzą prawidłową liczbę posiłków, tyle że źle skomponowanych. Większość dzieci otrzymuje np. za dużo produktów będących źródłem białka!

Białko jest przecież potrzebne, by dziecko prawidłowo się rozwijało...

Halina Weker: Owszem, ale w odpowiednich ilościach! Badania wykazały, że zawar tość białka w codziennej diecie dzieci niemal trzykrotnie przekracza normy żywieniowe. Białko jest potrzebne dziecku do prawidłowego rozwoju, ale w nadmiarze może prowadzić do nadwagi. Poza tym produkty białkowe są z reguły bogate także w tłuszcz, który też sprzyja otyłości.

Czego jeszcze w dziecięcej diecie jest za dużo?

Halina Weker: Węglowodanów, szczególnie wśród dzieci z nadmiarem masy ciała. Węglowodany pochodzą głównie ze słodkich napojów i słodyczy. I – z czego często mamy nie zdają sobie sprawy – z dosładzanych produktów, takich jak soki, jogurty, serki, desery. Za dużo jest też soli, która znajduje się w wielu wysokoprzetworzonych produktach.

Skąd się biorą te wszystkie błędy żywieniowe?

Halina Weker: Tu dochodzimy do kolejnych obszarów zdrowego żywienia, czyli doboru produktów oraz nawyków żywieniowych. Żywienie zaczyna się już w sklepie. To, co kupimy, położymy potem na talerzu – swoim i dziecka. Największy problem polega na tym, że rodzice zbyt często kupują żywność wysokoprzetworzoną. Dzieci dostają więc zupę z koncentratu zamiast zupy przygotowanej ze świeżych warzyw, jogurt owocowy zamiast jogurtu naturalnego z dodatkiem świeżych owoców. Nie zwracamy uwagi, że w takich produktach jest zwykle sporo cukru, soli i innych niepotrzebnych dodatków. A przecież zamiast pełnych soli wędlin można kupić kawałek schabu czy innego chudego mięsa, upiec go i pokroić w plasterki. Kanapka z takim obłożeniem będzie zdrowsza niż z wędliną podrobową, która nie dość, że tłusta, to zawiera rozmaite „polepszacze” smaku i konserwanty.

A co z produktami reklamowanymi przez producentów jako znakomite dla dzieci? Na przykład sokami owocowymi? Większość rodziców jest przekonana, że im więcej soku dziecko wypije, tym lepiej, bo jest zdrowy.

Halina Weker: Lepiej, żeby dziecko jadło świeże owoce, niż piło tylko soki. Ale oczywiście nie są one dla najmłodszych zabronione. Problem leży w jakości, ale i w ilości tych napojów. Z całą pewnością nie mogą to być słynne „nie mniej niż dwie szklanki dziennie”, które jeszcze niedawno na opakowaniach zalecali niektórzy producenci. O to, ile soku dziecko może wypić, warto zapytać lekarza pediatry, bo to zależy od wieku malucha. Korzystnie jest pić soki wyciśnięte w domu ze świeżych owoców czy warzyw. Należy je podawać zaraz po wyciśnięciu, bo lepiej długo ich nie przechowywać. A zasada kupowania żywności małoprzetworzonej dotyczy wszystkich produktów.

Czy to oznacza, że wszystko, co chcemy, aby dziecko zjadło, powinniśmy przygotowywać sami? Ale to często niewykonalne. Większość rodziców pracuje i nie ma czasu na codzienne gotowanie obiadów czy kolacji.

Halina Weker: Prawda jest taka, że tylko przygotowując posiłek własnoręcznie, będziemy wiedzieć na pewno, co zawiera. W przypadku bardzo małych dzieci w ciągu tygodnia można korzystać z gotowej żywności – słoiczków z zupkami czy przecierami . Jednak w weekend warto samemu ugotować obiad, zamiast zamawiać pizzę czy wybierać się do baru z hamburgerami, co – jak wynika z naszych badań – wielu rodziców czyni. Bo kolejny problem, który z takiego modelu wynika, to uczenie dzieci niewłaściwych zachowań żywieniowych, czyli przyzwyczajania ich do fast foodów, słodyczy.

Dziecko uczy się tego od dorosłych, prawda?

H.W. : Małe dziecko na pewno, ono naśladuje rodziców. I nieracjonalny sposób jego żywienia wynika w dużej mierze z faktu, że już maluchy w wieku 1–3 lata jedzą tak jak wszyscy domownicy. A prawda jest, niestety, taka, że bardzo często dieta stołu rodzinnego jest nieprawidłowa. I takie złe przyzwyczajenia pozostają często na całe życie. Udowodniono, że nawyki jedzeniowe kształtują się już w okresie wczesnego dzieciństwa. Jeśli małe dziecko przyzwyczai się do odpowiednio skomponowanej, zbilansowanej i urozmaiconej diety, to nie tylko wpłynie to pozytywnie na jego rozwój, ale obniży ryzyko chorób wywołanych przez nieprawidłowe żywienie. A jest ich całkiem sporo – np. otyłość, choroby serca i układu krążenia, cukrzyca, osteoporoza…

Wygląda więc na to, że aby nauczyć dzieci tego, jak się prawidłowo odżywiać, najpierw musimy sami odżywiać się jak należy.

Halina Weker: Dokładnie tak.

MODELOWY DZIENNY TALERZ ŻYWIENIOWY MALUCHA

  • PRODUKTY BIAŁKOWE 3–4 porcje, np. do wyboru: 1 szklanka mleka, 1/2 szklanki kefiru / / jogurtu / maślanki; 2–3 łyżki twarożku, sera białego; 1 plaster sera żółtego; 1 jajko / plaster chudej wędliny; 1 plaster pieczonego schabu / ryby / 1/2 małej piersi kurczaka
  • PRODUKTY ZBOŻOWE 5–6 porcji dziennie, np. do wyboru: 1/2 bułki pszennej / kromka chleba; 1 bułka pełnoziarnista; kromka chleba pełnoziarnistego; ziemniak; 1/2 szklanki kaszy gryczanej / makaronu / ryżu; 1/2 szklanki płatków zbożowych; naleśnik / racuch / biszkopt
  • WARZYWA 4 porcje: żółto-pomarańczowe, np. 1/2 szklanki surówki z marchwi; białe, np. 2 ziemniaki; czerwone, np. 1 pomidor; zielone, np. 1/2 szklanki brokułu lub brukselki
  • OWOCE 3 porcje, np.: jabłko / gruszka; 1/2 szklanki jagód; 1/2 szklanki soku ze świeżych owoców
  • SKŁADNIK TŁUSZCZOWY 2 porcje: 1 łyżeczka oliwy / oleju rzepakowego; 1 łyżeczka masła

Opracowanie: Zakład Żywienia, Instytut Matki i Dziecka