Ma 36 lat. Urodził się w Białymstoku. Pochodzi z religijnej rodziny, w młodości był ministrantem. Marzył o studiach historycznych, lecz ostatecznie wybrał aktorskie. Na ogół grywał typy spod ciemnej gwiazdy. Pamiętamy go też w roli Maurycego, syna George Sand, w filmie „Chopin, pragnienie miłości”.

Dotychczas nie był pan znany szerszej publiczności. Jest pan gotów na popularność?

Adam Wronowicz: Rzeczywiście występuję głównie w teatrze. Dzięki temu mogłem sobie bezkarnie chodzić po sklepach czy jeździć komunikacją miejską. Mam nadzieję, że za bardzo się to nie zmieni. Z drugiej strony mam świadomość, że w filmie „Popiełuszko” gram postać ważną i wyjątkową dla historii Polski. Cóż, nie jestem lwem salonowym i nie szukam popularności. Wolę stać z boku i realizować się przez aktorstwo.

Jakie ma pan osobiste wspomnienia związane z księdzem Popiełuszką?

Adam Wronowicz: Wychowałem się w Białymstoku, a więc niedaleko Okopów, z których pochodził ksiądz Jerzy. Gdy został zamordowany, miałem zaledwie 11 lat, ale do dziś nie zapomniałem tej szczególnej atmosfery i napięcia, jakie się z tą tragedią wiązały. Nie chcę mówić, że chodziliśmy z kolegami ze spuszczonymi głowami. Byliśmy dziećmi, ale czuliśmy, że stało się coś ważnego. Pamiętam też prosektorium w moim mieście, z którego nyską wywożono ciało księdza do Warszawy…

Przygotowując się do zdjęć, spędził pan tydzień w seminarium, w którym ksiądz Popiełuszko studiował. Czy spotykał się pan tez z jego bliskimi?

Adam Wronowicz: Kilkakrotnie jeździłem do Okopów, by porozmawiać z mamą i braćmi księdza. Nie jechałem po to, by zadawać im pytania, lecz aby chwilę tam pobyć, poczuć atmosferę jego domu, przejść się po tamtejszych łąkach czy odwiedzić kościół, do którego chodził. To było dla mnie ważne. Człowiek zawsze wychodzi z jakiegoś domu, który go programuje na dalsze życie. Tam się to czuło.

Czym urzekła pana postać Popiełuszki?

Adam Wronowicz: Zwyczajnością, serdecznością i prostotą, którą łączył z niezwykłą charyzmą.

Jak rodzina przyjmuje to, że stał się pan bardzo znany?

Adam Wronowicz: Ze spokojem – zarówno żona Agnieszka, jak i córka Karolinka, która ma dopiero sześć lat, a więc tak naprawdę nie rozumie, że tato zagrał główną rolę w głośnym filmie.

Jaki jest pana dom?

Adam Wronowicz: Zwyczajny. Ma swój zapach i atmosferę. Oboje z żoną na niego pracujemy. Agnieszka – w wydawnictwie. Dom jest dla mnie taką przestrzenią, w której schodzi całe napięcie.

Zobacz także:

Co pana najbardziej relaksuje?

Adam Wronowicz: Świadomość, że przez kilka następnych dni nie będę miał żadnych zobowiązań zawodowych. Wtedy mogę słuchać muzyki, czytać. Bardzo lubię też chodzić. Nie mam prawa jazdy, jeżdżę autobusami i lubię wysiąść kilka przystanków przed domem, żeby się przejść. Relaksuje mnie też czas spędzony z najbliższymi.

Jakim jest pan ojcem?

Adam Wronowicz: Tłumaczę córce, że najważniejsze, by mówiła prawdę. Nawet gdy coś przeskrobie, może wszystko mi powiedzieć. Nie chcę, by kłamała i bała się rodziców.