Uwielbiam szpilki, ale niestety nie mogę wytrzymać w nich dłużej niż dwie godziny. Nawet na imprezach! Co mam zrobić? Wracać do domu na bosaka?

Proponuję rozwiązanie idealne, na tzw. Kopciuszka. Wkładasz wysokie szpilki, a po dwóch godzinach znikasz z imprezy i wszyscy mają niedosyt twojej osoby. Lepiej, żeby pytali: „Gdzie jest ta piękna dziewczyna, która była tu przed chwilą?”, niż żeby zapamiętali cię jako tę, która nad ranem zamęczała wszystkich pytaniem, czy nie mają przypadkiem plastrów na odciski. Pamiętaj, żelazna zasada imprez brzmi: „Jak dasz z siebie za dużo, wszyscy będą mieli cię dosyć”. I to bez względu na to, w jakich będziesz butach.

Ubieram się na czarno, bo uważam, że ten kolor jest elegancki. Ale wkurza mnie, ze ciągle ktoś pyta, czy jestem w żałobie. Nie ma mowy, żebym zaczęła nosić np. fluorescencyjne kolory, ale może jest na to jakaś rada?

 Najprostsze rozwiązanie? Otruj męża albo kogoś z rodziny, to będziesz w autentycznej żałobie. Dodaj do tego zbolały, nieco tajemniczy wyraz twarzy i masz gotowy total look! Inna opcja: przeprowadź się w jakieś tropikalne miejsce, gdzie przy 40 st. C w cieniu w czarnych rzeczach zrobi ci się tak gorąco, że z radością je z siebie zrzucisz. Jednak zanim wyjedziesz, kup kolorowe dodatki. Osobiście nie lubię mocnego kontrastu miedzy czernią a kolorami, bo to pachnie mondrianowskimi sukienkami YSL, które nie są zbyt twarzowe. Moja propozycja? Zacznij od dodania koloru przy twarzy, czyli narzuć piękny szal lub apaszkę. Zaczynając od góry, przyzwyczaisz oczy do innych niż czerń barw. Potem pójdzie z górki. I zanim się obejrzysz, będziesz się ubierać we fluo, przed którym tak się bronisz

Właśnie kupiłam pierwsze cieliste szpilki! Czy to prawda, że można je nosić do wszystkiego?

Wybacz, ale kompletnie nie podzielam twojego entuzjazmu. Jak widzę cieliste szpilki, to mam ochotę uciekać. To jakiś koszmarny wymysł, że buty w kolorze nude można kupić raz na 10 lat i nosić, dopóki się nie rozpadną. Jeśli już je masz, noś je do szarości i inspiruj się stylem Margieli, w którym brzydkie zestawia się z brzydkim. Jak tylko przez głowę przejdzie ci myśl: „Nie mam fajnych butów... Wiem! Włożę beżowe szpilki, one przecież pasują do wszystkiego”, natychmiast posadź sama siebie na karnego jeżyka na tyle minut, ile masz lat. A jak wstaniesz, przemyśl jeszcze raz swoją stylizację i powtarzaj jak mantrę: „cieliste szpilki są dla looserów, cieliste szpilki są dla looserów...”. Aż do skutku.