Maja Bohosiewicz to jedna z  najszczerszych mam w świecie Instagrama. Jako instamatka nie owija w bawełnę i prosto z mostu pisze o blaskach i cieniach macierzyństwa. Maja Bohosiewicz urodziła drugie dziecko w zeszłym tygodniu i postanowiła wypowiedzieć się na temat karmienia piersią w ramach Światowego Tygodnia Karmienia Piersią. Nie są to bynajmniej peany na cześć matek karmiących, a zdroworozsądkowe podejście do tematu.

Maja Bohosiewicz szczerze o karmieniu dzieci piersią

„Kiedy mówią o karmieniu wszyscy jak w jakieś zmowie zaczynają przypinać temu wydarzeniu kokardki i sypać kwiatki. Wiecie czego nie widziałam nigdzie? Nie widziałam zdjęcia jak babka zgina się w pół i zezuje bo myśli, że zaraz odpadnie jej sutek.”, pisze aktorka na Instagramie.

Cały post jest bardzo emocjonalny i zebrał już prawie 16 tysięcy polubień.

 

Międzynarodowy tydzień karmienia piersią. Damn. Ale mnie trafili. Długo myślałam nad tym postem. Uwaga spoiler. Nie będzie słodzenia w piernik, nie będzie motylków i jojjjkowania ależ słodko i wspaniale. Będzie prawda. Moja oczywiście, więc wcale nie musi być Twoja. Karmienie piersią kojarzyło mi się z obrazkiem uśmiechniętej pani która cyckuje swojego malucha patrzącego jej głęboko w oczy. Kiedy mówią o karmieniu wszyscy jak w jakieś zmowie zaczynają przypinać temu wydarzeniu kokardki i sypać kwiatki. Wiecie czego nie widziałam nigdzie? Nie widziałam zdjęcia jak babka zgina się w pół i zezuje bo myśli, że zaraz odpadnie jej sutek. Nie widziałam nigdzie opisów, że po porodzie przykładamy dziecko do piersi i "uwaga spoiler" pewnie wam się to nie uda. Macie za płaskie/grube/wypukłe/czarne/szalone sutki, dziecko nie sśie, dziecko za płytko łapie, nie macie jeszcze pokarmu, macie za dużo pokarmu, macie nawał, macie zastój, macie... eee??? Jakaś wiedza tajemna, spisek kobiet. Leżysz na łóżku i myślisz: walnięta jestem! Mieliśmy sobie z latoroślą posyłać słodkie mrugańska pełne miłości, a cyc miał być cudowna przygodą. Czemu więc mam ochotę płakać i wyciągnąć z buzi malca ten tatar ludzki zwany niegdyś sutkiem. Jest to na początku koszmar, bywa, że jest załamka. Pełno pytań i baaaardzo dużo odpowiedzi. Ale to co mnie najbardziej rozczuliło i przekonało, że warto, to pytanie mądrej położnej: czy Pani chce karmić? Ale jak to, pytam.Poczułam, że nie ma w tym oceny, nie ma musu. Czy chce karmić? Oczekiwałam fajerwerków i komitetu który oficjalnie w momencie porodu uznał moje piersi zdobytym kantonem z nową konstytucją, który już do mnie nie należy. Proszę Państw, dziś o 8:00 rano cycki tej oto kobiety ogłosiły upadłość, przestały być niepodległe. Położna mówi: najważniejsze jak ja się na to zapatruje, jak się pani z tym czuje. Bo to pani i pani wola. Szok. Serio? Moge nie? - tak może Pani. Woooooow. To ja jednak będę i spróbuje. Ale was wszystkie informuje, że na pytanie: karmisz? Mówcie: "a co mam głodzić? " To wasza sprawa, wasze ciało i dzięki tygodniowi karmienia dałam sobie tego kopa aby przetrwać najgorsze, podobno za tą górą jest przepiękny widok i warto. Dam znać

Post udostępniony przez Stara Dzidziutków (@majabohosiewicz) 2 Sie, 2017 o 4:16 PDT

Dosadność i prawdziwość wpisu, w którym Maja przyznaje, że wcale nie było jej na początku po drodze z karmieniem dzieci naturalnie piersią zdobyła serca obserwatorów.

"Brawo za ten wpis. Prawdziwy, oddający rzeczywistość. Chciałam, karmiłam ale mimo wszelkich prób za każdym razem po 2 miesiącach dzieci już się nie najadały, za mało pokarmu i tyle, ten typ tak ma, życie." gratulowała jedna z internautek.

"@majabohosiewicz mądre słowa! Ja już przed porodem czułam, że nie będę karmić piersią czułam, że to nie jest moje powołanie Ale obiecałam sobie ze spróbuje i spróbowałam..uznałam że będę karmić butlą i dobrze mi z tym.", dodała inna. 

Mai Bohosiewicz życzymy wytrwałości i trzymamy za nią kciuki!