SEKSAPIL...

...jest atutem kobiety. Uważam, że seksualna atrakcyjność tkwi w sposobie poruszania się, jej ubiorze, zachowaniu, sposobie mówienia, a nawet w sposobie prowadzenia auta czy smakowaniu potraw. Seksapil u kobiety może być bronią, daje jej w pewnym sensie władzę. Nie chodzi o wulgarne gesty ani odzywki rodem z taniego erotyku, lecz emanowanie tymi emocjami, czasem wręcz nieświadome. To jest w ich osobowości. Muszę przyznać, że spotykam czasami kobiety, od których nie mogę oderwać oczu. Mają energię, która mnie przyciąga, są wyraziste, są wielkimi indywidualistkami. Podobnie jak ja. Ci, którzy obcują ze mną na co dzień, mają często ubaw. Niezależnie od tego, czy jestem na zajęciach fitness, czy akurat robię zakupy, przyznam, że rzadko przechodzę niezauważona. Nie wtapiam się w tłum, co wynika właśnie z mojego charakteru i natury zodiakalnego Wodnika. Jak to mówią: wrony kraczą razem, orzeł szybuje sam. Moją specjalnością jest bycie sobą. Niedawno byłam na imprezie, na której było mnóstwo pięknych tancerek. Mimo to moją uwagę przykuła tylko jedna dziewczyna. Nie była najładniejsza, ale gdy zaczęła tańczyć dancehall, wszyscy patrzyli już tylko na nią. Ta kobieta zahipnotyzowała całe towarzystwo. Wtedy uzmysłowiłam sobie, że seksapil to nie tylko oszałamiający wygląd. Postanowiłam więc – trenuję dancehall od dwóch tygodni. Mam zajęcia w małej grupie, jest nas czworo znajomych, żeby nikt sobie ze mnie nie żartował. Nauczę się. Pokażę, co potrafi ę, już na najbliższej trasie koncertowej.

KIEDY POZNAJE NOWYCH LUDZI...

 ...zastanawiam się, czy czegoś ode mnie chcą. Dlatego lubię wyjeżdżać tam, gdzie mnie nie znają. Na pytanie, co robię, zwykle odpowiadam, że jestem kelnerką. Opowiem ci pewną historię. Raz trafi łyśmy z przyjaciółką na Fuerteventurę, okazało się, że na wyspie rozgrywano akurat mistrzostwa świata w windsurfingu. Na hasło „surferzy” wskoczyłyśmy w kostiumy. Potem oliwka, włosy na Pamelę Anderson i pobiegłyśmy na plażę. No i zakochałam się wtedy. Z wzajemnością. Pamiętaj, że byłam kelnerką. On mówił: „Kochanie, kupię ci bilet do Szwajcarii, damy sobie radę”. Spędziliśmy razem piękne dwa tygodnie. Aż któregoś razu koleżanka podczas imprezy puściła kawałek z mojej ostatniej płyty, wykrzykując: „A teraz dla wszystkich piosenka mojej przyjaciółki!”. I wszyscy zamarli z pytaniem: „To ty?”. I natychmiast zmienił się ich stosunek do mnie. A mój surfer zapytał: „Czy chcesz być moim sponsorem? Umieszczę twoje logo na żaglu”. Być może chciał być śmieszny. Nie był. Dziś się przyjaźnimy.

MAM OCHOTĘ...

 ...aby dziś bawić się modą. Nie kryję swojego zamiłowania do ekskluzywnych marek. Pochodzę z niezamożnej rodziny, z małego miasta, moja babcia była krawcową i wcześniej to ona szyła mi rzeczy według moich projektów. Moja mama zawsze wybierała bardzo wyraziste kreacje. Pokażę ci zdjęcie ojca, wygląda na nim jak Indianin, ma długie włosy i opaskę. Byli bardzo oryginalną parą. Gdy miałam 20 lat, nie rozumiałam uwielbienia Radka (Majdana) do brandów i marek. Ale kiedy zaczęłam dużo zarabiać, pojawiła się przyjemność kupowania markowych ubrań. Wręcz rozkochałam się w kolekcjach światowych domów mody. Choć przyznaję, że do tej pory nie robią na mnie wrażenia dżinsy z maleńkim napisem „DSquared2”. Lubię spektakularne ubrania. Wszystko to, co się wyróżnia, co jest inne i jest sexy. Czy mam w szafie zwykłe T-shirty? Tak, ale na ogół z prowokującymi napisami. Cóż, nie lubię nudy. Wkładam je i patrzę, jak ludzie na to reagują. Czy jest mi głupio? Rzadko kiedy jest. Ludzie się śmieją, bo jestem inna, a ja się śmieję z nich, bo są tacy sami.

KRZYCZĘ KIEDY...

Zobacz także:

...emocje biorą górę, czyli zawsze. Osoba, która ze mną przebywa i nie ma tak ognistego temperamentu, może czuć się zmęczona. Moja emocjonalność niektórych wyczerpuje. Cóż, łatwo się zakochać w artyście, ale ciężko z nim żyć. Jeśli ktoś chce ze mną dłużej przebywać, powinien wiedzieć, kiedy odpuścić. Ktokolwiek by to był, jeśli za wszelką cenę próbuje dowieść swojej racji, to tylko eskaluje problem. Jestem osobą bezkompromisową. Jeżeli ktoś z tupetem twierdzi: „Te pieniądze mi się należą”, zamykam portfel. A jeśli nie powie nic, będzie miał moje serce na tacy. Zawsze tak miałam. Gdy chłopak odpuszczał mi w kłótni, po pięciu minutach przepraszałam, przyznawałam się do błędu. Po prostu do niczego nie podchodzę na kolanach. Nigdy nie uginam karku. Jestem bardzo dumną osobą i człowiekiem honoru. Mam taką przekorną naturę, że nawet jak mi zależy, zrobię wszystko, żeby pokazać, że tak nie jest. Przez ten charakter bez przerwy coś tracę i coś zyskuję. Gdy coś tracę, paradoksalnie podnosi to moje poczucie wartości. Świetnie się czuję z tym, że poświęciłam coś w imię idei i nie zdradziłam siebie. Moje „złe” wybory doprowadzają mnie do dobrych miejsc. Myślę więc, że wychodzę na plus. Oryginalność i nowatorstwo przerodziły się u mnie już w młodym wieku w ekstrawagancję i w trudności w przystosowaniu się do otoczenia, a przekraczanie granic – w anarchię i bunt dla samej zasady. No i spróbuj mnie zrozumieć! (śmiech).

NA PALCACH DWÓCH RĄK POLICZĘ...

 ...ile osób zaprosiłam do swojego domu. Mam 150-metrowe mieszkanie i lubię być w nim sama. Jestem trochę samotnikiem, trochę dziwakiem. Usamodzielniłam się, jak miałam 14 lat. Dom to mój azyl, dostępny tylko nielicznym. Gdy mój eks niespodziewanie zapukał do drzwi z jednym bagażem, gitarą i zakomunikował, że stawia wszystko na jedną kartę – wprowadza się do mnie – miałam atak paniki. Ale potem pomyślałam, że może być wesoło. Do niczego nie podchodzę śmiertelnie poważnie. Potrafię patrzeć na siebie z boku i dystansować się od własnych trosk, lęków, a nawet śmieszności. „Dobra – pomyślałam – będzie jak w internacie, rozpiszę w punktach swoje warunki i spróbujemy”. Tak zrobiłam. Nie będziesz wiercił się w łóżku, żeby mnie przypadkiem nie obudzić. Nie będziesz chrapał. Jeśli będziesz szedł w nocy do ubikacji – nie jest to mile widziane – będziesz to robił bez zapalania światła. Kiedy będziesz wstawał rano, nie obudzisz mnie za nic w świecie: nie włączasz radia, telewizora, komputera ani czegokolwiek, co jest głośne. Kiedy ja będę wstawała, dasz mi spokojną godzinę. Nie lubię, jak ktoś mnie wytrąca z porannej medytacji. Potem możemy zacząć wspólny dzień, tj. możesz się do mnie odezwać. Kiedy będę na koncercie, obowiązuje zakaz męskich schadzek. Nie każesz mi sprzątać, zmywać, prasować. Jeśli tego chcesz, nie broń się, zrób to sam (śmiech). Wychodzę z założenia, że z mężczyzną trzeba szybko zamieszkać. Życie błyskawicznie weryfikuje, czy on jest tym jedynym. Kilka miesięcy i już wszystko wiesz.

POZWALAM MĘŻCZYZNĄ...

 ...płacić za siebie. Jest taka złota zasada: jeśli ty nie przyjmiesz prezentu od faceta, zrobi to ta mądrzejsza. Bo na co mężczyźni mają wydawać pieniądze? Na swoje kobiety i męskie przyjemności! Nie czuję się utrzymanką, bo sama jestem niezależna finansowo i w każdej chwili mogę odjechać nowo kupionym przez siebie porsche. Nie wyobrażam sobie, żebym miała płacić za wyjazdy i kolacje. Może mam sobie jeszcze sama kupić prezent i ładnie zapakować? To ja jestem wygraną na loterii i on ma tak myśleć! Poza tym mężczyzna powinien mieć taki sam lub wyższy status materialny od kobiety, z którą planuje przyszłość. Ona czuje się bezpiecznie i nie walczy z jego kompleksami, a on ma komfort psychiczny. Minimum dla faceta to posiadanie własnego mieszkania. Nie wyobrażam sobie, żeby nie mieć własnego kąta i po trzydziestce nadal mieszkać z kolegami w wynajętym. Człowiek jest kowalem własnego losu. Wolę nie mieć wokół siebie nieudaczników, pechowców, ofiar losu, które się nad sobą użalają. Zazwyczaj czuję, że muszę przed nimi tłumaczyć się ze swojego sukcesu. Niczego nie dostałam na tacy i na wszystko zapracowałam sama. Nie chcę się z tego powodu czuć winna.

CHYBA KAŻDY MĘŻCYZNA, Z KTÓRYM BYŁAM...

...próbował mnie zmienić. I to był ich największy błąd. Gdy mężczyzna spotyka kobietę, która tak jak ja jest barwnym ptakiem, jest niezależna, ma dużo do powiedzenia, sporo przeżyła, to natychmiast zakłada, że przy nim ona będzie inna. Że właśnie przy nim się zmieni! I on pokaże światu jej inne oblicze. Nie da się tego długo wytrzymać. We mnie narasta frustracja. A jego czeka dłuższy lot, kiedy wreszcie kopnę go w tyłek. Wysłuchiwałam, czego mam nie robić, jak się nie zachowywać, czego nie mówić. Właściwie powinnam zmienić wszystko. Jeśli ktoś chce mnie przekształcić na modłę swojej zwyczajności, to znaczy, że mnie nie kocha ani nie akceptuje mnie takiej, jaka jestem. Jeśli go kocham, to jakiś czas duszę w sobie ten ból. Ale ostatecznie jestem rozczarowana. Nie rozumiem, jak można tak bezdusznie podcinać partnerowi skrzydła. Uważam, że wielkim błędem jest zmienianie się dla mężczyzny. Po rozstaniu nie ma jego, ale nie ma też ciebie. Ludzie nie są jak puzzle, nie dobiorą się i nie będą idealnie do siebie pasować, tworząc pejzaż zachodu słońca z mewą. To są romantyczne bzdury. W rzeczywistości powinniśmy się starać siebie zrozumieć, z biegiem lat i doświadczeń odkrywać do siebie klucz, wiedzieć, jak się nawzajem czytać. Nie jest to proste. Ale mimo wszystko lubię życie w parze. Lubię żyć z kompanem. I nie jestem osobą, która zdradza. Mam oczywiście pokusy, ale im bardziej mnie do czegoś ciągnie, tym mniej temu ulegam. Taki charakter. Nie przegrywam wojen sama ze sobą!

TĘSKNIĘ ZA...

 ...prawdziwą, bezinteresowną miłością. Gdy byłam młoda, każde uczucie było dla mnie taką prawdziwą miłością. Z biegiem lat nauczyłam się odrzucać to, co jest tylko grą pozorów. Pierwszy raz zakochałam się, gdy miałam 12 lat. Potem byłam w związku z dziewczyną, oświadczyła mi się i planowałyśmy nawet ślub w Holandii. Ale w międzyczasie zakochałam się w chłopaku. Byliśmy zaręczeni, mieliśmy brać ślub, ale wzięłam udział w reality show „Bar”, a on był bardzo zazdrosny i związek nie przetrwał. Miesiąc po rozstaniu z nim zaczęłam spotykać się z Radkiem. Kiedy rozeszłam się z Radkiem, miesiąc później zaczęłam być z Adamem. Dwa miesiące po rozstaniu z Adamem zaczęłam być z Błażejem. Od naszego rozstania mijają właśnie dwa miesiące... Wynika z tego, że w sumie byłam singielką kilka miesięcy. Tęsknię też za zdrowiem, gdyby nie kłopoty z kręgosłupem, mogłabym zapisać się na sporty ekstremalne, sztuki walki, poskakać na bungee, polecieć na paralotni. A tego już nigdy nie zrobię. Dawno temu zrozumiałam, że nie jestem niezniszczalna. Za to psychicznie czuję się mocna. I tęsknię też często za moimi rodzicami, bo bardzo szybko wyprowadziłam się z domu. Ale kiedy przyjeżdżam do Ciechanowa, zaraz chcę stamtąd uciekać (śmiech). Znamy swoje wady. Uważamy, że lepiej powiedzieć sobie najgorszą prawdę, niż kłamać. Kochamy się na dobre i złe, dużo rozmawiamy. Jeśli krytykują z sensem, chętnie ich wysłucham. Ale ciężko jest słuchać krytyki od kogoś, kto mieszka w Ciechanowie i nie zna uroków show-biznesu.

Mama od początku mojej kariery prowadzi centrum dowodzenia wszechświatem z Ciechanowa. Zależy mi, żeby czuła się ważna, ale zdarza się, że wysyłam jej wywiady, które już wcześniej autoryzowałam. Poprawiając moje wypowiedzi, mama przekreśla po kilka razy na czerwono słowa „wypierdalać”. I zamiast niego pisze: „dawać nura”. Uśmiecham się wtedy i odpowiadam żartobliwie, że to się chyba nie przyjmie w hipsterskim środowisku. Ale też prawda jest taka, że nikt poza rodzicami nie dmuchnął mi w skrzydła. To historia na książkę. Wszystko, co mam, zbudowałam na silnym przekonaniu o swojej wartości i wyjątkowości, które mam właśnie dzięki nim. Nie miałam znajomości, wpływowych kontaktów ani wielkich pieniędzy na start. O wszystko musiałam walczyć sama. Na początku nie chciano grać moich piosenek w radiach, nie zapraszano mnie na festiwale. Media kreowały mój wizerunek jako mało utalentowanej. Nikogo nie obchodziło, że skończyłam szkołę muzyczną, byłam jedną z lepszych absolwentek w klasie Elżbiety Zapendowskiej, że mam jeden z najsilniejszych głosów w Polsce. Wiatr w skrzydła? O nie, wiatr w oczy. Ale kilka lat mojej ciężkiej, systematycznej pracy, aż większość zrozumiała, że się myliła. Dzięki temu dzisiaj jestem silna i na topie. Niezmiennie od ośmiu lat. Myślę, że za to moi fani mnie tak kochają. Bo poza fajnym ubiorem i piosenkami widzą we mnie symbol walki o swoje i o marzenia.

TRZYDZIESTKA...

...jest dla mnie odległym tematem, tyle się jeszcze może zdarzyć przez ten najbliższy rok. Nowa muzyka, nowe znajomości, nowa trasa koncertowa. Nowa wytwórnia, z którą właśnie podpisałam kontrakt, powstanie nowa płyta – jestem przekonana, że dla mnie przełomowa. To, co spotkało mnie przez ostatnich kilka lat, sprawi, że moje teksty na pewno będą inne. Jestem bogatsza o doświadczenia, szlachetniejsza. Bardziej oszlifowana – to chyba najlepsze słowo. Trudne doświadczenia zmieniają. Nadchodzi nowe. Nowy chłopak? Czuję, że ten rok 2013 przyniesie mi coś wspaniałego. Nową miłość? Jestem na nią gotowa.