W czasach, w których króluje szybka moda, a sieciówki zmieniają kolekcję niemalże co tydzień, powstał projekt, który łączy w sobie trend na vintage z tzw. slow fashion i slow life. Dwie dziewczyny z Wrocławia, Aga Zawadzka i Marta Niemczyńska postanowiły otworzyć Bibliotekę Ubrań. Nam opowiedziały o swoim pomyśle, życiowej filozofii i sposobie na świadome zarządzanie własną szafą.

Co można zrobić w Bibliotece Ubrań?

Z Biblioteką Ubrań można bawić się modą i stylem, ale w zgodzie ze środowiskiem. Zgodnie z ideą sharing economy zależy nam, aby ubrania były w ciągłym obiegu. Chcemy, żeby każda kobieta miała alternatywę do kupowania ubrań. Mogła przetestować dany styl, ale bez konieczności posiada kolejnej, być może zbędnej rzeczy w swojej szafie. Zatem w Bibliotece Ubrań można wypożyczać ubrania, a tym samym zadbać o planetę, własną kieszeń i zaoszczędzić przestrzeń w szafie.

Jak wpadłyście na pomysł wspólnego biznesu?

Wszystko zaczęło się od wspólnego mieszkania w Niemczech. Znałyśmy się jeszcze wcześniej z Wrocławia, skąd obie pochodzimy, ale „przypadek” sprawił, że w podobnym czasie znalazłyśmy się w Niemczech. Po pół roku zostałyśmy współlokatorkami. I tak to się zaczęło. Z dwóch szaf nagle zrobiła się jedna. Nie miałyśmy zbyt wiele czasu na zakupy i szczerze mówiąc, obie szukałyśmy jakiejś alternatywy. Pojawił się wtedy pomysł: skoro my chciałybyśmy mieć dostęp do jednej, niekończącej się szafy, to inne kobiety również. Dodatkowo interesowałyśmy się tematem nadkonsumpcji, branżą mody i fast fashion. Stwierdziłyśmy, że trzeba coś z tym zrobić, a jak wiadomo – najlepiej zacząć od siebie. I postanowiłyśmy się spakować, wrócić do Wrocławia i otworzyć pierwszą w Polsce Bibliotekę Ubrań.

Czy inspirowałyście się jakimś projektem na światową skalę? Choćby berlińskim podejściem do mody?

W pierwszym odruchu kierowałyśmy się ideą sharing economy. Bardzo zaangażowałyśmy  w temat produkcji ubrań i poznanie branży tekstylnej. To był dla nas szok, bo nie zdawałyśmy sobie wcześniej sprawy z tego, że np. do produkcji jednego t-shirtu zużywa się prawie 3000 litrów wody. A sama branża tekstylna jest najgorzej opłacą gałęzią przemysłu, gdzie panują straszne warunki pracy. Dodatkowo przy produkcji ubrań używa się tony chemikaliów, które później trafiają do rzek. Po tym wszystkim sprawdziłyśmy również, czy podobne projekty już funkcjonują i okazało się, że tak! To nas ostatecznie przekonało, że skoro Holenderki, Szwedki i Niemki mają taką alternatywę do kupowania ubrań, to czas, aby Polki również ją miały.

Zobacz także:

Próbujecie zahamować falę konsumpcjonizmu?

Nie wydaje nam się to globalnie możliwe. I nie jest naszym celem całkowite negowanie kupowania. Raczej zależy nam tym, aby kobiety miały większą świadomość na temat konsumpcji mody i dokonywały świadomych wyborów. Ograniczyły kupowanie niepotrzebnych ubrań będąc pod wpływem „chwili” lub dały się „uwieść” złudnym promocjom. A potem mają podobny problem: „szafa pęka w szwach, a tak naprawdę, to nie ma w co się ubrać.” Chcemy być alternatywą do tradycyjnego kupowania. Pokazać, że możesz być sobą, świetnie wyglądać i mieć ciągle coś nowego, ale nie musisz tego posiadać na własność. Biblioteka Ubrań po prostu jest wirtualną, demokratyczną szafą, do której każda kobieta będzie miała dostęp.

Czy faktycznie mamy problem z kupowaniem ubrań?

Zdecydowanie tak! Jak wspomniałyśmy wyżej, jest sporo kobiet, które kierują się tzw. impulsem i emocjami podczas zakupów. Są w stanie wydać ogromne sumy pieniędzy na ubrania, które są im niepotrzebne, a w dodatku są kiepskiej jakości. Po kilku tygodniach prawdopodobnie wylądują w koszu. Ten problem w dużej mierze jest podyktowany rynkiem kapitalistycznym. Gdzie liczy się to, ile masz, i jak często nabywasz coś nowego. Oczywiście te potrzeby są skutecznie i sztucznie generowane przez wszystkie media i reklamę. Jeśli chodzi o branżę mody, to wystarczy spojrzeć na „sieciówki”. Jeszcze kilka lat temu mieliśmy dwa sezony, później cztery. A teraz nowe „trendy” są wprowadzane co miesiąc do sklepów. To jest wyścig, którego nie można wygrać. A inna sprawa, to i po co?

Jaka jest oferta Biblioteki i jak to działa?

Wszystkie ubrania będą podzielone na 6 stałych stylów oraz kategorie ubrań, takie jak: sukienki, spódnice, spodnie, itd. w różnych rozmiarach. To co nas wyróżnia to fakt, że każde ubranie jest pojedyncze i wyjątkowe. Mamy dużo perełek ubraniowych, wynalezionych w Berlinie lub w Amsterdamie. W naszej szafie można znaleźć różne rozmiary, fasony i tkaniny. Z pewnością każda kobieta znajdzie coś dla siebie. Wypożyczanie będzie odbywać się przez naszą stronę internetową, bibliotekaubran.pl. Wybieramy z niej maksymalnie do 4 szt ubrań, z tych dostępnych, a następnie decydujemy się na jedną z opcji pakietu: weekendowego/jednorazowego lub miesięcznego. Opłata za dany pakiet będzie stała, bez względu na rodzaj garderoby. Wybrane ubrania będą pakowane w pudełko i wysyłane pod wskazany adres. Następnie po wspaniałych doświadczeniach z użytkowania ubrań trzeba będzie je spakować w ten sam karton, a my zamówimy kuriera powrotnego. W naszej Bibliotecznej siedzibie zajmiemy się ich czyszczeniem i pielęgnacją, tak aby cykl mógł trwać dalej.

Jak świadomie budować swoją szafę?

To co zapewne warto mieć w swojej szafie, to klasyki i ubrania basic. Czyli taką bazę do dalszych stylizacji. Przed każdym zakupem należy się zastanowić, czy aby na pewno dana rzecz nam się podoba, i czy będziemy w niej chodzić. Trzeba zadać sobie pytanie, co lubię na siebie zakładać, w czym się dobrze czuję i jaki mam styl. Po prostu poznać swoje własne potrzeby i modowe preferencje.  Akurat Biblioteka Ubrań jest idealnym miejscem na modowe eksperymenty. Coś nam się podoba, ale nie jesteśmy pewne, czy będzie nam odpowiadać. Zawsze można wypożyczyć i się o tym przekonać. Podobnie jest z ubraniami na konkretną okazję. Wybieramy się na ślub lub na imprezę? Nie ma sensu kupować sukienki, którą założymy raz, a która będzie sporym wydatkiem. Lepiej wypożyczyć. Natomiast rzeczy, które mamy już w szafie i ich nie nosimy, sugerujemy, aby je oddać komuś, dla kogo mogą stanowić wartość. Przyjaciółce, siostrze albo przekazać na cele charytatywne.

Jakie wady mogą widzieć Wasi klienci w pomyśle? Choćby przez fakt, że ubranie to przecież coś bardziej osobistego, niż książki.

Liczymy się z tym, że zapewne pojawią się trudności lub opory. Jest to całkiem normalne i zrozumiałe w założeniu wprowadzania nowej koncepcji na dany rynek. My jednak jesteśmy optymistycznie nastawione do naszego społeczeństwa, bo nie raz udowodniliśmy, że jesteśmy otwarci na zmiany i nowe postrzeganie. Kiedyś mieliśmy inne podejście do ubrań. Normą było wzajemne pożyczanie lub przekazywanie ubrań z pokolenia na pokolenie. To co my proponujemy, to działanie na większą skalę. Sharing economy, czyli gospodarka współdzielenia, to świetny sposób na życie. Możliwość dostępu do dóbr daje niesamowitą swobodę i poczucie wolności, nieskrępowania. Nie musimy czegoś mieć na własność, aby móc z tego korzystać. Zresztą warto wspomnieć o tym, że przecież w większości dużych miast są miejskie rowery i auta. Cieszą się dużym zainteresowaniem, choć jeszcze kilka lat temu też było sporo sceptyków. Skoro możemy się dzielić rowerem, autem, a nawet naszym mieszkaniem z innymi, to dlaczego nie ubraniami?  Jesteśmy o tym przekonane, że innym kobietom też spodoba się taki sposób na życie w rytmie slow.