GLAMOUR: W filmie zagrałaś matkę, zaciętą prawniczkę. Czy ty też czasem idziesz po trupach do celu?
CAMERON DIAZ: Sarah jest wojownikiem i to w niej szanuję. Na swój sposób mogę podpisać się pod tą definicją wojownika. To nie znaczy, że zgadzałam
się bądź nie z postacią, którą gram. Moja opinia nie miała znaczenia. To była tak złożona, wymagająca rola, że nie mogłam się jej nie podjąć. Ale jak moja bohaterka wiem, że gdy kończysz pracę, trzeba się umieć od niej zdystansować i żyć własnym życiem, dla ludzi, których kochasz.

GLAMOUR: Chcesz już być matką?
CAMERON DIAZ: Naturalnie. Tak samo, jak bym chciała kompletnie pijana skoczyć do Las Vegas, uprawiać seks z nieznajomym facetem, a potem w pijackim widzie wziąć z nim ślub. Przecież to tylko filmy, ja opowiadam historie, nie odgrywam w nich swojego życia.

GLAMOUR: W filmie golisz włosy do zera. To prawda?
CAMERON DIAZ: Nie, miałam specjalną maskującą perukę. Włosy ogoliła 15-letnia Sophia, grająca rolę mojej chorej na raka córki. I to jest najbardziej odważna decyzja, jaką mogła podjąć tak młoda aktorka. Bardzo ją za to szanuję.

GLAMOUR: Czego nauczyłaś się, grając matkę chorej dziewczyny?
CAMERON DIAZ: Na pewno bardziej doceniam to, co mam. Cieszę się ze swojego zdrowia. Zastanawiam się dwa razy, co serwuję swojemu ciału.