Loni Wilison została rozpoznana

Po raz kolejny fotografom udało się natrafić na żyjącą na ulicy Loni Wilison, byłą modelkę, która z powodu problemów psychicznych i uzależnienia od narkotyków obecnie już od niemal 5 lat pozostaje w kryzysie bezdomności. Jeden z mężczyzn, którzy na nią natrafili, podarował jej buty i jedzenie. Gdy kobieta uśmiechnęła się do niego, okazało się, że straciła już niemal wszystkie zęby. Jak to się stało, że sławna, piękna i bogata gwiazda Los Angeles wylądowała na ulicy?

Historia Loni Wilison

Loni Wilison pracowała jako trenerka fitness i zawodniczka jui-jitsu. Oprócz sportu zajmowała się dietetyką i modelingiem. Na swoim koncie miała sesje zdjęciowe na okładki magazynów o zdrowym stylu życia. Na pierwszy rzut oka widać było, że kobieta kocha sport. Wyraźnie zarysowane mięśnie, długie blond włosy i delikatna opalenizna sprawiły, że szybko dorobiła się miana seks bomby. Niestety jej życie, zmieniło się w koszmar, kiedy poznała swojego przyszłego męża, Jeremy’ego Jacksona, aktora, który zasłynął rolą w „Słonecznym patrolu”.

Para rozwiodła się zaledwie po dwóch latach małżeństwa. Modelka w wywiadach otwarcie mówiła o tym, że mąż stosował wobec niej przemoc fizyczną i psychiczną. Podczas jednej z awantur, kiedy kobieta chciała zabrać mu butelkę z alkoholem, mąż próbował ja zamordować. Zaalarmowani krzykami sąsiedzi wezwali policję, jednak Jeremy zdążył zbiec. Odnaleziono go po kilku dniach poszukiwań.

Foto: Loni Christine/ Facebook

Sytuacja zakończyła się rozwodem. Kobieta podjęła pracę w klinice chirurgicznej, jednak nie wytrzymała tam długo. Po utracie zatrudnienia zaczęły się jej problemy finansowe i psychiczne. Przeszła załamanie nerwowe, twierdziła między innymi, że razi ją światło elektryczne. W 2016 roku została eksmitowana i wylądowała na ulicy. Tam uzależniła się od metaamfetaminy.

Loni Wilison odmawia przyjęcia pomocy

Przyjaciółka Loni Wilison, Kristinie Rossetti, próbowała pomóc jej w 2018. W obecności kamer zabrała kobietę do hotelu, aby mogła coś zjeść i się odświeżyć. Tam Loni zdradziła, że nie myła się od roku, ponieważ w ten sposób chroni się przed gwałtem. Następnego dnia rano opuściła hotel, mówiąc, że musi znaleźć kolejną porcję narkotyku. Od tamtej pory nikt więcej nie zaproponował pomocy, kobieta zastrzega jednak, że od nikogo jej nie oczekuje i nie ma zamiaru o nią prosić.

Zobacz także:

Nie rozmawiałam z Jeremym. Nie chcę rozmawiać z przyjaciółmi, czuję się dobrze. Nie chcę, aby ktokolwiek mi pomagał. Mogę żyć sama. Mam tutaj wszystko, czego potrzebuję. Nikogo tak naprawdę nie obchodzę. Nie chcę ich widzieć, oni nie chcą mnie widzieć.

Tymi słowami opisała swoją sytuację dziennikarzom „The Sun”, którzy w 2020 roku zauważyli ją na ulicy Los Angeles. Była modelka zaznacza też, że przywykła do swojego życia i bez problemu zaspokaja wszystkie swoje potrzeby.

Foto: womensworld2day/ Instagram

Nie mam telefonu komórkowego. Mam jedzenie i miejsce do spania. Tu i ówdzie dostaję pieniądze, a jedzenie jest w koszach i w pobliżu sklepów, jest go mnóstwo.

Kobieta zdradza też, że jej obecna sytuacja ma podłoże w traumatycznych doświadczeniach. Otwarcie mówi o tym, że winę za jej obecny stan psychiczny ponosi jej były mąż.

Po prostu tu utknęłam. Nawet gdybym mogła poprosić kogoś o pomoc, to raczej nie da się nic z tym zrobić. Zanim trafiłam na ulicę, byłam rażona prądem i bita przez dziewięć miesięcy, każdego jeba*ego dnia, więc nie mogę zostać w jednym miejscu. Nie mogę żyć w budynkach, nie mogę żyć w domu, nie mogę nigdzie żyć, bo muszę cały czas być w ruchu.