Wiktor Krajewski to autor takich książek, jak: "Łączniczki. Wspomnienia z Powstania Warszawskiego" napisanej wraz z Marią Fredro-Boniecką, "Pocztówki z powstania" czy "Wiem, jak wygląda piekło". Wszystkie one opowiadają losy ludzi, którzy przeżyli II wojną światową. Jednak ostatnia książka Wiktora Krajewskiego to kompletny "zwrot akcji" - dziennikarz zainteresował się tematem seksoholików. Jego książka SEKSOHOLICY porusza bardzo ważny temat, ale jednocześnie "grzebie w ranach", mówi o tym jak jest prosto z mosty, nie owijając w bawełnę. Jak sam stwierdza, nie ma w niej nic optymistycznego. Kim są seksoholicy i czy jest to choroba? Dlaczego seksoholikowi seks nie daje żadnej przyjemności i dlaczego nasza kultura uwielbia owijać seksoholizm w pozłotka? O tym wszystkim rozmawiam z Wiktorem Krajewskim. Uwaga, to rozmowa tylko dla dorosłych.

Aleksandra Nagel – Kobieta.pl: Zapytam krótko i bez ogródek – dlaczego akurat „Seksoholicy”?
Wiktor Krajewski: W wydawnictwach książkowych jest tak, że łatwo znaleźć się w jednej konkretnej szufladzie i potem trudno z niej wyjść. Ja na przykład zostałem wrzucony do szuflady z napisem „WOJNA”. Nie ukrywam, że ten temat już trochę mnie znudził. Czułem, że potrzebuję czegoś nowego, by się rozwijać. Miałem zupełnie inny temat też związany z ciemną stroną człowieka. Chciałem przeprowadzić rozmowy z osobami, które siedzą w więzieniu za pedofilię. Wydawnictwo zaproponowało mi jednak temat nieco delikatniejszy, choć równie hard core’owy – seksoholizm. Zgodziłem się.

Jak trafiłeś na bohaterów swojej książki? Przypuszczam, że wcale nie było łatwo namówić kogoś do tak intymnych i często wstydliwych zwierzeń…
Jeden z bohaterów książki to mój kolega. Z pewnością pomógł mi internet, w którym można poznać bardzo różnych ludzi. Oni funkcjonują na różnego rodzaju forach internetowych i zamkniętych grupach. Trzeba tylko poszukać. Wysłałem wiele pytań o możliwość rozmowy. Kilka osób się zgodziło. W książce pojawił się też artykuł, który napisałem bardzo dawno temu dla pewnego magazynu skierowanego do młodych, wyzwolonych ludzi. Wówczas jednak redakcja nie uwierzyła mi, że to jest prawda i nie zgodziła się na publikację.

Czy coś na przestrzeni tych lat się zmieniło? Dziś jesteśmy w stanie uwierzyć, że seksoholicy istnieją?
Ja do dziś spotykam się z opiniami, że wszystko, co napisałem w tej książce, powstało w mojej głowie.

ZOBACZ TEŻ:

Kim była szwedzka kocica z "Cats" - królowa polskiej erotyki lat 90.?

Jak znaleźć miłość przez internet? – autorki tej książki przeanalizowały historie par, którym się udało

Zobacz także:

Mateo i Yuli kręcą porno. Ta Para Polaków zarabia na filmach dla dorosłych, po tym jak koronawirus pokrzyżował im plany

Czy przy tworzeniu był moment, że nawet Ty – człowiek, który trochę o seksoholizmie poczytał i trochę już wiedział, byłeś zaskoczony? Był moment, gdy mówiłeś sobie: „To nawet dla mnie jest too much”?
W tej książce każdy moment był dla mnie „too much”. Może ciebie to zdziwi, ale ja naprawdę nie jestem fanem mówienia o seksie. Mnie nawet żarty z podtekstem seksualnym drażnią. Czuję wówczas duży dyskomfort. Każdy z moich rozmówców opisuje bardzo hard core’owe historie. Wystarczy, że wspomnę o spaniu z bezdomnymi czy uczestnictwo w seks party czy grupówce, która trwa kilka dni i przewija się przez nią kilkadziesiąt osób, których imion, a tym bardziej nazwisk, nie znasz. To było dla mnie bardzo hard core’owe.

To dlaczego podjąłeś się tak trudnego tematu?
Fascynuje mnie ten mrok w człowieku. Uważam, że w człowieku jest więcej mroku niż światła. Bardzo lubię być biernym obserwatorem tego typu zachowań. Może to wynika z tego, że ja na co dzień jestem bardzo znudzony moją zwyczajną rzeczywistością. Mojemu życiu nie towarzyszą żadne wielkie emocje – ani pozytywne, ani negatywne. Mam chyba jakieś wyjałowienie emocjonalne i może to jest to, że szukam takiego triggera, który gdzieś mnie w środku poruszy. Te historie mnie poruszyły, ale powoli wracam już do mojego „wyjałowionego emocjonalnie” życia.

Nazwa książki to „SEKSOHOLICY”, czyli jest w tym jakiś „holizm” – coś, co nas zniewala. Czy te osoby, o których opowiadasz w swojej książce, mają świadomość swojego uzależnienia?
Większość ma świadomość tego, że ich zachowania seksualne rozwalają im życie. To powoduje u nich duże poczucie winy. Padają w książce nawet takie stwierdzenia, że woleliby mieć problem z alkoholem niż z seksem.
Jeden z moich bohaterów opowiadał mi, o tym, jak poszedł do kościoła, mimo że jest ateistą. Po prostu szukał ratunku jak tonący brzytwy. Co prawda to był chichot losu, bo kościół okazał się zamknięty. Pomyślał wtedy, że nawet ktoś taki jak Bóg, czy jego instytucja, nie są chętne mu pomóc. Prawda jest taka, że seksoholicy, nawet jeśli zatrzymają się w swoim uzależnieniu, bardzo często wracają do punktu wyjścia i borykają się z tym problemem na nowo.

Niesamowicie przygnębiająca wizja…
Bo moja książka jest bardzo smutna. Nie ma w niej niestety ani jednego promienia, który by rozświetlał te ciemności. Tak chyba jest z tymi uzależnieniami. Poza tym sam termin seksoholizm to jest coś bardzo trudnego do zdefiniowania. W tym przypadku mówienie o zdrowej seksualności jest bardzo trudne. Nie jesteśmy do końca w stanie wskazać naukowo, w którym momencie zaczyna się problem. Nie umiemy przecież odpowiedzieć na pytanie: „Ile człowiek powinien mieć w życiu seksu?”. Dla jednej osoby norma to będzie trzy razy dziennie, a dla drugiego będzie to dwa razy do roku. Absolutnie nie można tego oceniać, bo każdy z nas ma inne potrzeby.

To pytanie, w którym momencie zaczyna się ten seksoholizm? Tym bardziej, że w mediach bardzo dużo mówi się ostatnio o seksie, o odkrywaniu swojej seksualności itp.
Po pierwsze, w seksoholizmie orgazm nie daje ci żadnej przyjemności. Po drugie, jeśli widzisz, że seks ma negatywny wpływ na twoje zdrowie, życie, rozwala ci system i nie panujesz nad tym, to masz problem. W książce jest historia, gdy jeden z bohaterów masturbuje się aż do krwi.

Jeśli chodzi o mówienie o seksie w mediach. Jeśli zobaczysz sobie film „Wstyd” lub „Nimfomankę” albo na przykład „Rocko” – film na Netflixie o gwieździe porno, to wszystko to ubrane jest w bardzo ładny anturaż. Zawsze są tam ładne kobiety, ładne wnętrza i całkiem ciekawa historia. W mojej książce ten problem przedstawiony jest zupełnie inaczej. Nie ma „ładnej okładki”. Czym brudniej, czym straszniej, czym bardziej anonimowo, tym dla nich lepiej, bo ta „obrzydliwość” to dla nich kolejna granica, którą mogą przekroczyć. W jakiś sposób sami budują w sobie to poczucie winy.

Czyli dla seksoholika seks nie jest czymś przyjemnym, ładnym, pięknym? Dla seksoholika seks to obrzydzenie, ból i wstyd?
Dokładnie tak. Ja też miałem duży problem ze zrozumieniem, co dzieje się w głowie seksoholika, ale tu z pomocą przyszłą mi Agata Loewe, która pracuje z takimi osobami. To psycholożka i współzałożycielka Instytutu Pozytywnej Seksualności. Jak działa seksoholik? W momencie, w którym jest jakiś trigger – coś, co powoduje stres, nerwy, niepewność, jedna osoba zacznie się drapać, druga sięgnie po wino czy zapali papierosa. Natomiast seksoholik sięga po seks. To jest bardzo impulsywne.
Co prawda WHO nie uznaje seksoholizmu jako choroby. Mówi się, że być może zostanie wpisany na listę, ale jest zbyt mało badań. Poza tym seksoholizm dzieli i polaryzuje ludzi, również ekspertów. Jedni uważają, że to jest choroba. Drudzy, że to są po prostu kompulsywno-behawioralne zaburzenia. Jest też spora grupa osób, które uważają, że seksoholizm został wymyślony na potrzeby tego, żeby ludzie mogli tłumaczyć się ze swoich lubieżnych zachowań. To jest też bardzo problematyczne.

Rozumiem, że nie łatwo pisze się o seksoholizmie i go tłumaczy…
Ciężko się o nim pisze też dlatego, że nasz język jest bardzo ubogi, jeśli chodzi o nazewnictwo w temacie seksu czy nazewnictwo części ciała. Czasami nawet dzwoniłem do znajomych, by podpytać, jak mógłbym coś nazwać, by znaleźć odpowiedni synonim do słowa penis czy wagina. Nagle okazuje się, że tych synonimów na odpowiednim, literackim poziomie wcale nie ma!

Nie ma języka, ale czy nie ma tematu? Seksoholizm to temat tabu czy tak marginalny problem, że mało interesujący na main streamu?
Problem z seksoholizmem ma 5 proc. naszego społeczeństwa. To są oficjalne dane, a nie wiadomo, jak wielka to jest skala w „podziemiu”. Twoim zdaniem to mało? O seksoholizmie się nie mówi, bo o seksie też mimo wszystko niewiele się mówi. Temat seksu nadal jest tematem tabu i czymś, co powoduje wstyd, szczególnie jeśli jesteś kobietą.

Wyobraź sobie, że jakaś kobieta mówi swoim znajomym: Co oni pomyślą? Z pewnością, że jest to puszczalska laska, którą można mieć ot, tak. Jak facet coś takiego powie, to będą mówić: „Wow, ma super libido, zdrowy chłop!”. Kobieta seksoholiczka ma znacznie trudniej. W książce opisana jest historia kobiety, która przyszła na terapię i zaczęła opowiadać o swoim seksoholizmie w towarzystwie alkoholików i narkomanów. Szybko zaczęli z niej żartować i nie pomagali jej wyjść z nałogu, zapraszając ją do seksu. Ona nie była w stanie powiedzieć nie. To tak jakby alkoholikowi postawić na nocnym stoliku butelkę wódki. Ta dziewczyna szybko została usunięta z państwowego odwyku. Zarzucono jej, że przyszła na odwyk tylko i wyłącznie po to, by mieć łatwy dostęp do mężczyzn. Najgorsze jest, gdy przychodzisz do specjalisty, prosić o pomoc, a jesteś uznana za dziwkę.

O seksoholizmie niewiele się mówi, ale to nie znaczy, że ten problem nie istnieje. To nie jest żadna egzotyka, ani nic nowego pod słońcem. Też jest tak, że cała narracja o seksoholizmie jest mocno skomercjalizowana. Jest całe grono specjalistów, którzy mówią, że znają metody na leczenie seksoholizmu, ale to często nijak się ma do prawdziwej terapii.

Do kogo w takim razie taka osoba powinna się zgłosić?
Szukajmy dobrych, sprawdzonych i zaufanych seksuologów. To musi być ktoś, kto ma bardzo otwartą głowę, a nie każdy seksuolog taką ma.

Wchodzisz coraz bardziej w mroczne zakamarki człowieka. Co zatem planujesz następnego po „Seksoholikach”? Pytam i już trochę się boję…
Wracam do tematyki wojennej. Będzie to opowieść o ostatniej żyjącej przedstawicielce grupy „Kobiety Pistolety”. Moja bohaterka bardzo mocno chwyciła mnie za serce, a tłem będzie historia obozu koncentracyjnego w Stutthofie.

Wiesz, chciałbym kiedyś wrócić do tych rozmów z więźniami skazanymi za pedofilię. Chciałbym usłyszeć, co te osoby czują, co w nich jest. To jest niesamowite, że oni nie potrafią się pohamować. Trochę jak moim bohaterowie w „Seksoholikach”. Chciałbym też napisać książkę o fetyszystach, bo to też jest bardzo ciekawe, jakie dziwne rzeczy ludzie robią w łóżku i poza tym łóżkiem, które sprawiają im przyjemność. Wielu z nich nie rozumiem, ale napisać o nich chciałbym. (śmiech)

Powiedz mi, jak siedzisz w tych niezbyt miłych ludzkich bebechach, to jakie masz wrażenie. Tego ludzkiego zła było więcej w czasie wojny czy w czasie pokoju? A może to nie ma znaczenia, w jakich czasach żyjemy?
Walka o życie na pewno powoduje, że zachowania atawistyczne się uruchamiają. Nigdy nie wiesz, czy w sytuacji podbramkowej wyjdzie z ciebie anioł czy diabeł. Ja często zastanawiam się, co ja bym zrobił, gdybym był na miejscu tych kobiet z Powstania Warszawskiego, więźniów obozów koncentracyjnych itp.? Czy wydałbym tych Żydów Niemcom, licząc na to, że dzięki temu przeżyję, a może stałbym się członkiem AK i walczył o niepodległą Polskę? Tego nie wiem i mam nadzieję, że nigdy się nie dowiem. Chyba nikt nie może być pewny w tym temacie, a przecież i bez wojny czasami sami siebie zaskakujemy, negatywnie lub pozytywnie.

Myślę sobie, że ci Twoi seksoholicy są trochę jak na wojnie!
Na pewno toczą wojnę sami ze sobą i myślę, że to jedna z najtrudniejszych i najokrutniejszych wojen. Czasami ktoś wygląda na zewnątrz na szczęśliwego, pogodzonego z życiem i spełnionego człowieka, a nie wiesz, że toczy się w nim wielki dramat.

PRZECZYTAJ TEŻ: