MARYLA RODOWICZ

Jest dowcipny, przystojny, bardzo skrupulatny i drobiazgowy. Po prostu – wyjątkowy. To Marcin, mój wielbiciel. Zaczął się interesować moją muzyką, gdy jeszcze był uczniem liceum i miał ksywę „Qdłaty”, z powodu burzy włosów. Teraz jest poważnym architektem po trzydziestce. I z zaangażowaniem dokumentuje moją twórczość. Wygrzebał z archiwów radiowych wszystkie moje unikatowe nagrania! A potem wpadł na pomysł, by wydać moją antologię, czyli płyty z lat 70. i 80. Do tego 111 nagrań niepublikowanych ukazało się pod nazwą „Rarytasy”. Pracował nad tym projektem siedem lat! Taki fan to rarytas.

ROBERT GAWLIŃSKI

Był rok 1983. Grałem z zespołem Madame. Byłem lekkoduchem otoczonym wianuszkiem fanek. Monika wśród nich była szczególna. Miała siedemnaście lat i przekonanie, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Nie wiem, jakich czarów użyła, ale gdy zderzyliśmy się w drzwiach klubu Park, odlecieliśmy z miłości. A potem najwierniejsza fanka została moją żoną, z czasem – menedżerem Wilków. Łączenie tych ról rodzi pewne napięcia. Ale jesteśmy niezniszczalni, jak nasze zdjęcie ślubne. Zakład, w którym go robiliśmy, spalił się. Ocalało jedno zdjęcie, które wisiało na wystawie. Nasze.

GRAŻYNA BRODZIŃSKA

Od kilku lat na moje koncerty przyjeżdża młody człowiek mieszkający w Wielkiej Brytanii. Kiedyś przyjeżdżał sam, teraz z rodziną i zawsze z kwiatami. Wspominałam nieraz podczas spotkań z publicznością, że jestem pod wrażeniem talentu Barbry Streisand i chciałabym zobaczyć jej występ na żywo, co nie jest łatwe, bo koncertuje rzadko. Jakież było moje zaskoczenie, gdy pewnego dnia w garderobie pojawiły się kwiaty z dołączoną kopertą, a w niej zaproszenia na koncert do Amsterdamu! Prezent właśnie od tego wielbiciela. Inny fan, pan Piotr, marzy, aby zaśpiewać ze mną w duecie. Zaczął chodzić na lekcje śpiewu. Przysyła mi co jakiś czas mp3, aby pochwalić się, jakie robi postępy. Mam też fanów, od których dostaję – jako gest sympatii – różnego rodzaju drobiazgi, na przykład mały brylancik na złotym łańcuszku z podpisem „Od wielbiciela talentu”. Inny fan po jednej z moich arii podbiegł do sceny, zdjął z szyi krawat i wręczył mi go jak największy skarb. Za ten gest spontanicznego uwielbienia dostał od publiczności brawa.