The Ordinary Peeling Solutions – czy faktycznie daje efekt jak z salonu?

Trzeba przyznać, że kultowy peeling z kwasami AHA i BHA The Ordinary nie jest zbyt fotogeniczny – po nałożeniu go na skórę wyglądamy jakbyśmy wybierały się na imprezę Halloween. Nie bez powodu zyskał przydomek „krwawego peelingu”. Mimo to, stał się swoistą gwiazdą Instagrama – a internauci masowo wrzucają sobie zdjęcia z charakterystyczną, krwistą emulsją na twarzy. Swoją popularność zawdzięcza jednak nie tylko rubinowej barwie. Peeling The Ordinary to chyba jeden z najsilniejszych preparatów złuszczających do domowego użytku, jaki można znaleźć na rynku.

32-procentowe stężenie kwasów AHA (30%) i BHA (2%) to kombinacja, jaką zwykle spotykamy wyłącznie w gabinecie. Swoim działaniem również przypomina bardziej profesjonalne preparaty złuszczające. Trzeba przyznać, że po peelingu skóra faktycznie jest wygładzona i odświeżona, a pory wyraźnie zwężone. Tuż po zmyciu preparatu skóra może być zaczerwieniona, ale rumień schodzi po około kilkunastu minutach. Regularnie stosowany, daje naprawdę świetne efekty, porównywalne do zabiegów gabinetowych.

Czy "krwawy peeling" z kwasami jest dla każdej skóry?

Kwasy AHA i BHA docenią zwłaszcza osoby z cerą trądzikową, tłustą i mieszaną w kierunku tłustej. Zarówno kwas glikolowy, który jest bazą produktu, jak i kwas salicylowy (2%) mają silne działanie seboregulujące i antybakteryjne, co pomaga dogłębnie oczyścić pory i zmniejszyć ilość wyprysków. Kluczowe jest jednak trzymanie się kilku zasad. Po pierwsze: nie stosuj go częściej niż raz w tygodniu – zwłaszcza, gdy mówimy o tak wysokim stężeniu. Po drugie: nie trzymaj go na skórze dłużej niż zaleca producent (w przypadku AHA BHA Solutions to 10 minut). Po trzecie: zawsze zrób próbę uczuleniową w mało widocznym miejscu. I najważniejsza zasada: nigdy nie zapominaj o ochronie UV w ciągu dnia

Stosowanie kwasów w wysokich, niemalże profesjonalnych stężeniach, wymaga od nas także trochę wprawy i znajomości własnej skóry. Zachwycone efektami mamy tendencję do nadużywania kosmetyków na bazie kwasów AHA i BHA i stosowania kilku preparatów na bazie tych składników naraz. Tymczasem skóra nie może być poddawana nieustannej stymulacji, bo może się to skończyć jej uwrażliwieniem. Warto więc zachować odstępy pomiędzy zabiegami i nie używać równolegle innych kosmetyków z kwasami. W ramach jednego schematu pielęgnacyjnego nie powinno się też łączyć ich z innymi substancjami aktywnymi, takimi jak retinol, niacynamid czy witamina C. Mają one podobne działanie do kwasów - więc taka kumulacja może się okazać dla skóry niekorzystna. 

Co jeśli masz wrażliwą skórę?

Kwasy AHA i BHA w wysokich stężeniach mogą być zbyt silne dla wrażliwszych skór. "Krwawy peeling" dla wielu z nas może być zbyt mocny, zwłaszcza, jeśli Twoja skóra nie jest przyzwyczajona do kwasów. Jeśli nigdy nie stosowałaś chemicznej eksfoliacji, lepiej zacząć od innych, delikatniejszych kosmetyków z kwasami - np. od toniku z kwasem glikolowym.

Jeśli masz skłonność do rumienia, cerę naczynkową, wrażliwą lub bardzo suchą skórę – lepiej sięgnąć po łagodniejsze preparaty. Dobrze sprawdzą się kwasy o większych cząsteczkach, które wolniej penetrują skórę i powodują podrażnienia – np. kwas migdałowy.

Jeśli masz problem z rozszerzonymi porami, dobrze sprawdzi się też kwas mlekowy.

Zobacz także:

Wrażliwe cery lubią też kwasy PHA (kwas laktobionowy i glukonolakton), które działają bardzo łagodnie, a do tego (w niższych stężeniach) pomagają nawilżyć skórę. Peeling na bazie kwasów AHA i BHA niestety może uwrażliwiać problemowe skóry – więc lepiej zastąpić go łagodniejszym złuszczaniem.