Przyszła na świat w najmniej odpowiednim dla niego czasie, gdy był w trakcie budowy technologicznego imperium, które później przez lata przynosiło mu ogromne zyski. Steve Jobs od dnia narodzin udawał, że Lisa nie jest jego córką, choć sam wybrał jej imię, a później na jej cześć nazwał tak też nowy komputer marki Apple. Mimo to, żył tak, jakby jego pierworodne dziecko nie istniało, kompletnie się od niej odcinając.

Lisa Brennan Jobs: "błąd tatusia"?

Steve Jobs od momentu przyjścia na świat córki publicznie zaprzeczał informacjom o ojcostwie. Nazywał ją wpadką, pomyłką i błędem. Pierworodna córka Steve'a Jobsa nigdy jednak nie próbowała prostować prawdy. Przemilczała sytuację, gdy zobaczyła, że w biografii ojca na stronie Apple istnieje informacja o trójce dzieci, choć w rzeczywistości było ich czworo. Sama siebie określa mianem "kiepskiej części historii geniusza". Pierwszy raz o życiu jako, jak mówiła młodsza córka Jobsa, "błąd tatusia" opowiedziała w swojej książce w 2018 roku, 7 lat po śmierci ojca. Biografia nosi tytuł "Płotka", podobno tak właśnie na Lisę mówił Steve Jobs. Książka wywołała niemałe kontrowersje w bliskim kręgu rodziny Jobs i tych, którzy od lat pracowali w firmie Apple. "Sportretowany Steve nie jest tym samym mężczyzną, którego znaliśmy. On ją kochał" - pisała rodzina Jobs.

Matka Lisy, hipiska Chrisann Brennan poznała Jobsa jeszcze w czasach liceum. Para wielokrotnie rozstawała się i wracał do siebie, a ostatni raz Jobs porzucił matkę swojego dziecka tuż przed porodem. Choć biznesman nie był zachwycony z narodzin córki, jako pierwszy zasugerował imię dla dziewczynki. Mimo to Jobs długo pozostawał nieobecny w życiu córki.

To zmieniło się dopiero po tym, jak testy DNA potwierdziły ojcostwo, a Jobs przegrał w sądzie sprawę o finansowe wsparcie Chrisann i Lisy. Wtedy zaczął odwiedzać córkę.  Jak czytamy w pamiętnikach Lisy, dziewczynka bardzo czekała na jego wizyty, jednak gdy się pojawiał, nie mówił zbyt wiele i większość czasu spędzali w ciszy. Gdy kiedyś zapytała go, czy nazwał jeden z komputerów (model Lisa pojawił się w sprzedaży w 1983 roku) jej imieniem, zaprzeczył. Jednak kilka lat później okazało się, że imię córki faktycznie było dla niego inspiracją.

Steve Jobs nie wspierał finansowo córki

Steve Jobs nie był zbyt hojny ani w słowach, ani w kwestiach finansowych. Poza nakazanymi przez sąd wpłatami, nie wspierał dodatkowo Lisy i jej matki, choć w tym samym czasie zyskał status multimilionera. Lisa wspomina, że zanim ukończyła 7 lat, przeprowadzały się z mamą kilkanaście razy, pomieszkując u znajomych i wynajmując tanie pokoje. W końcu matka Lisy wniosła do sądu sprawę o alimenty. Choć Jobs szedł w zaparte i wyrzekał się córki oraz jakiejkolwiek znajomości z jej matką, testy DNA nie pozostawiły wątpliwości. Sprawa sądowa zakończyła się 8 grudnia 1980 roku. 4 dni później firma Apple weszła na giełdę, dzięki czemu majątek Jobs'a wzrósł o 200 mln dolarów. Z tej okazji podniósł wysokość alimentów o 500 dolarów.

Pomimo wypierania się córki, Steve Jobs nosił zdjęcie Lisy w portfelu, a gdy ta mając 9 lat zapragnęła nosić nazwisko ojca, entuzjastycznie się zgodził. Dziewczynce zdarzało się również nocować w willi ojca. Pewnego razu zapytała go, czy będzie mogła po nim dostać Porsche, którym odwoził ją do domu. 

- Absolutnie nie. Nie dostaniesz nic, rozumiesz? Absolutnie nic! – miał powiedzieć Steve Jobs swojej córce.

Zobacz także:

Śmierć zbliżyła Jobs'a do córki

W 2003 roku o Jobs'a wykryto nowotwór trzustki. Choroba męczyła go 8 lat. Lisa opisuje swoje ostatnie spotkanie z ojcem, tuż przed jego śmiercią w październiku 2011 roku. Jobs ostatnie miesiące życia spędził przykuty do łóżka. Lisa często odwiedzała ojca. Pewnego razu podczas jednej z takich wizyt miał jej powiedzieć, że „czuć od niej zapach jak z toalety” (chodziło o różaną mgiełkę zapachową), choć chwilę wcześniej normalnie rozmawiali i uśmiechali się do siebie. Jak przyznała kiedyś matka Lisy, Chrisann Brennan, Jobs bardzo żałował tego, że początkowo wyparł się ojcostwa i chciał odbudować swoją relację z córką.

 Steve wiele razy przepraszał za swoje zachowanie zarówno mnie, jak i Lisę. Przyznał, że nie wziął odpowiedzialności wtedy, kiedy powinien i było mu przykro – wyznała Chrisann Brennan.