Protesty LGBT: nadmierna gorliwość policji, spontaniczny protest

W piątek, 7 sierpnia, przed warszawską siedzibą Kampanii Przeciw Homofobii na warszawskim Solcu, odbył się nieplanowany protest przeciwko kontrowersyjnej decyzji sądu. Chodzi o natychmiastowe rozpatrzenie sprawy aktywistki LGBT, Margot, która została skazana na 2 miesiące aresztu za zatrzymanie i uszkodzenie homofobicznej furgonetki furgonetki fundacji Prawo do życia.

Początkowo pokojowa atmosfera zgromadzenia nabrała temperatury wrzenia. Do starcia doszło między kilkudziesięcioma protestującymi i kordonem policji. Doszło do przepychanek i zatrzymań uczestników protestu. Według relacji rzecznika Komendy Stołecznej Policji Sylwestra Marczaka, policja interweniowała w obawie o bezpieczeństwo funkcjonariuszy.

„Po wprowadzeniu (Margot) do radiowozu tłum zaatakował radiowóz m.in. skacząc po nim. Policja zatrzymała najbardziej agresywne osoby.[…] Mamy do czynienia z agresywnym tłumem i sytuacją, która nie ma prawa się wydarzyć - przekonywał na antenie TVN24, Sylwester Marczak.

Zobacz też: Krajobraz po polsko-polskiej bitwie. Kto weźmie odpowiedzialność za tę machinę nienawiści?

Protesty LGBT: "siła stała się jedynym argumentem obecnej władzy"

Skąd tak wielkie emocje wśród aktywistów LGBT tłumaczy Mirosława Makuchowska z Kampanii Przeciw Homofobii. „Środki zastosowane wobec Margot są "nadmierne", dlatego "tłum pod wpływem emocji działał w taki sposób, jaki działał", powiedziała dziennikarzom TVN. Tego samego zdania jest Stowarzyszenie walczące o prawa osób LGBT.

"Dzisiejszy dzień udowadnia, że siła stała się jedynym argumentem obecnej władzy. Jedna z aktywistek została aresztowana na dwa miesiące, zastosowano wobec niej środek zapobiegawczy zarezerwowany dla osób popełniających najcięższe przestępstwa", napisali na Instagramie.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Anna Dziewit Meller (@anna_dziewit_meller) Sie 8, 2020 o 12:24 PDT

Poza tym sprzeczne reakcje budzi sposób zatrzymania aktywistki. Jak relacjonuje Grupa Stonewall, Margot chciała oddać się dobrowolnie w ręce policji w siedzibie KPH. Bezskutecznie. Nie została tam zatrzymana. Jednak dopiero wraz z protestującymi przeciwko jej zatrzymaniu została zatrzymana „przez nieoznakowanych funkcjonariuszy i umieszczona w nieoznakowanym radiowozie”.

„Na miejscu było wielu dziennikarzy oraz posłowie i posłanki, m.in. Maciej Gdula, Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, Magdalena Filiks.
Protestujący blokowali odjazd radiowozu. Policjanci użyli siły. Jak informują świadkowie, osoby uczestniczące w proteście były wyciągane pojedynczo z kordonu otaczającego samochód. Wg relacji, dostało się również dziennikarzom a nawet jednej z posłanek, która została uderzona.

Policja nie poprzedziła użycia siły żadnym komunikatem, nie próbowano rozwiązać sytuacji pokojowo. W końcu policjantom udało się odjechać radiowozem z Krakowskiego Przedmieścia”.
Nie mamy wątpliwości, że kolejne tygodnie przyniosą kolejne represje ze strony władzy. Nie zgadzamy się na to”,  tak wczorajsze wydarzenia relacjonowała Grupa Stonewall w mediach społecznościowych.

Pod tym wpisem jeden z komentatorów, zaapelował do Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich, o reakcję. Ten błyskawicznie odpisał, „że nie zajmuje się niczym innym od kilku godzin”.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Stop bzdurom! (@stopbzdurom) Lip 31, 2020 o 11:47 PDT

Protest aktywistów LGBT: komentarz Trzaskowskiego, Twardocha, Margot

Na reakcję opinii publicznej, polityków i ludzi kultury nie trzeba było długo czekać. Do zatrzymań oraz do kwestii aresztowania aktywistki LGBT Margot odniósł się jeszcze tego samego dnia prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski.

Zobacz także:


„Działanie aresztowanej dziś aktywistki to wyraz bezsilności i krzyk niezgody na akt nienawiści. Dziwi mnie fakt, że w takiej sprawie zastosowano areszt. Nie wierzę w przypadkowość ostatnich działań władzy i organów ścigania. Władza cynicznie dąży do zaognienia sytuacji w Polsce i próbuje nas dzielić i napuszczać na siebie. To, co dzieje się dziś na ulicach mojego miasta przypomina metody znane z poprzedniej epoki. Nie umiem zaakceptować tego, że twardy sprzeciw wobec mowy nienawiści i obrażania ludzi spotyka się z taką reakcją władzy. Prawa trzeba przestrzegać, ale prawo zawsze musi bronić słabszych”, napisał na fejsbuku Rafał Trzaskowski.

Zobacz też: Powstańcy apelują o wsparcie osób LGBT+: "Walczyliśmy o godność i szacunek dla wszystkich ludzi"

W tonie gorzkiego cynizmu wypowiedział się też Szczepan Twardoch, który nie kryje wielkiego lęku o przyszłość polskiej demokracji w obliczu ostatnich wydarzeń w kraju.

"W Polsce instytucja aresztu nadużywana jest od lat (vide "areszt wydobywczy"), co oczywiście nikomu nie przeszkadzało, póki chodziło o jakichś tam łebków, co pod blokiem rzekomo opylili trzy dżojnty koledze, bo sami sobie byli winni, wiadomo. Mogli se firmę założyć, a nie wystawać pod trzepakiem.

Tym niemniej, te dwa miesiące aresztu dla działaczki LGBT, przy zarzutach o udział w zwykłej ulicznej szarpaninie, do jakich dochodzi przy okazji każdej demonstracji, jest oburzającą, skandaliczną represją, której oczywistym dla każdego powodem jest tło ideologiczne, stanowiący europejską normę światopogląd, niemądry opór wobec którego panująca władza uznała za poręczne spoiwo do elektoratu.

Nie mam pojęcia jakie tam buldogi pod dywanem ręcznie tą prokuraturą posterowały, czy to pan minister Ziobro idzie na zderzenie z frakcją umiarkowaną, czy ktoś uznał, że warto, by ludzie o czymś innym gadali, niż o kolejnych rekordach zarażeń, ale to nie ma znaczenia.

Represjonowanie ludzi przy pomocy legalnych, ale absolutnie w tym wypadku nieadekwatnych narzędzi za to, jakie - legalne - poglądy głoszą jest oburzające i haniebne. Miałbym nadzieję, że prawnicy, którzy przyłożyli do tego rękę zostaną zapamiętani, do momentu w którym PiS straci władzę (a straci), ale nie jestem idiotą i pamiętam, gdzie po 1989 roku znaleźli się prawnicy, zajmujący się wcześniej prześladowaniem opozycji. Prawnicy zawsze spadają na cztery łapy.

Bardzo mi szkoda tej dziewczyny. W cywilizowanym kraju w Europie nie groziłby jej takie represje. W Rosji owszem.

I dlatego szkoda mi również Polski", napisał w mediach społecznościowych.

Jak sprawę skomentowali aktywiści z kolektywu "Stop bzdurom" odpowiedzialni za to całe (jakże potrzebne) zamieszanie?

"Myślicie, że spanie na dołku nas złamie? Miałyśmy świetne wakacje. Polecamy aresztowe biblioteki (najgorsze lektury na świecie!) i kanapki z wegańskim pasztetem.

Weźcie przestańcie zawijać nas z cudzych mieszkań i ulic, to się robi stalkerskie. Po jedną z zatrzymanych psiarskie pojechały 900km na Pogórze Przemyskie i z powrotem. Pozdrawiamy wycieczkowiczów!

Odzyskałyśmy sznurówki, stringi, kontrabandowe naklejki i śmieci z kieszeni. Jak pozbieramy to wszystko do kupy, to wrzucimy dłuższego posta o policji i hostelu wypoczynkowym „Dołek”.

Dziękujemy wam wszystkim jeszcze raz. Trzymajcie się w tej P*lsce!", napisali na swoim instagramowym profilu.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Post udostępniony przez Stop bzdurom! (@stopbzdurom) Sie 5, 2020 o 10:17 PDT