Jest Pani autorką ponad 30 powieści. Jaki wyglądały początki Pani literackiej przygody?

Na początku była… szalona wyobraźnia. I tak zostało do dziś. A przygoda z pisaniem zaczęła się dawno temu, pierwszą książkę napisałam jako dziesięcioletnia dziewczynka. Zawsze miałam całą baterię pomysłów, kiedyś w szkole średniej stworzyłam pięć wypracowań na długiej przerwie dla pięciu koleżanek i każde było inne. Wymyślanie historii, kreowanie postaci bohaterów, to zawsze stanowiło dla mnie formę zabawy, ucieczki od świata. Potem zaczęłam pisać dla siebie, do przysłowiowej szuflady. Pisanie traktowałam jako formę terapii, ucieczkę od zmartwień i chwilę relaksu, kiedy mogłam uciec do tworzonego przeze mnie świata. Ponad dziesięć lat temu, za namową przyjaciółek, wysłałam pierwsze książki do wydawców i tak w styczniu 2010 roku ukazała się moja debiutancka powieść „Bez przebaczenia” (która właśnie teraz jest wznowiona w wydawnictwie Burda Książki, a w przyszłym roku ukaże się jej kontynuacja, zatytułowana „Bez pożegnania”). Z czasem przerodziło się to w coś poważnego i tak pasja stała się moją codziennością, moją pracą. Która nieprzerwanie dostarcza mi ogrom radości i emocji.

Książka „Kastor. Bezlitosna siła” rozpoczyna całkiem nową serię - zapowiada się niepokojąco?

O tak, to seria, której napisanie wiele mnie kosztowało. Jest tutaj dramatyczna przeszłość bohaterów, molestowanie, wykorzystywanie seksualne, znęcanie się nad dziećmi, brutalne walki, seks i… uzdrawiająca siła miłości. To właśnie miłość, wbrew pozorom, jest tym uczuciem, które pokonuje demony przeszłości i daje bezlitosną siłę moim bohaterom, aby walczyli i wciąż mieli nadzieję, że może być lepiej.

Ile tomów mogą spodziewać się Pani czytelnicy?

Seria „Bezlitosna siła” składa się z czterech tomów, zatytułowanych, kolejno: Kastor, Polluks, Saturn, Mars. Wszystkie tomy są już napisane.

Skąd pomysł, aby historię umieścić w środowisku MMA?

Zobacz także:

Zaczęło się w 2017 roku, kiedy odwiedziłam szkołę boksu Odra Opole. Szkoła ta należy do syna jednej z moich czytelniczek i serdecznych koleżanek. Tam poznałam młodych ludzi, którzy często, niejednokrotnie będąc na zakręcie życiowym, odnaleźli swoją drogę, właśnie poprzez uprawianie sportu, w tym przypadku boksu. Potem jeździłam na gale boksu i MMA, miałam okazję podpatrywać zawodników, trenerów i wymyśliłam historię czterech mężczyzn, którzy walczą w podziemiu i czterech kobiet, które prowadzą fundację pomocy kobietom „FemiHelp”. Chciałam przeciwstawić dwa światy, które w mojej historii mocno się ze sobą łączą, a bohaterowie odnajdują miłość, szczęście i odzyskują wiarę w drugiego człowieka. Seria „Bezlitosna siła” to także historia sensacyjna, pełna tajemnic i niespodziewanych zwrotów akcji.

Jak na prawdziwą dilerkę emocji przystało i w „Kastorze” dostarcza ich Pani cały wachlarz. Jednak w tej serii jest wiele bardzo trudnych emocji. Mamy tu historię kobiety, którą doświadczyła męskiej brutalności. Czy łatwo po napisaniu powieści odciąć się od tak silnych przeżyć?

Nigdy nie jest łatwo, gdyż pracując nad książką, wchodzę całą sobą w świat bohaterów, żyję ich życiem, czuję ich ból, myślę tak jak oni. W „Kastorze” i w kolejnych tomach tego bólu było aż nadto, a kiedy opisywałam tragiczne i dramatyczne losy moich bohaterów, zwłaszcza kobiet, odczuwałam ten ból w dwójnasób. Myślę, że pisarz nie jest w stanie przekazać tego inaczej, zawsze oddaje cząstkę siebie i potem naprawdę trzeba swego rodzaju „resetu”, aby móc się oczyścić i zacząć normalnie funkcjonować. I powoli wracać do świata realnego, oczywiście do momentu, kiedy nowa historia i nowi bohaterowie porwą twórcę w całkiem nowy świat.

Czy podczas pracy nad „Kastorem” miała Pani kontakt z kobietami, które doświadczyły przemocy?

Oczywiście. Oprócz researchu dotyczącego walk MMA, zbierałam także materiał niezbędny do stworzenia środowiska fundacji „FemiHelp”, robiłam to bezpośrednio u źródeł.  Rozmawiałam z panią psycholog, która prowadziła pacjentki molestowane i udało mi się także nawiązać kontakt z kobietą, która padła ofiarą przemocy psychicznej i fizycznej ze strony najbliższej osoby. To bardzo ciężki materiał, o wielkim ładunku emocjonalnym.

Opisuje Pani trochę mroczny i niebezpieczny świat. To tak dla zachowania równowagi po całkiem innej rzeczywistości, którą zaprezentowała Pani w poprzedniej swojej książce „Randka z Hugo Bosym?

Niejednokrotnie mówiłam w różnych wywiadach, że w swojej twórczości uprawiam, tak zwany, płodozmian. Moje powieści to wielki gatunkowy miks, zawsze mówię o sobie, że jestem autorką książek o miłości, ale ta miłość osadzona jest w różnym świecie fabularnym. Czasami jest to typowy romans, innym razem dramat sensacyjny, kryminał, thriller lub komedia. Wszystko zależy od pomysłu, jaki w danym momencie pojawi się w mojej głowie, a także od mojej wewnętrznej potrzeby opowiedzenia danej historii. Moi czytelnicy przyzwyczaili się już do tego, że każda powieść jest inna i nigdy nie wiedzą, czego mogą się po mnie spodziewać.