Anna Pałka to pierwsza kobieta na świecie, która ukończyła wyzwanie "Iron Macho" i przepłynęła na kitesurfingu odcinek 300 km wzdłuż wybrzeża Brazylii. Kilka lat temu postanowiła zrezygnować z miejskiego życia na rzecz słońca, błękitu morza, a tak naprawdę poszukiwania radości z życia. Od tamtej pory jej biurem jest plaża. Ania, absolwentka warszawskiej Akademii Wychowania Fizycznego, jest nauczycielem kitesurfingu i windsurfingu. Prowadzi też swoją markę ze sportowymi ubraniami dla kobiet. Poznajcie tą szaloną blond piękność, która ma w sobie tyle słonecznej energii, że – choć spotkałyśmy się w centrum Warszawy – na kilka godzin przeniosłyśmy się do świata rajskich wysp, szumiących fal i słonecznych plaż.

Kobieta.pl: Jesteś w ciągłym biegu za słońcem, pomiędzy Grecją, Brazylią i innymi egzotycznymi zakątkami świata. Gdzie zmierzasz teraz?

Anna Pałka: Aktualnie mam przystanek w Polsce, bo tu chciałabym zająć się przez jakiś czas promocją mojej marki. Mieszkając w Brazylii, poznałam wiele niszowych projektantek, które robią swoje kostiumy kąpielowe, które każdy chce mieć, bo są nie tylko piękne, ale też unikalne. To Brazylijki mnie zainspirowały do stworzenia konceptu na moją markę. One często mają pełniejsze kształty, a mimo to zakładają kostiumy, które często składają się z jednego sznureczka. Mimo większych pośladków, na plaży w Brazylii zobaczysz głównie stringi czy mocno wycięte figi, zwane u nas nieprzypadkowo brazylijskimi. I co najpiękniejsze: mimo tych pełnych kształtów, wyglądają w nich niesamowicie seksownie. One po prostu kochają podkreślać kobiecość. Czasem mam wrażenie, że kobiety w sporcie zapominają o swojej kobiecości: zakładają męskie, oversizowe bluzy czy t-shirty. Chciałabym dać im alternatywę i pokazać, że można uprawiać sport i jednocześnie czuć się seksownie i kobieco.

Chyba faktycznie jest tak jak mówisz, że sport i kobiecość rzadko idą w parze. Kobieta sportowiec zwykle kojarzy się z muskulaturą, a nie seksapilem.

No właśnie, kobieta w sporcie to chłopczyca. I moda też to w jakiś sposób narzuca. Choć pojawiają się na rynku firmy ze sportową modą kobiecą, to tendencja jest taka, że albo podkreślają kobiecość albo są mega sportowe. Nie ma czegoś takiego, że to jest sportowe, ale mimo tego fajnie się można w tym poruszać. Bo niestety moje doświadczenia są takie, że jak uprawiam sport w wyciętej piance to tu mi coś wyleci, tu się podciągnie… fajnie to wygląda jak stoję, ale jak pływam to już nie za bardzo się sprawdza.

Wspomniałaś o pływaniu: jak wygląda życie na plaży? Czy środowisko surferskie to faktycznie luz i beztroska, jak przyjęło się myśleć?

Wydaje mi się, że surferów za bardzo kojarzy się z luzem. Bo tak naprawdę na co dzień jest to praca i tak samo jak w każdym innym zawodzie, tutaj też jest jakiś rytm finansowy, każdy musi się przecież z czegoś utrzymać. Jednak tym co odróżnia „beach life” od typowego miejskiego życia jest fakt, że w świecie surferów znacznie łatwiej jest złapać kontakt z drugim człowiekiem.  Ludzie żyją blisko siebie, we wspólnocie, tworzą mini społeczności. Razem mieszkamy, wspólnie dojeżdżamy do pracy, wychodzimy wieczorem na imprezę czy kolację. Każdy ma inną historię, inny tryb życia i dzielenie się tymi doświadczeniami ma super wpływ na rozwój osobisty.

Zobacz także:

Poznawanie nowych ludzi faktycznie ma ogromny wpływ na rozwój osobisty. To też wspaniały i bardzo wzbogacający aspekt podróżowania, nie sądzisz?

Oj, zdecydowanie. Ostatnio zauważyłam, że od kiedy podróżuję to diametralnie zmieniło się np. moje podejście do problemu. I to właśnie dzięki temu ile ludzi poznałam, ile nowych perspektyw zobaczyłam. Zawsze mówię, że w podróżowaniu to ludzie mogą zrobić ci największą krzywdę, ale też mogą ci dać największą pomoc. W sytuacjach, gdy byłam sama i już nie wiedziałam, co mam robić to nagle pojawiała się jakaś osoba, dzięki której wszystko się rozwiązywało. To chyba naprawdę jest jakaś opatrzność, która czuwa nad Tobą: otwierasz się na drugiego, często obcego, człowieka, i zamiast krzywdy (w końcu jesteś w obcym miejscu, którego nie znasz, więc o zranienie nie trudno) otrzymujesz pomoc i wsparcie. Dziś wiem, że nawet jeśli jest naprawdę źle to i tak znajdzie się jakieś rozwiązanie. Zaczęłam patrzeć na świat w znacznie bardziej pozytywny sposób, nie ma dziś rzeczy, których się boję, zyskałam większy wewnętrzny luz i pewność siebie.

Jakie miejsca odwiedziłaś podczas swoich podróży? Któreś z nich wspominasz jakoś szczególnie?

Były kraje europejskie jak Grecja czy Norwegia, ale też Filipiny, Tajlandia, Brazylia, dwa lata mieszkałam na Malediwach. I to właśnie Malediwy wspominam szczególnie. Mój szef, już w rozmowie rekrutacyjnej, uprzedzał, że mogę się tam czuć klaustrofobicznie. To jest wyspa trzy km po okręgu. Przyjeżdżając na dwa tygodnie nie stanowi to problemu, ale na rok? Sposobem by nie zwariować było wejście w tą lokalną społeczność, wejście w ten świat. Mieliśmy np. własną gazetę, na tysiąc mieszkańców, czy turnieje piłki siatkowej. Wszyscy się niesamowicie wspierali, żyłam jak w jednej ogromnej rodzinie. A to powoduje, że Twój świat nagle staje się taki kolorowy i duży, że geografia przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie.

Szczególna była też moja podróż do Brazylii. Zawsze marzyłam o tym, żeby pojechać do Brazylii. Byłam na drugim roku studiów, gdy stwierdziłam „dobra, jadę!” Nie miałam z kim pojechać, więc stwierdziłam, że jadę sama. Rodzice byli przerażeni. Ale uparłam się, spakowałam i pojechałam. Miałam ogromne szczęście, trafiłam na dużo osób, które, gdy dowiadywały się, że jestem sama to normalnie brały dzień wolny w pracy i pokazywały mi okolice, zwiedzały ze mną miasto. Takich rzeczy możesz jednak doświadczyć tylko, gdy otworzyć się na świat i drugiego człowieka. Do tej pory, gdy wspominam te momenty, przechodzą mnie dreszcze.

Brazylia jest też szczególna z innego powodu, prawda? To tam udało Ci się dokonać rzeczy wyjątkowej: jako pierwsza kobieta na świecie ukończyłaś wyzwanie "Iron Macho" i przepłynęłaś na kitesurfingu odcinek 300 km wzdłuż wybrzeża Brazylii.

Tak, to prawda. Trzy lata temu mój znajomy zadzwonił do mnie i mówi „Ania, pojedź ze mną do Brazylii zrobić downwind’a.". Nie miałam pojęcia co to jest, więc spytałam "Zrobić co?" "Wspólnie przepłyniemy na kitesurfingu wzdłuż wybrzeża Brazylii." To był światowej klasy windsurfer, więc pomyślałam, że skoro on mówi, że to będzie fajna przygoda, to faktycznie musi tak być. Zgodziłam się i pojechaliśmy, ale zanim zaczęliśmy, znajomy złamał sobie żebra. Wiedziałam, że bez niego nie popłynę. Niemniej jednak pomysł w mojej głowie już został.

I finalnie roku temu dołączyłam do takiej grupy lokalnej „Iron Macho” i wspólnie z nimi przepłynęłam 300 km wzdłuż wybrzeża Brazylii. Płynęliśmy w takim „konwoju” - jeden instruktor z przodu, jeden w środku i jeden na końcu. Do tego auto, które jechało wzdłuż brzegu i kontrolowało czy nikt nie potrzebuje pomocy. Co kilkadziesiąt kilometrów robiliśmy przystanek na banana, wodę i omówienie jak będzie wyglądała dalsza trasa. Spaliśmy w wioskach rybackich albo w takich lokalnych pseudo hostelach. Zajęło nam to 4 dni. W tym roku planuję pokonać dystans 1000 km i być pierwszą kobietą, która zrobi mixa – część dystansu chcę pokonać na kitesurfingu, część na windsurfingu.

Gratulacje! Brzmi to naprawdę niesamowicie. Bardzo lubimy w redakcji słuchać o takich „kobiecych” sukcesach.

Dzięki. Nieskromnie powiem, że widzę na swoim koncie znacznie więcej „kobiecych” sukcesów niż ten, o którym rozmawiamy - czyli konkretny, wyczynowy w postaci przepłynięcia tych 300 km. Sukcesem jest dla mnie, gdy dostaję telefony od moich kursantek, kobiet, które dzwonią i mówią „Ania, chciałam Ci podziękować. Niby tylko tydzień nauki na kitesurfingu, a ja stałam się odważniejsza i pewniejsza siebie. Nie uwierzysz, ale dzięki temu znalazłam w sobie siłę, żeby w końcu podjąć decyzję o zmianie pracy”. Ta siła wynika stąd, że kobiety wchodząc pierwszy raz na morze na kite’cie pokonują swój strach. Kitesurfing jest stosunkowo prosty, więc po kilku dniach możesz już samodzielnie popłynąć, poczuć wiatr we włosach. To taki dziki zryw wolności, który napędza jak mało co. Musisz spróbować!

Oj, jak o tym słyszę, to z wielką przyjemnością spróbuję! Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia na wodzie!