Para lesbijek pobita w autobusie

Melania Geymonat i jej partnerka Chris jechały nocnym autobusem do londyńskiego Camden Town. Gdy jadąca tym samym autobusem grupa młodzieży zorientowała się, że kobiety są parą, zaczęła je zaczepiać. Nie miało to jednak nic wspólnego z przyjazną zaczepką czy gestem poparcia dla społeczności LGBT.

Otoczyli nas i zaczęli mówić naprawdę agresywne rzeczy, o pozycjach seksualnych, lesbijkach, i domagali się, żebyśmy się pocałowały, a oni będą patrzeć – tak o zdarzeniu opowiadała Geymonat w rozmowie dla BBC.

Gdy kobiety odmówiły całowania się, jedna z nich został zaciągnięta na środek autobusu, gdzie mężczyźni zaczęli ją bić. Jej partnerkę, która próbowała jej pomóc, spotkał podobny los. Na koniec mężczyźni ukradli im telefon i torebkę, po czym uciekli. Kobiety trafiły do szpitala, a sprawa na policję. Łącznie zostało aresztowanych pięciu nastoletnich mężczyzn w wieku od 15 do 18 lat. Policja wciąż szuka świadków zdarzenia i osób, które tej nocy podróżowały autobusem N31. Burmistrz Londynu nazwał zdarzenie obrzydliwym i mizoginistycznym. Atak ostro potępiła też brytyjska premier, Theresa May.

Nikt nie powinien być zmuszony do ukrywania tego kim jest, czy kogo kocha. Musimy razem pracować nad wytępieniem niedopuszczalnej przemocy wobec środowiska LBGT – powiedziała May.

Żyjemy w kulturze przemocy

Same zainteresowane, w rozmowie dla BBC, powiedziały, że nigdy nie spodziewały się, że coś takiego może się wydarzyć w Londynie. Choć spotkały się z dyskryminacją ze względu na swoją orientację, to nigdy nie miały poczucia fizycznego zagrożenia.

Wiem, że na świecie jest mnóstwo przemocy, koszmarnej przemocy, która dzieje się codziennie. Trzeba o niej mówić. Dlatego zdecydowałam się opowiedzieć swoją historię – powiedziała Geymonat.

W poście na swoim Facebooku Melania Geymonat zwróciła też uwagę, że żyjemy w czasach, gdy przemoc stała się elementem naszej rzeczywistości, który nikogo nie dziwi. Jej spowszednienie powoduje natomiast, że stajemy się obojętni na przemocowe zachowania. Często dopiero drastyczne obrazy, jak widok zakrwawionej twarzy pobitej dziewczyny, przykuwają naszą uwagę, podczas gdy historia o pobiciu nieopatrzona żadnym zdjęciem przechodzi bez echa. Trzeba przyznać, że Geymonat ma tu dużo racji.

Czytając o takich wydarzeniach, mam ciarki na plecach. Jednak to nie lęk i przerażenie jest u mnie reakcją dominującą. To, co wysuwa się na pierwszy plan, to determinacja, by walczyć o inną rzeczywistość – o świat oparty na równości, tolerancji i poszanowaniu praw drugiego człowieka. Z każdą taką historią utwierdzam się w przekonaniu, że warto walczyć. Bo jest jeszcze wiele do zrobienia. A w końcu zmiana to suma drobnych kroków, które codziennie może podejmować każdy z nas.