Przeżyli razem ponad trzydzieści lat. To były lata tęsknoty i rozstań, ale też miłości i wzajemnego szacunku do siebie. Mąż piosenkarki chce upamiętnić Irenę Jarocką od strony miłowania. Na płycie nagrobkowej na warszawskich Powązkach, gdzie spoczywa Irena Jarocka widnieje napis: "śpiewając miłuję", Pan Michał już wie, że pod swoim nazwiskiem dopisze "miłując istnieję".

O tym, jaką prawdę chciała przekazać ludziom Irena Jarocka w książce "Nie wrócą te lata", o jej pasjach i życiu rozmawiamy z mężem piosenkarki Michałem Sobolewskim.

Podobno namówił Pan Irenę Jarocką do napisania książki. Dlaczego?

Dlatego że Irena miała zdolność komunikowania się i przekazywania szczerze swoich myśli i była bardzo delikatnym, ale jednocześnie super uczciwym człowiekiem, a to się bardzo rzadko spotyka. Była ufna w stosunku do ludzi, ale nie była naiwna. Uważała, że wszystkich należy szanować. Wiedziałem, że jeżeli może przez tę książkę przekazać coś, to przekaże prawdę i miłość. W jej otoczeniu ludzie zawsze czuli się lepiej.

Znaczną część książki stanowią listy Ireny Jarockiej do Pana. Skąd pomysł, żeby listy znalazły się w książce? Część listów to listy prywatne i intymne?

Te listy były zawsze. Jak się poznaliśmy, Irena podarowała mi taką cepeliowską szkatułkę na listy i tam zacząłem te listy odkładać. Kiedy Irena zaczęła pisać biografię, to wszystkie te listy wyjęła i przeczytała. Dopiero później dowiedziałem się, że fragmenty listów znalazły się w jej tekście. W konskwencji, by ujawnić jak cudownym człowiekiem była, zdecydowałem się udostępnić całość listów.

Czy liczył Pan, ile jest tych listów?

Zobacz także:

Nie, ja nie liczyłem, ale ktoś kiedyś policzył, że było ich ponad 140. Ona pisała listy, ale nie zawsze była możliwość ich wysłania, więc zbierała je a później wysyłała, jak ona to nazywała „tasiemce”. Ja dostawałem czasami naraz 20 kartek, czy listów. Miałem lekturę na dwa, trzy dni, żeby to wszystko przetrawić i w końcu odpisać.

Niesamowite ile tych listów powstało. Irena Jarocka w trakcie swoich podróży pisała do Pana o wszystkim: o koncertach, o swoim dniu o tym, co ją boli, o tęsknocie…

Irena chciała się ze mną dzielić wszystkim, co przeżywała. Dzwoniła do mnie po każdym koncercie, żeby opowiedzieć o tym, co się działo oraz chciała wyrzucić z siebie problemy, które jej towarzyszyły. Wiele listów jest o problemach, których doświadczała. Ja wielokrotnie mówiłem Irenie, że piekło jest na ziemi i musimy się nauczyć przejść przez to piekło. Jedni potrafią to zrobić inni nie. To, że Irena pisze o rzeczach trudnych, to jest też cel tej książki, bo każdy przeżywa trudne chwile.

W jednym z listów Irena Jarocka podpisała się jako SEWN. Co oznacza ten podpis?

Ja zarówno w listach, jak i w domu nie używałem imienia Irena. Dla mnie Irena to była piosenkarka, gwiazda na scenie, w domu była to moja najbliższa osoba. My do siebie mówiliśmy „Moje Kochane”, więc Irena uważała, że jest Bezimienna i gdy tak zaczęła się podpisywać to napisałem wiersz „Gdziekolwiek nie pójdę; South (południe), East (wschód, West ( zachód), North (południe) - (SEWN), to jesteś Ty. Ty jesteś środkiem świata…” Wiersz Jej się spodobał i tak zaczęła się podpisywać: SEWN.

Czy był Pan pierwszym recenzentem książki?

Nigdy wcześniej nie czytałem tej autobiografii, dopiero w tym roku przed oddaniem materiału do druku przeczytałem ją. Gdy Irena pisała autobiografię i prosiła bym przeczytał kolejne rozdziały, odmawiałem. Ja wcześniej nie miałem potrzeby czytania autobiografii, ponieważ miałem w pamięci taką Irenę, jaką była. Z drugiej strony, nie chciałem mieć wpływu na jej osobistą interpretację przeszłości i ocenę własnego życia. Były takie listy, które wyrzuciłem, a później okazało się, że Irena fragmenty tych listów zamieściła w książce, więc uznałem, że jak ona chciała żeby były, to ja nie będę tego zmieniać. Żadnych listów nie wyrzuciliśmy z książki, tylko fragmenty nieistotne były wykropkowane.

„Nie wrócą te lata” to książka o Irenie Jarockiej, jej twórczości, ale i o pasjach. Jakie były największe pasje Ireny Jarockiej?

Największą pasją było śpiewanie i poznawanie świata. Irena też zawsze lubiła antyki; uważała, że antyki mają duszę. My mamy wszystkie ulubione rzeczy z Polski: garnki, talerze, sztućce, takie z okresu XVI - XVII wieku. Ja nie mam potrzeby zmieniania czegokolwiek, dotychczas wszystko leży w domu na swoim miejscu.

W październiku 1982 roku urodziła się Wasza córka Monika. Pani Irena szybko musiała wrócić do pracy. Jak Pan sobie radził z maleńkim dzieckiem?

To były trudne decyzje, ale wiedzieliśmy, na co się decydujemy. Gdy Irena pojechała na koncerty do Stanów na kilka miesięcy  by zarobić na spłatę długów, ja przejąłem obowiązki i wychowanie córki. Nasze dziecko było tak cudowne, że to była tylko przyjemność. Czasami gdy Irena koncertowała, to my z Moniką dojeżdżaliśmy do Niej, a później jak córka była starsza, to wyjeżdżała już z Mamą. Staraliśmy się być zawsze razem jeśli to było możliwe.

Gdzie są wszystkie nagrody, które Pani Irena zdobywała?

Różnie, większość jest w Stanach, a część w Polsce. Wszystkie nagrody mają swoje miejsce, jest ich naprawdę dużo.

Czy któraś nagroda była dla Pani Ireny szczególna?

Na pewno pierwsze nagrody, które zdobywała, na przykład nagrodę Srebrnego Gronostaja i Nagrodę Miasta Rennes we Francji (1970). Z ostatnich nagród to Laur Elegancji od włoskiego projektanta Vinicja Pajara (2008) a dla nas razem Srebrne Jabłko 2008 miesięcznika „Pani”.

Podobno chodził Pan z Panią Ireną na zakupy i pomagał wybierać ubrania?

Tak, ja buszowałem po sklepach i wybierałem ubrania dla Ireny i Ona tylko mierzyła i podejmowaliśmy decyzję, co bierzemy.

Stroje sceniczne też Pan pomagał wybierać?

Irena zaufała mojemu gustowi i zabierała mnie na zakupy, żebym jej doradzał. Nigdy nie mogła zrozumieć, że ja jej wybierałem ubrania nie patrząc na rozmiar. Nawet buty. Wszystko co mi się podobało, Jej też się podobało. Gdy odbierała Złotą Gwiazdę w Opolu cały strój Jej wybrałem.

Pani Irena zawsze była postrzegana jako ikona stylu i teraz dowiaduję się, że Pan przyczynił się do tego…

Irena zawsze zakładała to, w czym czuła się dobrze. Nigdy nie kupiła czegoś, jeśli mi się to nie podobało, mieliśmy to samo poczucie piękna i oceny wartości artystycznych.

Wasza historia to niesamowity materiał na film dokumentalny.

Może kiedyś…

Dziękuję za rozmowę