4 nad ranem - sen nie przyjdzie

Napiszę to wprost, bo taką mam potrzebę: przerażenie miesza się we mnie z wielką irytacją. W dniu, który kiedyś będzie smutną historyczną datą, a dzisiaj jest naszą rzeczywistością, kto wie, jak daleko posuniętą, ktoś pyta mnie o nic nie znaczące sprawy. Ktoś inny ma pretensje o drobnostkę. Dla kogoś ten dzień to dobra okazja, by ponarzekać na swoją pracę, na politykę, na ceny paliw.  Komuś fryzjer spalił włosy, którejś znajomej nie spodobał się prezent od męża. Mam ochotę stanąć na środku miasta i krzyknąć: DOŚĆ!

Nie czuję, żebyśmy byli świadomi zdarzeń, które mają miejsce. Oczywiście, życie toczy się dalej - i ma się toczyć, ale to chyba dobra okazja, by przypomnieć sobie, że ono dzieje się poza mediami społecznościowymi. I że nasze codzienne zmartwienia nie mają dzisiaj większego znaczenia. To okazja, by spojrzeć w niebo, które (jeszcze) jest spokojne. Nie myśleć o tym, jakiego użyć hasztagu, żeby zaznaczyć, że wiem, że rosyjska agresja wymierzona w Ukrainę to wojna. Wszyscy już o niej wiemy.

Rosyjska agresja na Ukrainę: To jest wojna

Ten tydzień w serwisie kobieta.pl miał być "tygodniem uśmiechu". Zaplanowałyśmy dla Was treści, które miały poprawić Wam humor. Jednak w naszej pracy dziennikarskiej to rzeczywistość dyktuje nam treść. Nie zawsze taką, jaką chciałybyśmy się z Wami dzielić. Nie będę, jak zazwyczaj w "słowie prowadzącej" wklejać Wam tu linków, do których przeczytania Was zachęcam. Opowiem Wam krótką, prawdziwą historię.

Spotkałam się dziś z moją znajomą - Ukrainką Ireną. Kobietą, która jest już babcią, wiele przeżyła.  Pokazałam jej mój telefon, a w nim setki, tysiące postów opatrzonych ukraińską flagą i hasztagami.

- Myślisz, że też powinnam...? - zapytałam, ale zanim dokończyłam, ona odpowiedziała mi:

- Daj spokój. Zamiast szukać właściwego zdjęcia na Instagram, sprawdź, czy twoja piwnica nadaje się na schron. Sprawdzałaś to kiedyś?

Zamarłam. Była 15:00, przez tych kilka godzin nikt nie zadał mi takiego prostego, oczywistego i wstrząsającego pytania jednocześnie.

Zobacz także:

 - Ładowałaś kiedyś amunicję? Czyściłaś broń? - zapytała, jednocześnie robiąc sobie kawę, zerkając na telewizor i zegarek jednocześnie. A torbę gotową masz? Taką, wiesz, z czystymi, upranymi ubraniami, lekami, dokumentami? Dziecko kochane, jeśli znajdziesz się w takiej sytuacji, jak dzisiaj moje dzieci, tylko to będzie miało znaczenie.

Nic jej nie odpowiedziałam. Na telefon nawet nie chciałam już spoglądać, po raz pierwszy od kilku lat na moment zapomniałam dosłownie o wszystkim.

- Kochana, teraz masz czas, by o tym pomyśleć. Cała reszta jest kompletnie nieistotna.

Irena po krótkiej rozmowie wyszła, bo spieszyła się na rodzinną naradę - dziś ona, jej siostra i syn spotykają się, by zadecydować, co dalej - na Ukrainie mieszkają ich bliscy, chcą do nich jechać. Zostawiła mnie w mojej kuchni, z tym przekornie świecącym przez okno mocnym słońcem. Czystym niebem. Niedopitą kawą i telefonem z 14 powiadomieniami.

Nie szukajcie na siłę wielkich słów. Nie zaprzątajcie sobie głowy doborem zdjęć z Waszych galerii pasujących do Waszych "feedów". Wyjdźcie poza schemat. Poza strefę komfortu.

Nasz "tydzień uśmiechu" się nie udał, ale nie ma to absolutnie żadnego znaczenia. Bądźcie zdrowi i bezpieczni. Oddajcie krew, jeśli chcecie i możecie. Codzienne powierzchowne rozterki zostawcie na lepsze czasy.

CZYTAJ WIĘCEJ: