"Masz nową parę!" Anna Klimczewska napisała książkę o Tinderze

Portale randkowe stały się na przestrzeni ostatnich lat niezwykle popularne. Wielu z nas zna kogoś, kto dzięki nim poznał swojego partnera/partnerkę. Niestety znamy też przypadki rozczarowań i zawodów, jakie wiążą się z używaniem tych aplikacji.

Anna Klimczewska, dziennikarka i producentka telewizyjna, postanowiła napisać książkę o tym, jak działa Tinder - najpopularniejsze narzędzie do randkowania w sieci - a jej dzieło spotkało się z zainteresowaniem wielu czytelników. Główną bohaterką książki jest Olga - kobieta po 40-tce, która postanowiła przekonać się, o co chodzi w tym całym zamieszaniu...

Jako dojrzała singielka dałam sobie prawo, żeby zarejestrować się na takim portalu. Pomyślałam, że skoro to jest tak powszechne, a z drugiej strony, ciąży na tym odium wstydu, trzeba to odczarować - mówi autorka. Moja bohaterka, Olga, uwolniona z więzów małżeńskich, po rozwodzie, rzuca się w ten świat. Niestety trafia na różnych mężczyzn, co sprawia, że staje się coraz ostrożniejsza i wyznaje zasadę: Będę jak pantera - pan tera, pan później, a pan wcale - mówi Ania.

Tinder: droga do miłości?

Jak przyznaje sama autorka, historie zawarte w jej powieści, oparte są na prawdziwych wydarzeniach. Doświadczenia własne jak i znajomych przełożyły się na postać Olgi.

Wszystkie historie w mojej książce są prawdziwe. Być może nawet jakaś dziewczyna, która czyta tę książkę, jest w pąsach. Ci panowie też chodzą po ziemi. Są tu też niektóre moje historie, ale nigdy nie powiem, które - zaznacza autorka "Masz nową parę!".

I choć Tinder wciąż budzi skrajne emocje, pisarka zdradza, że kluczem jest podchodzenie do aplikacji ze zdrowym dystansem i świadomość, że wpadki mogą zdarzyć się zarówno w wirtualnym świecie, jak i w tzw. "realu":

Wchodzisz do tej aplikacji jak do sklepu z mężczyznami (...) Swipe w prawo, w lewo, wybierasz. Masz poczucie, że ty panujesz nad tym, z kim chcesz się spotkać. Można znaleźć kogoś wartościowego, ale trzeba uzbroić się w cierpliwość i podejść do tego bez ciśnienia. (...) Zdarzało mi się wracać z nieudanych randek, śmiejąc się w głos (...) A to ktoś opowiadał mi o wszystkich chorobach swoich ciotek, a to zmuszał mnie do wysłuchiwania historii swoich byłych. Absolutnym kuriozum była historia, w której na randkę mojej koleżanki facet przyprowadził swojego tatę. Liczył, że... namówi ją do trójkąta.

 

Obsługa Tindera: Jak zacząć?

Technicznie założenie profilu jest dosyć intuicyjne, natomiast to, co bym radziła, to dobór zdjęcia: nie przekłamywać, nie używać filtrów. Mężczyźni narzekają na nas, że w co drugim przypadku kobieta nie przypomina tej ze zdjęcia. Panom też zdarza się oszukiwać, często po prostu wrzucają zdjęcie kogoś zupełnie innego. Sama miałam taką historię - przyszedł wyjątkowo nieatrakcyjny pan, który bez poczucia obciachu próbował mnie podrywać, chociaż nie był panem ze zdjęcia - mówi Klimczewska.

Bez względu na to, czy to znak naszych czasów, czy chwilowa moda, aplikacje do randkowania mogą przynieść nie tylko rozczarowania, ale - oby przede wszystkim - wielkie szczęście, jakim jest miłość i odnalezienie "tego" lub "tej" jedynej.

Wierzę w miłość z Tindera, choć sama jeszcze jej nie doświadczyłam. Jakaż to jest różnica, czy spotkamy się tam czy w klubie? Zawsze chodzi przecież o pierwszy moment.

Całą rozmowę z autorką książki "Masz nową parę!", Anną Klimczewską, obejrzycie poniżej:

Zobacz także: