#MuremZaKasią - akcja, którą wpiera tysiące osób

#MuremZaKasią - ten hasztag od wczoraj jest chyba jednym z najczęściej wpisywanych w mediach społecznościowych. To akcja, do której włączyło się tysiące ludzi fotografując się z kartką z napisem #MuremZaKasią, w tym reżyserka Agnieszka Holland.

W sobotę na pl. Adamowicza w Szczecinie odbyła się manifestacja, która miała na celu pokazać solidarność z Kasią, przez długi czas gwałconą, więzioną i poniżaną ofiarą księdza pedofila Romana B. Kobieta, która od lat zmaga się z traumą dzieciństwa dodatkowo musi walczyć z zakonem chrystusowców, który wypłacił jej odszkodowanie (zasądzone prawomocnym wyrokiem), a następnie wystąpił o kasację wyroku tłumacząc, że to sam mężczyzna powinien zapłacić za swoje czyny.

Historia małej dziewczynki i księdza pedofila

Kobieta po latach zdobyła się na odwagę, żeby opowiedzieć, co ją spotkało, kiedy była 13-letnią dziewczynką. "Pytam: czy przywiózł mi ksiądz coś do jedzenia? Jestem bardzo głodna, od dwóch dni nic nie jadłam. Odpowiada: nie mam nic dla Ciebie, zapomniałem kupić, miałem ciężki dzień, przywiozę Ci jutro wieczorem, jak przyjadę, ale tylko wtedy, jeśli będziesz grzeczna… Pytam, czy mogę się już położyć spać? Mówi: Spać będziesz jak pojadę do Stargardu, masz dużo czasu na sen, a teraz kładź się od ściany i czekaj na mnie, wykąpię się i przyjdę.

Kiedy się kąpał, trzęsło mi się ze strachu całe ciało, bo wiedziałam, co mnie zaraz czeka, tak bardzo nie chciałam, żeby się obok kładł, tak bardzo chciałam, żeby ta noc już minęła, żeby było rano. Przyszedł, położył się obok i gwałcił mnie kilka godzin z przerwami…Nie byłam w stanie się bronić, moje szarpanie, kopanie nic nie dawało, a jedynie się wściekał i był jeszcze brutalniejszy. Ważyłam ok. 40 kg a on ważył ponad 100, miał 196cm wzrostu, ja byłam małą dziewczynką”.

Mocne słowa publicysty Stanisława Michalkiewicza

Pani Katarzyna po latach postanowiła domagać się zadośćuczynienia za czyny księdza. Rok temu sąd w Poznaniu przyznał kobiecie milion złotych odszkodowania i dożywotnią rentę. Niestety kobieta doświadczyła kolejnego upokorzenia tym razem ze strony prawicowego publicysty Stanisława Michalkiewicza. "Milion złotych to taka panienka jedna z drugą przez całe życie mogą nie zarobić” - powiedział Michalkiewicz.

Pani Katarzyna postanowiła za te obraźliwe słowa wytoczyć mężczyźnie proces, żądając 150 tysięcy złotych zadośćuczynienia. Kiedy kobieta wygrała, a komornik zajął konto publicysty, mężczyzna ujawnił we wpisie internetowym prawdziwe imię i nazwisko Katarzyny.

Odebrano mi już wszystko! Moją prywatność, anonimowość. Już nawet nie będę miała kawałka swojej bezpiecznej przestrzeni… Nienawidzę tego życia” - napisała załamana kobieta. 

"Jako ofiara byłam i jestem gorzej traktowana niż moi oprawcy"

"Do wszystkich, również jego obrońców (Stanisława Michalkiewicza - przyp. red.), którzy od dawna próbowali mnie zniszczyć, upokorzyć, zastraszyć - tak nie nazywam się Kasia!!!! W końcu się Wam udało!! Od wielu miesięcy w różny sposób próbowaliście jak zadać mi ból, to kłamaliście na mój temat, groziliście mi, manipulowaliście faktami, obwinialiście, umniejszaliście krzywdę, straszyliście w różny sposób, czy podawaliście moje dane. Nie daliście mi czasu, szansy, nic. Abym mogła dojść do siebie, odpocząć, ułożyć jakoś choć trochę życie i wtedy podać moje dane, na spokojnie, w zgodzie ze sobą. Nie mam już siły z wami walczyć dalej. Jestem, dzięki wam wszystkim wrakiem człowieka, który boi się wejść na skrzynkę pocztową, bo przez ostatnie miesiące zalaliście mnie takim hejtem jak nigdy dotąd. Jako ofiara byłam i jestem gorzej traktowana niż moi oprawcy. Poddaję się! Mam już tego wszystkiego dość. Proszę się ze mną nie kontaktować w żaden sposób”. - napisała kobieta do hejterów.

Zobacz także:

Jeśli i Wy nie godzicie się na niesprawiedliwość i hejt, który dotyka niewinnych ludzi, stańcie #MuremZaKasią i dołączcie do akcji.