Turystka w szortach i biustonoszu znaleziona na mrozie

W miniony weekend trójka turystów próbowała wejść na Babią Górę, gdzie od piątku obowiązywała tak zwana lawinowa dwójka. "Górskie morsy" miały na sobie głównie szorty, obuwie i w przypadku kobiety biustonosz.

Jak czytamy na profilu GOPR Beskidy na Facebooku, ratownicy otrzymali zgłoszenie przed godziną 13 z CSR Szczyrk. "Z relacji turystów wynikało, że w rej. Gówniaka odnaleźli leżącą w śniegu skąpo ubraną turystkę, mającą na sobie jedynie spodenki, sportowy biustonosz oraz obuwie, która wraz z pozostałymi "morsami górskimi" tego dnia próbowała zdobyć szczyt Babiej Góry." Na miejsce jako pierwsi dotarli ratownicy z Izdebczysk (było to po blisko 50 minutach).

Kobieta w stanie głębokiej hipotermii, z widocznymi odmrożeniami, przytomna, ale bez logicznego kontaktu, ubrana przez turystów w ich prywatną odzież, została dodatkowo zabezpieczona termicznie wyposażeniem ratowników: rękawiczkami, goglami, czapkami, kurtką puchową oraz techniczną - relacjonował ratownik GOPR.

Ratownicy w bardzo trudnych warunkach (wiatr 85 km/h, temperatura odczuwalna -20 stopni) rozpoczęli sprowadzanie kobiety. Pomagali im turyści, którzy jako pierwsi zajęli się poszkodowaną i zawiadomili ratowników GOPR.

Sprowadzanie było możliwe, dopóki kobieta była w stanie współpracować własnymi nogami. Gdy stało się to niemożliwe, ratownicy wiedząc że z Przełęczy Krowiarki idzie w ich stronę wsparcie, zdecydowali się okryć kobietę płachtą biwakową, maksymalnie osłaniać od wiatru i poczekać na możliwość szybkiego transportu w pozycji poziomej.

Po około pół godziny zespoły ratunkowe GOPR Beskidy oraz GOPR Podhale spotkały się i po zabezpieczeniu poszkodowanej w koce termiczne, rozpoczęli transport kobiety na noszach. Po ok. 20 minutach kobieta została przekazana Zespołowi Ratownictwa Medycznego, który przetransportował ją na OIOM Szpitala w Suchej Beskidzkiej. Jej stan był bardzo poważny:

Temperatura głęboka jej ciała wynosiła 25,9 stopni Celsjusza. Kobieta przeżyła, znajduje się w szpitalu w ciężkim stanie z odmrożeniami wszystkich kończyn - czytamy w relacji ratowników GOPR.

Chociaż ratownicy mijający po drodze kolejnych turystów, odradzali im dalsze wchodzenie na Babią Górę, to ci nie dostosowywali się do ich rad i dalej zmierzali do celu. Po 30 minutach musieli wzywać pomoc. Ale to nie jedyna grupa turystów, która w tym dniu zbagatelizowała ostrzeżenia. Takich wezwań było kilka.

Przeczytaj również: Wspiera odchudzanie, polepsza stan włosów i cery, wzmacnia odporność. Sposób stosowany od wieków powraca!

WYPRAWY RATUNKOWE W REJ. BABIEJ GÓRY - sobota, 16.01.2021  O godzinie 12:53 ratownicy dyżurujący na Markowych...

Opublikowany przez GOPR Beskidy Sobota, 16 stycznia 2021

"Górskie morsy" w szortach na mrozie, czyli o co chodzi w metodzie Wima Hofa?

Moda na chodzenie w góry w skąpym ubraniu nie wzięła się znikąd. Okazuje się, że ten trend zapoczątkował Holender Wim Hof, znany jako "Człowiek lodu". Mężczyzna tak przystosował swoje ciało do skrajnie niskich temperatur zimna, że bez problemu może biegać boso po śniegu, pływać w lodowatej wodzie i robić rzeczy, które u przeciętnego człowieka kończą się hipotermią. Mężczyzna ma na swoim koncie wiele rekordów Guinnessa, w tym najdłuższą kąpiel w lodzie (1 godz. 52 min. 42 sek.), wejście w przeciągu dwóch dni na szczyt Kilimandżaro, ubrany jedynie w szorty i buty, czy próbę zdobycia Mount Everest - mając na sobie szorty i sandały, wspiął się na wysokość 6700 m n.p.m. Co ciekawe, wspinaczkę zakończył na wysokości 7400 m n.p.m. nie z powodu zimna, a kontuzji stopy, której doznał podczas biegania boso na kole podbiegunowym rok wcześniej. Dodatkowo we wrześniu 2009 roku przebiegł, bez picia żadnych płynów w czasie biegu, maraton na pustyni Namib, a w 2009 ukończył maraton mający miejsce za kołem podbiegunowym w Finlandii ubrany tylko w szorty z czasem 5 godzin i 25 minut (temperatury sięgały −20 °C).

Na pytanie, jak on to robi, Hof odpowiada, że to kwestia kontroli umysłu nad ciałem:

Mamy wspaniałe mechanizmy w naszych ciałach, tyle tylko, że przytłumiliśmy je poprzez noszenie ubrań. (...) Wszyscy posiadamy moc uleczania – wewnętrznego doktora – tyle tylko, że zapomnieliśmy o tym.

Holender jest też autorem tzw. metody Wima Hofa, która polega na połączeniu trzech elementów: oddechu, medytacji oraz ekspozycji na zimno, dzięki którym możemy przygotować nasz organizm na konkretne reakcje. Mowa o poprawie jego funkcjonowania, wzmocnieniu układu odpornościowego, uregulowaniu systemu hormonalnego czy poprawy kondycji psychofizycznej. Warto jednak pamiętać o tym, że metoda Wima Hofa nie jest dla wszystkich. Nie powinny stosować jej chorzy na serce, astmę, nadciśnienie czy epilepsję.

Historia turystki z Babiej Góry pokazuje, że nie można bezmyślnie i ślepo podążać za czymś, bo akurat jest modne. Do wszystkiego trzeba podejść z rozwagą i przygotowaniem. Wówczas i lekarze i ratownicy będą mieli mniej pracy i nie będą musieli narażać swojego życia.