Małgorzata Kożuchowska komentuje wyrok TK: „Jestem bezwzględnie za życiem”

Małgorzata Kożuchowska długo czekała na to, żeby zostać mamą. Swojego synka, Janka, urodziła dopiero w wieku 43 lat. Gdy po latach starań dowiedziała się, że jest w ciąży, postanowiła za wszelką cenę urodzić, niezależnie od tego, czy dziecko będzie zdrowe. Choć aktorka rzadko zabiera głos w sprawach politycznych i społecznych, tym razem zrobiła wyjątek. Kożuchowska podzieliła się na Instagramie swoją historią i skomentowała czwartkową decyzję Trybunału Konstytucyjnego w sprawie ustawy aborcyjnej.

- Jestem bezwzględnie za życiem! Życie jest wartością nadrzędną. Wierzę, że dawcą życia jest Bóg, który jest miłością – pisze na Instagramie Małgorzata Kożuchowska. - TK orzekł o niezgodności z polską konstytucją prawa do aborcji w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu. I wywołał rewolucję. Nie chciałabym być w skórze członków TK i decydować o tak trudnych i wrażliwych sprawach jak prawo do przerywania ciąży. Dlatego trzymam się z dala od polityki. Nie jest ona i nigdy nie była przedmiotem moich zainteresowań.

Te słowa nie zaskakują, bo aktorka zawsze otwarcie przyznawała się do wiary w Boga i do bycia katoliczką. Po chwili jednak odnosi się do decyzji Trybunału Konstytucyjnego:

- Nie mogę jednak nie zabrać głosu w tej sprawie, bo jestem matką i jestem Polką. Rozumiem, że kompetencje i sumienia członków TK nie pozwalały zdecydować inaczej. Wywołali sprzeciw i gniew kobiet, które nie godzą się na to, aby ktoś stanowiący prawo decydował o najintymniejszej sferze ich życia: urodzić chore śmiertelnie dziecko czy dokonać aborcji.

Będzie nowelizacja przepisów o aborcji w Polsce. Czego możemy się po niej spodziewać?

Małgorzata Kożuchowska o decyzji TK: „Bóg dał nam wolną wolę. I mamy prawo z niej korzystać”

Aktorka podzieliła się swoją historią, otwarcie przyznając, że bardzo obawiała się o zdrowie swojego dziecka. Zwłaszcza, że późna ciąża oznacza większe ryzyko uszkodzeń płodu, chorób czy komplikacji. Kożuchowska stresowała się badaniami prenatalnymi i liczyła z tym, że może usłyszeć złe wieści.

- Kiedy byłam w ciąży tak długo oczekiwanej, każdego dnia drżałam o zdrowie swojego dziecka. Aż do pierwszego badania mającego stwierdzić ewentualne wady. Trudno je było przeprowadzić, bo dziecko na skutek mojego stresu było bardzo ruchliwe. Przed badaniem rozmawialiśmy z mężem, że nawet gdyby coś było nie tak, to dziecko urodzę. Taka była nasza wspólna decyzja. I pamiętam jak dziś tę wielką ulgę, że dziecko jest zdrowe! – wyznaje Kożuchowska.

Małgorzata Kożuchowska przyznała, że chciała urodzić dziecko bez względu na to, czy będzie zdrowe, jednak uważa, że każda matka powinna mieć prawo decydować o własnym losie, w zgodzie z własnym sumieniem.

- Miałam szczęście? Tak! Miałam wielkie szczęście! Po co o tym opowiadam? Bo przecież każda mama i tata chcą mieć zdrowe dziecko, dla każdego aborcja to ostateczność (wierzę, że tak jest) pozostawia wyrzuty sumienia na całe życie. Ale Bóg dał człowiekowi wolną wolę. I człowiek z tej wolnej woli ma prawo korzystać, ponosząc wszelkie często bardzo bolesne konsekwencje swoich wyborów. Prawo, które odbiera człowiekowi tę wolność (nawet to ustanowione z dobrych intencji) nie rozwiąże problemu. Zawsze człowiek wyboru musi dokonać sam – podsumowuje aktorka.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Jestem bezwzględnie za życiem! Życie jest wartością nadrzędną. Wierzę, że dawcą życia jest Bóg, który jest miłością. TK orzekł o niezgodności z polską konstytucją prawa do aborcji w przypadku ciężkiego upośledzenia płodu. I wywołał rewolucję. Nie chciałabym być w skórze członków TK i decydować o tak trudnych i wrażliwych sprawach jak prawo do przerywania ciąży. Dlatego trzymam się z dala od polityki. Nie jest ona i nigdy nie była przedmiotem moich zainteresowań. Nie mogę jednak nie zabrać głosu w tej sprawie, bo jestem matką i jestem Polką. Rozumiem, że kompetencje i sumienia członków TK nie pozwalały zdecydować inaczej. Wywołali sprzeciw i gniew kobiet, które nie godzą się na to, aby ktoś stanowiący prawo decydował o najintymniejszej sferze ich życia: urodzić chore śmiertelnie dziecko czy dokonać aborcji. Kiedy bylam w ciąży tak długo oczekiwanej, każdego dnia drżałam o zdrowie swojego dziecka. Aż do pierwszego badania mającego stwierdzić ewentualne wady. Trudno je bylo przeprowadzić, bo dziecko na skutek mojego stresu bylo bardzo ruchliwe. Przed badaniem rozmawialiśmy z mężem,że nawet gdyby coś było nie tak to dziecko urodzę. Taka była nasza wspólna decyzja. I pamiętam jak dziś tę wielką ulgę, że dziecko jest zdrowe! Miałam szczęście? Tak! Miałam wielkie szczęście! Po co o tym opowiadam? Bo przecież każda mama i tata chcą mieć zdrowe dziecko, dla każdego aborcja to ostateczność (wierzę,że tak jest) pozostawia wyrzuty sumienia na całe życie. Ale Bóg dał czlowiekowi wolną wolę. I człowiek z tej wolnej woli ma prawo korzystać, ponosząc wszelkie często bardzo bolesne konsekwencje swoich wyborów. Prawo, które odbiera czlowiekowi tę wolność (nawet to ustanowione z dobrych intencji) nie rozwiąże problemu. Zawsze człowiek wyboru musi dokonać sam. Dziś przeczytałam wypowiedź s.M. Chmielewskiej, która wychowuje adoptowanego niepełnosprawnego syna : „.Walkę o życie trzeba zacząć od wsparcia tych, którzy ciężar takiego trudnego życia mają nieść. Wtedy wybór życia będzie łatwiejszy" Pomyślałam o tych wszystkich mamach, które przyjęły swoje ciężko chore dzieci, opiekują się nimi i kochają je nad życie, bo jak mówią: „Niewiele da się zrobić, ale da się kochać”.

Post udostępniony przez Małgorzata Kożuchowska (@malgorzatakozuchowska_) Paź 24, 2020 o 12:35 PDT

Kożuchowska zwróciła też uwagę na inny problem, jakim jest brak pomocy państwa dla dzieci niepełnosprawnych i ich rodziców. Na koniec przytoczyła jeszcze słowa siostry Małgorzaty Chmielewskiej, która wychowuje adoptowanego, niepełnosprawnego syna: „Walkę o życie trzeba zacząć od wsparcia tych, którzy ciężar takiego trudnego życia mają nieść. Wtedy wybór życia będzie łatwiejszy”. I dodaje:

- Pomyślałam o tych wszystkich mamach, które przyjęły swoje ciężko chore dzieci, opiekują się nimi i kochają je nad życie, bo jak mówią: „Niewiele da się zrobić, ale da się kochać”.