BĄDŹ ŚWIADOMA, DLACZEGO COŚ KUPUJESZ

Nie będę tu snuć opowieści o tym, że do second handu chodzę tylko wtedy, kiedy mam dobry humor. Wręcz przeciwnie: zaglądam tam czasem w pośpiechu lub kiedy mam zły dzień. To w ogóle nie ma wpływu na moje decyzje zakupowe – ale warto uświadomić sobie wcześniej, że kupowania ubrań (także w lumpeksach, a może szczególnie, gdzie kusi cena) nie można traktować jako nagrody pocieszenia i fundować sobie nagłych skoków endorfin, związanych z wydaniem piętnastu złotych na nowe stare dżinsy. Lumpeksy sprawiają, że łaskawiej podchodzimy do tego tematu, ale jednak zakupoholizm to zakupoholizm i o takie nadużycia bardzo łatwo, a w miejscach, gdzie ceny są przystępne – momentami nawet łatwiej. Dlatego do second handów polecam chodzić zawsze i wszędzie, ale pamiętajcie o mądrym podejściu do zakupów. Nie dajcie się ponieść emocjom.

NASTAW SIĘ NA KONKRETNY CEL

Drugim mitem, z którym chciałabym się rozliczyć, jest robienie zakupów w lumpeksie bez nastawiania się na konkretny cel. Wręcz przeciwnie: ja zawsze się nastawiam i przychodzę tam z określonym zamiarem (co nie znaczy, że nie jestem otwarta na nagłe odkrycia!). Takie podejście pomaga mi w poszukiwaniach i pozwala skupić się na tym, czego naprawdę potrzebuję – a więc nie kończę z koszykiem wypełnionym rzeczami, które są w porządku, ale nie zrobiłoby mi różnicy, gdybym ich jednak nie kupiła. Do lumpeksu idę z konkretną myślą: na przykład wiem, że chcę znaleźć jasne dżinsy. Takie podejście sprawia, że to właśnie na tym dziale skupiam się najpierw i to jemu poświęcam najwięcej uwagi, a co za tym idzie, mam większe szanse na znalezienie spodni, w których zakocham się bez pamięci. Warto chodzić do lumpeksów z konkretnym zamiarem, przynajmniej początkowo, żeby zakupy w takim miejscu nas nie przerosły. W końcu trzeba się przedrzeć przez mnóstwo rzeczy, które są pojedynczymi egzemplarzami i nie sprawdzimy, jak wyglądają na modelce czy chociaż na manekinie. Przy tym dobrze jest nie zamykać się na inne możliwości i po prostu wiedzieć, co nam się podoba, żeby przy okazji nie przegapić tego kardiganu, który w sumie już od dawna chodził nam po głowie i chcemy go nosić ze wszystkim albo nie ominąć T-shirtu z naszym ulubionym zespołem.

TWÓRZ MOODBOARDY

Mnie w kupowaniu w lumpeksach pomaga tworzenie własnych moodboardów na Pintereście, gdzie gromadzę zdjęcia z wybiegów oraz mody ulicznej, pomysły na stylizacje, fotografie vintage ikon i grafiki, które pasują do mojego stylu. Na bieżąco śledzę też trendy, żeby wyłapać w lumpeksach rzeczy, które wracają do łask. Kupuję też międzysezonowo, to znaczy zdarza mi się wyjść z letnią sukienką zimą, a w czerwcu dźwigać wełniany płaszcz.

NIE SZUKAJ KONKRETNYCH MAREK

Na pewno nie warto za to nastawiać się na konkretne marki, bo znalezienie swetra Acne na życzenie raczej graniczy z cudem (chyba że akurat macie niesamowite oko do wzorów skandynawskich marek). Zresztą: marki tutaj nie są najważniejsze, chociaż oczywiście są ludzie, dla których mają one dodatkową wartość i to jest jak najbardziej w porządku. Ja sama jestem na nie otwarta i z ciekawością sprawdzam metki rzeczy, które przeglądam, a kiedy nie znam jakiejś firmy, ale zaintryguje mnie jej logo lub widzę, że jest z dobrego materiału, wklepuję jej nazwę w Google, żeby dowiedzieć się czegoś więcej na jej temat oraz sprawdzić, czy jest to nieodkryta perełka vintage, niszowa marka z Danii czy może pomyliłam się i w rękach trzymam markę-krzak. Tkaniny są jednak dla mnie bardziej kluczowe niż „firmowość” ubrań: najważniejsze metki to dla mnie te, które przyszyte są w okolicy talii i opisują skład. Gdy ten jest naturalny i bez domieszek – kupuję rzecz bez wyrzutów sumienia. Poliestru unikam jak ognia, a wiele tkanin rozpoznaję już po dotyku (co też pomaga w takim polowaniu).

TROCHĘ CIERPLIWOŚCI

Uzbrajam się w cierpliwość i przeglądam na wieszakach ubranie po ubraniu, bo nie chcę, żeby coś mi umknęło, i dokładnie, chociaż dość szybko, oglądam rzeczy z każdej strony , by sprawdzić ich stan, jakość i wykryć ewentualne uszkodzenia. Kupuję czasem rzeczy, które wymagają naprawy, ale tylko wtedy, kiedy wiem, że rzeczywiście będę w stanie sobie z nią poradzić lub będę miała kiedy wybrać się do szewca czy krawcowej. Nie patrzę też na rozmiary ubrań, które kupuję w second handach – to pojedyncze egzemplarze, więc jeśli coś leży tak jak mi się podoba, nie interesuje mnie, czy ma na karczku wypisane 36 czy 44. Z podobnego powodu śmiało przeczesuję męskie działy w lumpeksach, które są źródłem świetnych oversize’owych płaszczy, vintage’owych T-shirtów w stylu Camille Rowe czy marynarek, do których wzdychałaby sama Hailey Bieber.

W LOKALNYCH LUMPEKSACH KRYJĄ SIĘ PRAWDZIWE SKARBY

Najlepsze skarby można znaleźć w lumpeksach w małych miejscowościach – powie wam to każda osoba, która zbudowała swoją szafę na bazie rzeczy z drugiej ręki. Polecam zaglądać do nich w miarę możliwości podczas wakacji czy odwiedzin w rodzinnych stronach, ale też nie omijać tych w dużych miastach. Sama wiele świetnych rzeczy kupiłam w lumpeksach w centrum Warszawy, a ich ceny wcale nie były zawrotne, chociaż początkowo byłam nastawiona do nich dość sceptycznie.

Zobacz także:

SECOND HANDY ODWIEDZAJ REGULARNIE

Do lumpeksów chodzę często (co nie znaczy, że za każdym razem coś kupuję) i w różne dni, nie tylko kiedy jest dostawa czy wyprzedaż towaru za grosze. Czasem najlepsze rzeczy wpadają w ręce pierwszego dnia, ale często łatwiej jest do nich dotrzeć, kiedy w lumpeksie trochę się rozluźni i wieszaki nie są tak ściśnięte.

WIELE RZECZY MOŻNA NAPRAWIĆ

Naprawdę wiele uszkodzonych rzeczy da się naprawić – fleki można wymienić, sweter załatać haftowanym kwiatkiem, a sukienkę zwęzić czy przerobić. Pamiętaj też, żeby nie rezygnować z zakupu butów - można je zanieść na ozonowanie. 

Więcej w książce "Moda vintage" KUP TUTAJ