Ta dziewczyna to prawdziwa petarda! Swoją energią potrafi zarazić niejednego eko sceptyka i jest wielką inspiracją dla wielu Polaków, Jagna Niedzielska w ciągu zaledwie kilku lat stała się czołową gwiazdą zero waste w Polsce. Gdyby dostała swój program w telewizji, byłaby jak Dorota Szelągowska i przeprowadzałaby w naszych domach prawdziwa eko rewolucję. Czy jest coś na rzeczy? Być może niebawem o Jagnie Niedzielskiej będzie bardzo głośno, ale nie powiem nic więcej. Po prostu musisz przeczytać tę rozmowę! Zainspiruj się, łap garściami dobre rady zero waste i rozpocznij swoją własną "kuchenną rozpierdolkę"!

Data ważności na opakowaniu i pleśń w lodówce

Aleksandra Nagel – Kobieta.pl: Zaczynamy od lodówki – kluczowego elementu każdej kuchni. Czy wszystko, co w niej znajdziemy, nadaje się do jedzenia?

Jagna Niedzielska: Jedyne, co nie nadaje się do ponownego wykorzystania to… PLEŚŃ. Każdy produkt powinniśmy sprawdzić. Jeśli znajduje się na nim pleśń – niestety musimy go wyrzucić. Wszystko inne, co macie w lodówce można zjeść, chyba że przez przypadek włożycie tam pilot od telewizora. Mnie się raz zdarzyło. (śmiech)

Nawet jeśli data ważności produktu nie pokrywa się już z tą na kalendarzu?

Często o tym mówię, bo to powszechny błąd. Jeżeli mamy jogurt lub maślankę po dacie ważności, ale w smaku ten produkt jest ok, możemy go zjeść. Przecież nie jest tak, że produkt o północy – jak ten Kopciuszek z bajki – przestaje być przydatny do spożycia. Musimy na to zwracać uwagę i po prostu próbować, chociaż troszeczkę, na pewno się nie zatrujemy.

Kontrowersyjna opinia Jagna, ale jestem w stanie ci zaufać. Jak sądzisz, dlaczego tak wiele jedzenia w Polsce wciąż trafia do kosza?

Boże, jak my musimy nauczyć się instynktownego gotowania! To jest moja największa misja na ten rok. Marnujemy żywność, bo nie korzystamy z naszej wyobraźni, tylko z przepisów w internecie. Koniec z tym! Przepis jest po to, by się zainspirować, jest czymś od czego możemy się w gotowaniu „odbić”. Zrobić raz, a potem kombinować i zrobić po swojemu. Chodzi o to, by nie kupować produktów pod gotowy przepis tylko wykorzystywać to, co już mamy u siebie w lodówce.

Zobacz także:

Może w takim razie rozwiązaniem jest dieta pudełkowa? Wtedy nic nie będziemy marnować!

Jestem absolutną przeciwniczką jedzenia tylko i wyłącznie z pudełek. Rozumiem, że to jest ważne na początku, kiedy chcemy wejść w „tryb diety”. Jeżeli będziemy żywić się tylko i wyłącznie pudełkami, to dupa zbita, nic z zero waste nie będzie. Będziemy wyrzucać jedzenie, bo nasza wyobraźnia skurczy się do plastikowego pudełeczka i do paszy, którą jemy, bo musimy, a nie dlatego, że sprawia nam to przyjemność.

Im więcej instynktowych nawyków, tym łatwiej nam będzie wejść w tryb oszczędzania  i maksymalnego wykorzystywania żywności. Moja babcia zawsze mówiła: „nie od razu Rzym zbudowano”. Nie bójmy się popełniać błędów. To nie jest tak, że jak w kuchni zero waste potknie Ci się noga i coś będzie niesmaczne, okaże się jednak spleśniałe i nie zdatne do spożycia, to koniec świata. Wiadomo, że wtedy musisz wyrzucić, ale możesz być z siebie dumna, bo spróbowałaś!

Z tym strachem przed gotowaniem możesz mieć rację. Ja na przykład uwielbiam kombinować w kuchni i robić coś z niczego, ale wiem, że jest wiele osób, które naprawdę boją się gotować bez przepisu! Jak sądzisz, z czego bierze się ta „kulinarna panika”?

Powiem bez ogródek: w kuchni powinna być „kreatywna rozpierdolka”! Oczywiście w cukiernictwie jest to trudniejsze, bo tam ważne są proporcje i precyzja, więc o tym nie mówię i szanuję tę „biżuteryjną robotę”. Jednak w tej kuchni podstawowej nie powinno być żadnego strachu. To ma być żywioł!

PRZECZYTAJ TAKŻE: Kim jest żona Roberta Makłowicza? Ta miłość przetrwała już 3 dekady!

Jak nauczyć się gotować?

Czy w kuchni potrzebny jest talent? Wiele osób nie gotuje, bo jest przekonana, że nie umie. Nie ma do tego smykałki. Dlatego ludzie decydują się na pudełka, chodzą do restauracji, a jak są bardzo głodni kupują pizzę.

Tu z odpowiedzią przychodzi moja mama Alicja z Podkarpacia, której kiedyś też tak powiedziałam: „Mamusiu, ale ja nie potrafię tak gotować”. Ona mi na to: „Nie dziecko, ty umiesz gotować, ale nie potrafisz jeszcze kombinować”. Każdy potrafi gotować. Nie każdy lubi gotować, a to jest już duża różnica. My musimy nauczyć się tego kombinatorstwa. Kombinowanie to najlepszy zawód świata!
Polacy podobno w kombinowaniu są całkiem dobrzy!

Właśnie! Niezależnie jaki masz zawód, ważne byś w tym, co robisz, umiał kombinować. W tej kuchni to kombinowanie się bardzo przydaje. Zresztą idziemy tą drogą. Badania pokazują, że eksperymentujemy w kuchni. Spokojnie. Nie wymagajmy od siebie zbyt wiele. Poza tym, myślę, że zamiast kolejnego kroku w przód powinniśmy się cofnąć o jeden krok do tyłu.

Co masz na myśli?

Zamiast wymyślać skomplikowane dania, skupmy się na podstawowych produktach, tak jak było kilka pokoleń wstecz. Nie kupujmy białej rzodkwi, którą widzieliśmy raz na straganie w kalendarzu sezonowości. Idźmy na bazar po tą zwykłą, pospolitą marchewę. Poznajmy ją bliżej! Nauczmy się, że marchewka z czarnymi plamami jest nie do zjedzenia i powinniśmy ją wyrzucić. Dowiedzmy się, że warto odciąż nać od marchewki, jeśli jest młoda, by nie wyciągała wody z korzonków, by one nie więdły tak szybko. Nauczmy się sztuki gotowania na tych łatwo dostępnych, sezonowych i lokalnych produktach. Zróbmy sobie na przykład taki tydzień młodej marchewki, jeden tydzień pomidora, jeden tydzień buraka.

Robiąc ten jeden krok do tyłu, poczujesz dużo większą pewność w tym kulinarnym kombinowaniu.

OK. To ja biorę do ręki prosty, polski produkt – jabłko. Co byś zrobiła z takiego trochę obitego, podstarzałego jabłka?

Jeśli to jabłko obite – luz. Jeśli jabłko ma czarne przebarwienia, wyrzucamy, bo to rodzaj pleśni. Mi od razu przychodzi na myśl prosty i pyszny przepis. Uprażyłabym takie jabłuszka z jakimś tłuszczem, albo nawet bez tłuszczu, z odrobiną wody z dużą ilością cynamonu i z miodem naturalnym. I takie jabłka prażone połączyłabym z ryżem, kaszą jaglaną lub płatkami owsianymi.

Nie wyrzucaj też ogryzków, bo one mają w sobie mnóstwo pektyn, które są naturalnym środkiem żelującym. Zalej ogryzki gorącą wodą. Gotuj przez 20-25 minut, a powstałą zawiesinę przecedź przez sito. Pektyna do przetworów gotowa!

 

Ile można przechowywać taką pektynę?

Ja trochę kiedyś przegięłam, bo przechowywałam taką pektynę w szklanym słoiku w lodówce kilka miesięcy, ale myślę, że spokojnie dwa, trzy tygodnie w lodówce w szklanym, szczelnie zamkniętym słoiku taka pektyna poleży.

PRZECZYTAJ TEŻ:

Woda z kranu czy z butelki?

Mówisz też o kuchni budżetowej. Czy jesteś w stanie określić, ile taki przeciętny Kowalski mógłby zaoszczędzić kasy, gdyby kupował produkty z myślą o tygodniowym gotowaniu, wykorzystywaniu wszystkiego, co ma w lodówce, itp.?

Bardzo trudno odpowiedzieć na to pytanie, ale podam przykład: WODA. Pijmy wodę z kranu. Jeżeli jej się boimy, pamiętajmy, że za sprawdzenie stanu rur odpowiada zarządca nieruchomości. Chyba, że jest to nasza własna posiadłość. Możemy sami sprawdzić taką wodę w Sanepidzie. Ja tak zrobiłam, mimo że teoretycznie mógł to zrobić za mnie zarządca.

Poszłaś ze słoiczkiem do Sanepidu? Jak to się robi?

Tak naprawdę to zrobił mój stary. (śmiech) Pobiera się próbkę i zanosi do badania. Co ciekawe moja woda nie zdała „testu 22 stopni”, czyli do 22 stopni C była bezpieczna. Założyliśmy filtr kolankowy. Boicie się dalej, no to macie filtry w dzbanku czy węgle oczyszczające wodę. Naprawdę nie warto kupować wody w butelkach, bo to nie tylko mało ekologiczne, ale też mało ekonomiczne.

Woda z kranu kosztuje od 10-30 groszy za litr w zależności od miejsca zamieszkania. Woda z butelki w skrajnym przypadku kosztuje 1,60 zł za 300 ml. Te małe wody dla dzieci to hard core. Przelicz to na cały rok. Wychodzi kilka tysięcy.

Można za te pieniądze jechać na wakacje!

Podobnie jest z przetworami. Dlaczego tak rzadko je robimy?! Przetwory są po to, by zrobić je w sezonie, a potem jeść cały rok. Tak kiedyś robiły nasze babcie i dziadkowie, a na tych wszystkich małych rzeczach można oszczędzać. Mnie nie stać mentalnie na to, by wyrzucać żywność. Ja wolę te pieniądze przeznaczyć na inne przyjemności albo też obowiązki.

Zresztą ekologia kulinarna i w ogóle ekologia, jest jednocześnie bardzo ekonomiczna, bo jej podstawą jest zasada, że jednorazowość zamieniamy na wielorazowość, a to się po prostu opłaca. Poza tym to jest bardzo wygodne i mówię to z perspektywy osoby wybitnie hedonistycznie nastawionej do życia. Do tego stopnia, że od kilku dni piję wodę tylko i wyłącznie z kryształowego kieliszka do szampana, bo życie jest za krótkie, by pić wodę ze zwykłej szklanki! (śmiech) Ważne, by zacząć i by nasze zachowania ekologiczne stały się nawykami. Wówczas będziemy robić to wszystko bardzo instynktownie i stanie się to dla nas proste.
Podobno wystarczy zrobić coś 21 razy pod rząd, by nasze zachowanie stało się nawykiem!

To prawda, ale pamiętajmy też o tym, że przyjdzie jakiś kucharz lub inny „mędrzec” jak ja i powie Ci: „Masz żyć tak, robić to i to”. Dupa. Jest wiele narzędzi do tego, żeby żyć bardziej ekologiczne i przyjemnie, ale nie wszystkie narzędzia są dla nas. Pamiętajmy, że każdy z nas musi przecedzić przez własne wewnętrzne sito informacje, które otrzymujemy z zewnątrz i dostosować je do własnych potrzeb, ale też własnych ograniczeń.

Staram się mieć zrozumienie dla każdego z nas, bo każdy ma inną sytuację życiową, każdy z nas żyje z innym człowiekiem, albo żyje samotnie, ma inną pracę itp. Ja mogę ci powiedzieć, byś codziennie nosiła obiad do pracy w szklanych słoikach, a ty mi powiesz: „Stara, mam laptopa, mam wielką torbę i podróżuję komunikacją miejską. Jest mi ciężko to wszystko dźwigać”. I ok. Musisz znaleźć dla siebie inny sposób na ekologię. Może zamień szkło na plastik wielorazowego użytku? Czy to oznacza, że Ty jesteś mniej ekologiczna niż ja? Niekoniecznie, bo my gramy do jednej i tej samej bramki.

ZOBACZ TEŻ:

Zastanawia mnie, gdzie był początek Twojej ekologicznej drogi. Skąd to się w Tobie wzięło, że któregoś dnia powiedziałaś: „Basta, nie chcę wyrzucać więcej jedzenia do kosza!”?
 
Pierwszy etap to jest zawsze zauważenie problemu. Potem przychodzi jego odpowiednie rozwiązanie. Co prawda mi było trochę łatwiej niż innym, bo początki życia eko miałam już w domu. Dawno, dawno temu mój tato zbudował mojej mamie szklarnie na garażu w naszym domu w Rzeszowie. Wszystko po to, by mogła gotować z własnych produktów.

Ta szklarnia nadal istnieje?

Tak! Do tej pory jest szklarnia. Jak chcecie, możecie przyjechać i zobaczyć! Wspaniały absurd architektoniczny! (śmiech) Moi rodzice dbali o takie rzeczy. Ojciec jak miał okazję kupował nad morzem kilogramy śledzi i mama je potem ogarniała w domu, używając przy tym słów, które świadczyły o znajomości języka emocjonalnego. (śmiech)

Mieliśmy piwnicę, w której trzymaliśmy ziemniaki na całą zimę. W ogrodzie rosła pigwa, orzechy, śliwka, wiśnia, czereśnia, malina, pomidory, buraki i papryka. To mieliśmy i jedliśmy w Rzeszowie w centrum miasta. Więc mnie ta ekologia kulinarna wzięła się z grządek mojej mamy. Teraz chcę przekazać to innym.

OK, to teraz trochę podchwytliwe pytanie: Czy Jagna Niedzielska jada w McDonalds?

TAK.

To jak na spowiedzi: Kiedy był Twój ostatni raz?

Proszę bardzo – byłam ostatnio w podróży, bo szykuje mi się wyśniony projekcik. Byliśmy w trasie, a od kilku dni nie miałam czasu absolutnie na nic, to musiałam coś zjeść gotowego. Wybieram wtedy wegańskiego hot doga albo coś z oferty śniadaniowej. Zjadłam.

Dobrze, jesteś rozgrzeszona! (śmiech)

Ale wiesz, staram się ogólnie robić tak, że jak wiem, że wyjeżdżam, a mam ten zapas czasu, to robię czystki w lodówce.

To dobry patent przed wakacjami!

Wówczas robię coś na szybko – na przykład kanapki. Mój tato zawsze tak robił – kiełbasa, pomidor, chleb i jest jedzenie. Nie trzeba nic kupować na stacji.

 

Wspominasz o tym, że robisz to wszystko jak masz czas, a co powiesz osobom, które twierdzą, że na nic nie mają czasu, a na przygotowywanie jedzenia w domu to już na pewno!
Wiadomo, że nie znajdziemy czasu na to, by być ekologicznym w każdym zakresie. Niech to będą małe postanowienia: „Dobra, to teraz co sobotę nauczę się robić czystki z lodówki”. To już jest coś.

Wtedy gotujesz tylko i wyłącznie z tego, co masz w lodówce, bez dodatkowych zakupów?

Tak, ale tu nie chodzi tylko i wyłącznie o lodówkę. Masa jedzenia kryje się w szafkach kuchennych! Często nie chce się nam tam zaglądać. Warto zrobić sobie listę produktów, które znajdują się w szafce kuchennej, zanim kolejny raz kupicie coś w sklepie. Jak wyjmujecie coś z szafki, to skreślacie to, co wyjęliście i tym sposobem dokładnie wiecie, co macie w szafkach. Ja to nazywam „inwentaryzacją na karteczce”.

Pełna profeska! (śmiech)

Dzięki temu, że wygospodarowaliśmy czas na początku, zaoszczędzimy go później, ale też zaoszczędzimy energię, wodę i wiele innych, a przede wszystkim będziemy mieli większy szacunek do ludzkiej pracy. Ja bym bardzo chciała, by każdy z nas miał chociaż raz w życiu wycieczkę obowiązkową, w której poznaje łańcuch produkcji wybranego przez siebie produktu. Pewnie nikt nie wybrałby mięsa, bo produkcja mięsa jest tak drastyczna, że nie nikt nie wytrzymałby tego psychicznie.

Polecam za to zrobić sobie taką wycieczkę na przykład „Jak powstaje pomidor?” Szybko zrozumiecie, że ten wasz jeden pomidor nie powstał z niczego.

Ja za to widzę na przykład taki program, w którym Jagna Niedzielska niczym Dorota Szelągowska wchodzi do naszych kuchni i robi w nich prawdziwą eko rewolucję! Co ty na to?
Kochana, trafiłaś w punkt! Ja to skomentuję tak: „Kto wie, kto wie, co się wydarzy w przyszłości. Czy przypadkiem nie jest coś na tapecie?” (śmiech)

ZOBACZ KILKA PYSZNYCH PRZEPISÓW!

No to zrobiłaś mi smaczek! Zmieniam jednak temat, czy zauważyłaś, że dzisiaj niemal nikt nie buduje domów z piwnicą?

Wiesz co, ja uważam, że to OK. Możesz budować piwnicę, jeśli mieszkasz na wsi i masz możliwość zdobycia produktów z pierwszej ręki i też przechowywania ich. Jasne, to wtedy buduj piwnicę i korzystaj ze swojego szczęścia. Jeśli jednak mieszkasz w mieście, nie tylko piwnica nie ma najmniejszego sensu, ale też „przeładowywanie” naszych mieszkań jedzeniem.

Jest badanie, które pokazuje, jak zmieniły się nasze konsumenckie nawyki w czasie pandemii. Co się okazuje? Niestety kupujemy rzadziej i bardziej na zapas. To jest dla mnie niezbyt dobra wiadomość, choć rozumiem, że to wynika z naszego strachu. Jednak uważam, że powinniśmy rozważnie podchodzić do zakupów.

Photo: Nowy e-book Jagny Niedzielskiej / materiały prasowe

Dieta bez mięsa i jedzenie przyszłości

Myślę, że jesteśmy w momencie przełomu. Trochę jest tak, że nowoczesne społeczeństwa zaczynają doceniać dary matki natury, wracają do tradycji, wiedzy naszych babć i dziadków. Jak Twoim zdaniem będzie wyglądać nasza lodówka czy szafka kuchenna za 10 czy 20 lat?

Mówi się wiele o ekologii w kontekście powrotu do korzeni. Tylko niestety nie jest to możliwe. Oni byli bardziej ekologiczni, ponieważ byli do tego zmuszeni. My możemy czerpać z tej historii, ale pamiętajmy o tym, że my żyjemy w czasach, w których wszyscy zachowują się jak rozpieszczone dzieciaki – my musimy mieć WYBÓR. Jeśli w danym sklepie nie ma dostatecznego wyboru, to to jest „zły sklep”. Owszem, możemy powrócić do przyszłości, ale jednocześnie musimy pożenić się z technologią. Technologia jest przyszłością ekologii moim zdaniem.

Co z mięsem?

Mam nadzieję, że przede wszystkim będziemy konsekwencji w drodze ograniczania spożywania mięsa. Jak widzisz, nie mówię o tym byśmy w ogóle go nie jedli, bo dla wielu osób jest to po prostu nawet mentalnie niemożliwe, i jest to dla mnie absolutnie zrozumiałe. Mówię o ograniczeniu.

Nie chciałabym chyba, by odpowiedzią na ograniczenie mięsa było mięso z probówki. Mam przeświadczenie, że mamy ogromną bio różnorodność produktów i wcale nie musimy szukać sztucznych zamienników. Moim zdaniem jedzeniem przyszłości są grzyby. To jest tak olbrzymie królestwo, o którym tak niewiele jeszcze wiemy, ale się dowiemy, bo są grzyby – wyobraź sobie – które są w stanie trawić plastik! Są grzyby, które są w stanie funkcjonować w kosmosie. To jest potęga.

Bardzo wiele mówimy o naszych polskich leśnych grzybach, a nie wiemy o tym, że shitake, które są już uprawiane w Polsce, mają masę witaminy D, a gdy jeszcze suszymy je na słońcu blaszkami do góry, to ta jednostka witaminy D zwiększa się stukrotnie! Doceniajmy to.

Czyli w przyszłości będziemy jeść głównie grzyby?

Nie sądzę, żebyśmy w przyszłości żywili się tylko i wyłącznie grzybami, choć kto wie, ale jeśli tylko nie zakatujemy natury, to nie będzie tabletek. Będzie nadal wiele pysznego jedzenia. Poza tym, mam wrażenie, że prędzej natura zakatuje nas niż my naturę. Natura jest tak inteligentna! „Matkę oszukasz, ojca oszukasz, natury nie oszukasz” Jak ona nie będzie sobie z nami radzić, to nas z tego globu przepędzi.

Cieszę się, że wspomniałam o katastroficznej wizji przyszłości. Mam wrażenie, że wiele osób, które chciałyby coś zmienić na lepsze w swoim życiu, jeśli chodzi o ekologię, zadaje sobie pytanie: „Czy to, co ja robię, coś zmieni? Czy to wystarczy?” Myślę, że wiele osób ma to poczucie bezsilności. Mają wiele wątpliwości, czy te ich pojedyncze, aczkolwiek często bardzo drastyczne zmiany, są w stanie przeważyć tę szalę? Zadajesz sobie czasem takie pytania?

W ogóle nie. Idę w to w ciemno jak w masło na kanapkę. Żebyś mnie dobrze zrozumiała, ja nie uprawiam spychologii. Uważam, że pewne rzeczy powinny dziać się odgórnie – albo ze strony państwa, albo ze strony korporacji. Natomiast pracuję z dużymi markami i wiem, jak z nimi rozmawiam i jestem bardzo pełna nadziei na zmiany. Żadna z tych wielkich firm nie nazywa siebie marką ekologiczną, ale chcą zmian od środka do zewnątrz. Musimy mieć tę cierpliwość, bo takie zmiany w wielkich korporacjach są bardzo ciężkie, ale one nastąpią. Poza tym, bez wątpienia to my kreujemy ten rynek i to my dokonujemy konsumenckich wyborów. Firmy, gdy tylko widzą, że nasze wybory mają związek z ekologią, zmieniają swoją filozofię. Może my konsumenci jesteśmy kroplą w morzu, ale to morze zbudowane jest z tych kropli. Ja bym nie traciła czasu na myślenie, czy to coś da czy nie, ja bym po prostu to robiła.
A cały green washing? Jak ty na to patrzysz?

On będzie zawsze! Trzeba to wziąć na klatę, natomiast ja wierzę, że rok 2021 to rok świadomego konsumenta – my czytamy etykiety, dokonujemy rozważnych wyborów, nie jesteśmy bierni. Dalej patrzymy na cenę, ale równie ważne jest dla nas to, co jemy.

Photo: Jagna Niedzielska / Instagram

Skoro mowa o jedzeniu. Co ciekawego ostatnio gotowałaś?

Co powiesz na wegańskie puree ziemniaczane z miso? Można to już znaleźć na moim Instagramie. To przepis z pięknie chrupiącymi boczniakami, które można jeść na surowo. Jest też tam oliwa kolendrowa. Brzmi „foufarafa”, a robi się to w kwadrans!

To idziemy robić wegańskie puree, a ja Ci życzę, by Ci się te wszystkie tajemnicze projekty udały! Być może rozmawiałam właśnie z przyszłą Dorotą Szelągowską kuchni zero waste w Polsce!

Ja nic nie mówię. (śmiech) Niech się dzieją cuda ekologiczne! Nie marnujmy, dobrze jedzmy, lepiej żyjmy.

SPODOBAŁ CI SIĘ WYWIAD? PRZECZYTAJ WIĘCEJ!