Zwykło się mawiać w Izraelu, że Jerozolima się modli, a Tel Awiw bawi. Miasta dzieli ledwie 50 minut jazdy samochodem, ale różnią się tak, jakby były na innych kontynentach. Jerozolima symbolizuje przeszłość, biblijne korzenie i obietnicę zbawienia, Tel Awiw żyje i cieszy się teraźniejszością. Dniem i nocą – dosłownie. Na tutejszym ratuszu widnieje hasło: „Tel Awiw miasto bez przerwy”.

To miasto rzeczywiście nie zasypia, nie cichnie. Trwa wieczna zabawa, wydaje się, jakby wszyscy mieli wakacje. Atmosfera kanikuły panuje zwłaszcza przy nadmorskiej promenadzie. Rano ludzie uprawiają tu jogging, spacerują z psami, w ciągu dnia spotykają się z przyjaciółmi, wieczorem randkują. I nie wiadomo, kto wraca z imprezy, a kto na nią właśnie się wybiera. Przy bulwarze jest mnóstwo restauracji i kawiarni. Można przysiąść przy stoliku na zewnątrz, wypić kawę, popatrzeć na mieszkańców. Mają w sobie mnóstwo pozytywnej energii, którą zarażają turystów. A przyjezdnych jest wielu. Słychać niemal wszystkie języki świata, prawdziwe multikulti, nikogo nie dziwi odmienność.

To metropolia bardzo młoda i tolerancyjna. Najlepszy przykład: ostatnia (już 15.) parada równości przyciągnęła ponad 120 tys. ludzi. Wprawdzie to święto gejów i lesbijek, ale przyszły się bawić także rodziny z dziećmi i nikt się nie gorszył. Dni spędza się tutaj na plaży, która jest sercem miasta. Plaż – właściwie stref plażowych – jest wiele: dyskotekowe i bardziej kameralne, dla uprawiających jogę, dla aktywnych, dla religijnych (w określone dni tygodnia przychodzą tylko mężczyźni, w inne kobiety). Na białym piasku gra się w matkot (piłki od-bijane drewnianymi rakietkami – dyscyplina niezwykle tu po-pularna). A jeśli nie matkot, to siatkówka, piłka nożna lub sesja w klubie fitness na świeżym powietrzu. W pobliskiej marinie można wypożyczyć motorówkę lub deskę windsurfingową, wieczorem zaś wybrać się do teatru, na koncert albo zajrzeć do galerii sztuki (są otwarte niemal na okrągło, jakby noc muzeów trwała cały rok).

Życie nocne zaczyna się późno, lokale i dyskoteki zapełniają się przed północą i nie pustoszeją do rana. Zabawa wylewa się na ulice, jest głośno, ale bezpiecznie. Nie ma awantur ani agresji. O rodowitych Izraelczykach mawia się czasem „sabry”. Sabra to kaktus, z wierzchu kolczasty, nieprzystępny, w środku bardzo słodki. Mieszkańcy Tel Awiwu tej wierzchniej warstwy nie mają wcale. Są uśmiechnięci, przyjaźni. Wystarczy przystanąć na ulicy z mapą, natychmiast ktoś proponuje pomoc.

We wrześniu w Izraelu wypada żydowski Nowy Rok (Rosz ha-Szana), a dziesięć dni później, po okresie pokuty, inne bardzo ważne święto: Jom Kippur, czyli Dzień Pojednania. Obowiązuje wówczas ścisły post – religijni Żydzi powstrzymują się tego dnia od jedzenia i picia. Nie wolno im również pracować, wykonywać codziennych czynności, jeździć samochodem. W tym czasie nawet w niezbyt uduchowionym Tel Awiwie zapełniają się synagogi, życie na ulicach zamiera. Zamknięte są sklepy, nie kursuje komunikacja publiczna, całe miasto zatrzymuje się w bezruchu.

Niezwykła atmosfera pokuty i refleksji nad przemijaniem, która w Jom Kippur panuje w całym Izraelu, w Jerozolimie jest wręcz przejmująca. To święte miasto, które przez setki lat Żydzi opłakiwali i modlili się, żeby do niego wrócić. Gdy im się to udało, po upadku imperium osmańskiego w XIX w., ujrzeli Jerozolimę daleką od marzeń: brudną, ciasną, zrujnowaną. Dziś jest przestronna, nowoczesna, pełna synagog, szkół religijnych i instytucji kulturalnych. Jej sercem jest Stare Miasto. Zaledwie kilometr kwadratowy, ale najświętszy dla trzech wielkich religii: chrześcijaństwa, judaizmu i islamu. Tutaj wznosiła się Świątynia Jerozolimska, do której każdy żydowski mężczyzna miał obowiązek pielgrzymować trzy razy w roku. Po jej zburzeniu przez Rzymian pozostał fragment – Mur Zachodni (zwany też Ścianą Płaczu). Nieopodal znajduje się jedno z najważniejszych miejsc dla wyznawców islamu: Kopuła na Skale. Wzniesiona na tej Skale, na której Abraham złożył w ofierze Bogu pierworodnego syna Izmaela, a Mahomet wstąpił do nieba. I wreszcie Via Dolorosa, Droga Krzyżowa, którą przemierzył Chrystus przed śmiercią. Kolejne stacje prowadzą do Bazyliki Grobu Pańskiego. Tu, w krypcie, złożono jego ciało zdjęte z krzyża na wzgórzu Golgota. Dziś Bazylika jest własnością kilku wyznań chrześcijańskich, każde ma swoją kaplicę i ołtarze. Choć w mrocznym wnętrzu panuje tłok i zamieszanie, atmosfera jest niezwykła i podniosła. Tymczasem na zewnątrz, w tyglu kultur i religii, żyją obok siebie, w zgodzie, żydzi, chrześcijanie, muzułmanie.

Izrael jest niewielki. Zajmuje pas ziemi między Morzem Śródziemnym a Czerwonym, nie większy niż województwo mazowieckie. Ma jednak skarby, których nigdzie indziej się nie znajdzie. Takim skarbem jest Morze Martwe, najniżej położone miejsce na Ziemi. Martwe, ponieważ w gigantycznych pokładach soli nie mają szans przetrwać rośliny ani zwierzęta. A mimo to nieopodal rozkwita ogród botaniczny. Mieszkań com tego kraju udało się zrobić rzecz niezwykłą: ożywili pustynię – bo większość jego powierzchni to ziemia jałowa. Ale wśród gołych skał rozpościerają się winnice, rodzą grona, z których powstają wyśmienite wina.

Zobacz także:

Ciężka praca czy cud? Jak mawiał Dawid Ben-Gurion, pierwszy premier kraju: „Kto w Izraelu nie wierzy w cuda, ten nie jest realistą”.

Anna Zohar Żak Polka i Izraelka, swoje życie dzieli między Warszawę a Tel Awiw. Od wielu lat opowiada Izraelczykom o Polsce, a Polakom o Izraelu, przełamując stereotypy. Przekonuje Polaków o tym, że Izrael to nie tylko Ziemia Święta