GALA: Miłość – jaką ma płeć?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Nie ma płci. Chociaż poczekaj, poczekaj... To jest bardzo ciekawe...

GALA: Gdyby miała do Państwa przyjść o godz. 18 ,,Miłość”, to jak ona by wyglądała?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Kobieta. Już sobie ją wyobraziłam.

CEZARY HARASIMOWICZ: Jak miłość, to do ojczyzny. Oczywiście.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: (śmiech) Zauważ, że to również kobieta. Na przykład Nike z Samotraki.

CEZARY HARASIMOWICZ: Albo Atena. Jednak z atrybutami męskimi: tarczą i mieczem.

Zobacz także:

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Jednakowoż kobieta.

GALA: A Wasza miłość jakiej jest płci?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Jak człowiek, który z natury jest androgeniczny. Ja mam sporo cech męskich, Cezary kobiecych. Na szczęście.

CEZARY HARASIMOWICZ: Miłość jest obojnakiem.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Z wyglądem kobiety.

GALA: Czym jest dla takich kochanków jak Państwo seks?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Ale myślisz: ,,Dla takich starych jak my?” (śmiech).

GALA: Dla ludzi po związkach, z doświadczeniem, z wyobraźnią.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Niezależnie od wieku seks smakuje. Różni się, bo jest zależny od tego, kto jest przedmiotem pożądania.

CEZARY HARASIMOWICZ: Ja to tak samo odczuwam jak wtedy, kiedy miałem 17 lat. O ile sobie dobrze przypominam.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Czyli nie słabnie twój popęd?

CEZARY HARASIMOWICZ: Pamięć słabnie.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Pytam, bo skąd mam wiedzieć, jaki byłeś, kiedy miałeś 17 lat?

GALA: Seks może się znudzić?

CEZARY HARASIMOWICZ: O Jezu! Odpowiedź jest banalna i standardowa: jak rutyna, to i nuda.

GALA: W człowieku się coś wypala.

CEZARY HARASIMOWICZ: Niekoniecznie. Trzeba dbać, pielęgnować, żeby się nie wypaliło. Ale to też banał.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Od jednej kobiety, która ze swoim mężem jest całe życie, usłyszałam: ,,Seks? Po tylu latach? To kazirodztwo!”. To trochę jak z butami. W sklepie wydają się bardzo atrakcyjne. A kiedy się ze dwa lata w nich pochodzi, to już mniej. Ekscytacja nowością i świeżością mija. Ale to naturalne, nie ma co załamywać rąk.

GALA: To co robicie, żeby nie minęła?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: W kąciku porad jednej z gazet przeczytałam, że dobrze aranżować różne scenki, np. przebrać się za pielęgniarkę i doktora. Umarłabym ze śmiechu...

GALA: Dlaczego Pan milczy?

CEZARY HARASIMOWICZ: Nie mam nic do powiedzenia.

GALA: Na temat seksu?

CEZARY HARASIMOWICZ: (śmiech) A co to jest?

GALA: Może o tym nie powinno się mówić? To sie powinno robić.

CEZARY HARASIMOWICZ: Ale co???

GALA: Zazdrość Was dotyka, obchodzi?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Jest najbardziej niszczącym ze wszystkich uczuć. Na szczęście jestem kompletnie na nią impregnowana. Musiałabym przyłapać Cezarego in flagranti, w łóżku z inną, żeby przyszło mi do głowy, że mnie zdradza. Natomiast czasem zazdroszczę koleżance aktorce, że dostała świetną rolę.

GALA: A Pan zazdrości kolegom, że napisali lepszy scenariusz?

CEZARY HARASIMOWICZ: Jestem w takim wieku, że nie wypada mi...

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Proszę cię.

CEZARY HARASIMOWICZ: Teraz ja będę mówił. Mmmmmm. No i straciłem wątek. Przez ciebie nie wiem, co miałem powiedzieć.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Że jesteś w takim wieku, że...

CEZARY HARASIMOWICZ: ...że się zapomina, co się chce powiedzieć. Aha – zazdrość. Nie, zazdrość jest mi obca. Czasami ogarnia mnie podziw, czasami żal, że kolega jest lepszy ode mnie, że wpadł na ciekawszy pomysł. Mogę mieć pretensje do siebie i do losu. Bardzo żałuję np., że nie urodziłem się anglojęzyczny. Moja praca miałaby wtedy zupełnie inny wymiar. I z tego powodu odczuwam jakiś niedostatek.

GALA: Zazdrości Pan młodości?

CEZARY HARASIMOWICZ: Czasami. A kiedy indziej współczuję młodszym, bo wiem, co ich czeka.

GALA: Pani syn był zazdrosny o Cezarego?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Nie, chociaż na początku uważnie mu się przyglądał.

GALA: A z drugiej strony: dwie córki Cezarego.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Rzeczywiście, byłam zestresowana pierwszymi spotkaniami, zapoznawaniem się. One też. Ale na szczęście nie zabierałam nikomu męża ani ojca z rodziny. Ja też byłam wolna. Znam jednak przypadki, że dzieci nawet w takiej sytuacji stawiały zdecydowane weto.

CEZARY HARASIMOWICZ: Ja zawetowałem mojej mamie jednego narzeczonego, kiedy byłem w wieku syna Grażyny. Do dziś dziękuję Filipowi, że nie położył się w progu, tak jak ja wtedy.

GALA: Kiedy Cezary Harasimowicz pisze coś dla innej pięknej kobiety, w Pani się gotuje?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Najczęściej pisze na zamówienie producenta, obsada więc nie zależy od niego. I wtedy mogę sobie tylko mówić: ,,Jaka szkoda...”.

GALA: A kiedy pisze Pan o kobiecie, to myśli o Grażynie?

CEZARY HARASIMOWICZ: Zależy, jaka to jest postać. Czasami mam przed oczami konkretną osobę, czasami zlepek postaci. Zdarza się i tak, że mam w głowie Grażynę Wolszczak.

GALA: Co ,,kradnie” Pan z Pani Grażyny i daje kobietom, które wymyśla?

CEZARY HARASIMOWICZ: Nie czerpię tylko z Grażyny. Byłbym człowiekiem ograniczonym, jeśli oglądałabym się całe życie tylko za jedną.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Cezary ma szeroko otwarte oczy. Podpatruje różnych ludzi. Kobiety też.

GALA: Które z Was więcej zarabia? 

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Czasem ja, czasem on.

GALA: Kto utrzymuje dom?

CEZARY HARASIMOWICZ: Pół na pół.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Staramy się, żeby było sprawiedliwe. Mamy osobno dzieci: ja – syna, Cezary – dwie córki. Związane z nimi wydatki ponosimy niezależnie.

CEZARY HARASIMOWICZ: Związaliśmy się osiem lat temu. Każde z nas miało już pewien bagaż. Wniosło do związku inne zobowiązania.

 

GALA: Ingerujecie w wychowanie dzieci partnera?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Nie wtrącamy się, ale radzimy się siebie.

GALA: Które z Was wysyłane jest do zadań specjalnych?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: A jakie to są zadania?

GALA: Te najbardziej ukochane: sprawy w urzędach, sklepach z armaturą łazienkową.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Ja.

CEZARY HARASIMOWICZ: Choruję, kiedy mam coś takiego załatwić. Jestem nieśmiały. Mam np. problem z rozmowami telefonicznymi.

GALA: Wstydzi sie Pan zadzwonić do przyjaciół i zaprosić ich na kolację?

CEZARY HARASIMOWICZ: Tak. To rodzaj defektu.

GALA: Skąd się wziął?

CEZARY HARASIMOWICZ: Byłem dzieckiem wychowywanym przez samotną mamę. Kiedy byłem mały, to już musiałem załatwiać wiele rzeczy. Z obowiązku, żeby mamie było lżej. Ona dużo pracowała. Zostałem oddelegowany do odbierania telefonu i zapisywania tego, co mi ktoś powiedział. Do dzisiaj zachowały się zapisane przeze mnie kulfonami „ważne sprawy”. Odbieranie telefonów bardzo dużo mnie kosztowało. Odłożyło się w psychice. Teraz przeprowadzamy się do pięknego nowego mieszkania. I już jestem chory...

GALA: Pomoże Pani Cezaremu ?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Mieszkaniem ja się zajmę, kochanie.

CEZARY HARASIMOWICZ: Uff! W takim razie to będzie nasza przystań. Na wieki.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: On jest jak kot. Nie lubi ruszać się z legowiska.

CEZARY HARASIMOWICZ: Błagam. Nigdy już żadnych przeprowadzek!

GALA: Nic nie jest wieczne. Nawet Wasz związek.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Ale to nie powód, by się teraz zamartwiać, co będzie...

CEZARY HARASIMOWICZ: E... no miłość podobno jest wieczna. Samotność to jedno z największych nieszczęść na tej ziemi. Najpiękniej opowiedział o tym niedawno Andrzej Łapicki. Przejmująco i inspirująco. Wyznał, że nowa miłość jest dla niego wyzwoleniem od przerażającej pustki, której doświadczał przez pięć lat po odejściu żony. Samotność człowieka starszego jest jeszcze bardziej „dolegliwa”. Bo ma się poczucie odchodzenia całego świata wokół. Człowiek zaczyna się zanurzać w niebycie.

GALA: Jaki jest Wasz rekord niewidzenia się?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Z tydzień...

GALA: Mało.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: A w dodatku dzwonimy do siebie po pięć razy dziennie.

GALA: Kiedy Pan pisze, nie ucieka od Grażyny?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: On nawet nie wyłącza komórki. Wyobraża Pan sobie? A kiedy mu coś przeszkadza, to wkłada słuchawki i dalej pracuje.

CEZARY HARASIMOWICZ: Nie muszę, jak inni koledzy, jechać do Domu Pracy Twórczej w Oborach albo do Wiednia, żeby pisać. Tworzyłem już w tak dziwacznych sytuacjach… Kiedy nie posiadaliśmy jeszcze własnego mieszkania, miałem swój kącik pracy na łóżku. Oparty o ścianę napisałem kilka scenariuszy, wycierając plecami dziurę w tapecie. ,,300 mil do nieba” powstawało, gdy moja młodsza córka miała rok. Jedną nogą bujałem jej kołyskę, a reszta ciała była skupiona na pisaniu.

GALA: Czego oczekują od siebie kobieta po przejściach i mężczyzna z przeszłością?

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Wsparcia i czułości.

CEZARY HARASIMOWICZ: I ciepła. Wielu mężczyzn ma problem z okazywaniem tych uczuć.

GALA: Przyzwyczajamy sie do siebie i nawet tego nie wiemy. Groźne.

CEZARY HARASIMOWICZ: Nie zauważyłaś, że dzisiaj włożyłem po raz pierwszy okulary.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Bo przyjechałeś nowym autem. Dlatego patrzyłam na samochód, a nie na okulary.

CEZARY HARASIMOWICZ: Okulary były nowe, a auto bardzo używane...

GALA: Wniosek? W środku mógł siedzieć jakiś nowy Janusz albo Stefan.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Akurat! Lubi pan komedie omyłek, co? Ja wolę starą, sprawdzoną klasykę.

GALA: Jakby Pan zatytułował scenariusz o Was?

CEZARY HARASIMOWICZ: Nie pisałbym o nas, bo to grafomańskie.

GRAŻYNA WOLSZCZAK: Brakuje punktów zwrotnych (śmiech).

CEZARY HARASIMOWICZ: Na szczęście! To byłaby nudna historia. No, może... początek romantyczny: ,,Byli sobie on i ona. Bardzo starzy oboje”.

GALA: Starzy!

CEZARY HARASIMOWICZ: No, powiedzmy... doświadczeni.