Kiedy 18 lat temu postanowił zająć się produkcją rakiet kosmicznych, znajomi go wyśmiali. Potem mu współczuli, bo trzy starty zakończyły się eksplozjami. Elon Musk za ostatnie pieniądze przeprowadził czwartą, tym razem udaną próbę, i podpisał kontrakt z NASA. Agencja w 2011 roku zrezygnowała z wysyłania na orbitę promów załogowych, bo było to za drogie. Firma Muska, SpaceX, skonstruowała rakiety wielokrotnego użytku, które mogą startować i lądować nawet 10 razy, co znacznie obniża koszty.

Dwa lata temu miliarder wyekspediował w stronę Marsa swój samochód Tesla, tłumacząc, że wysyłanie w kosmos zwykłych satelitów to już nuda. A 30 maja tego roku w jego Falconie 9 poleciało na stację kosmiczną dwóch astronautów. Człon rakiety wrócił na Ziemię i wylądował na małej platformie na Atlantyku. Naukowcy wyjaśniają: to tak, jakby z Empire State Building (ponad 440 m wysokości) zrzucić ołówek, który spadnie pionowo na znaczek pocztowy leżący na chodniku. Teoretycznie było to możliwe, firma SpaceX opracowała sposób.

Bity w domu i w szkole

O wysyłaniu rakiet w kosmos Musk marzył od dziecka, a dzieciństwo, jak mówi, miał traumatyczne. Urodził się w Pretorii w RPA, jego ojciec, inżynier, znęcał się nad żoną i trójką dzieci. Niedawno miliarder w wywiadzie nazwał go odrażającym człowiekiem. Elon był maltretowany również w szkole, raz został pobity tak, że stracił przytomność i dwa tygodnie spędził w szpitalu.

Rówieśnicy za nim nie przepadali, bo trzymał się z boku. Nauczyciele go nie lubili, bo choć potrafił odpowiedzieć na każde ich pytanie, to ostentacyjnie nie odrabiał prac domowych. Za to przed 10. urodzinami przeczytał całą Encyklopedię Britannicę (30 tomów). Gdy miał dziewięć lat jego mama, pochodząca z Kanady modelka, rozwiodła się z mężem i kupiła Elonowi pierwszy komputer. Musk w ciągu trzech dni nauczył się programowania, a mając 12 lat sprzedał za 500 dolarów pierwszą stworzoną przez siebie grę komputerową. Po skończeniu liceum wyemigrował do Kanady. Był bez grosza, pomagali mu krewni.

W 1989 roku do tego kraju przyjechała jego mama Maye, z bratem i siostrą. „Żyliśmy w tanim mieszkaniu z jedną sypialnią. Ja studiowałam, a dzieci na zmianę spały na łóżku, kanapie i dywanie. Kiedyś na urodziny ofiarowały mi domek dla lalek i samochodzik wielkości pudełka od zapałek. Powiedziały, że pewnego dnia dostanę to wszystko od nich w prezencie, tylko będzie prawdziwe”, wspomina Maye Musk.

Pierwsze 200 milionów

Elon studiował w Toronto, potem przeniósł się do USA na Uniwersytet Pensylwanii, gdzie zrobił dyplom z ekonomii i fizyki. Następnie pojechał do Doliny Krzemowej, gdzie jako 24-latek został przyjęty na studia doktoranckie na prestiżowym Uniwersytecie Stanforda. Po tygodniu zrezygnował, bo założył z bratem firmę Zip2, zajmującą się oprogramowaniem. Na jej sprzedaży zarobił 22 miliony dolarów, to był czas boomu internetowego. Pieniądze zainwestował w utworzenie internetowego banku, który połączył z PayPalem i w niedługim czasie stał się bogatszy o 180 milionów.

Taka gotówka pozwoliła mu już poważnie planować podróże tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek. „Kiedy coś jest dla ciebie ważne, powinieneś to robić, nawet jeśli szanse na sukces są niewielkie. To, co dziś dla nas stanowi codzienność: latanie, przesyłanie obrazów na inne kontynenty, dostęp do wielkich ilości danych, jeszcze 200 lat temu byłoby uważane za magię”, mówi.

Zobacz także:

„Nie potrafię być szczęśliwy, jeśli nie jestem zakochany. Zasypianie w pustym domu mnie zabija”.
Elon Musk

W 2002 roku założył SpaceX i ogłosił, że jego celem jest kolonizacja Marsa, zanim przeludnienie sprawi, że Ziemia przestanie się nadawać do zamieszkania. W tym samym roku przeżył osobistą tragedię: zmarł jego pierwszy syn. Żył tylko 10 tygodni, była to tzw. śmierć łóżeczkowa, której przyczyny nie są znane. Matkę chłopca, Justine Wilson, Elon poznał na uniwersytecie w Toronto. Studiowała literaturę i pisała artykuły pod pseudonimem Musks, co zwróciło jego uwagę. Zaprosił ją na lody. „Odmówiłam, bo wolałam się uczyć, ale zjawił się u mnie z dwoma kapiącymi waflami. Ujął mnie tym, że dał mi swoją kartę kredytową i powiedział, że mogę sobie kupić tyle książek, ile zechcę”, wspomina Justine. Pobrali się w 2002 roku. Po dwóch latach od śmierci ich pierwszego syna Nevady na świat przyszły bliźniaki Griffin i Xavier, a po kolejnych dwóch – trojaczki, również synowie: Kai, Saxon i Damian.

Justine rzadko widywała męża, który mieszkał głównie w swoim biurze. Musk przyznaje, że jest pracoholikiem: „Nikt nie zmieni świata przez 40 godzin tygodniowo, ja pracuję 15 godzin dziennie”. Rozwiódł się z Justine w 2008 roku, sześć tygodni później zaręczył się z aktorką Talulah Riley. Pobrali się, po dwóch latach rozwiedli, potem znowu wzięli ślub i ostatecznie ogłosili rozwód. Niemal natychmiast Elon pojawił się z Amber Heard, która nie ukrywała swojej biseksualności i właśnie rozstała się z Johnnym Deppem, oskarżając go o pobicie. Aktor twierdzi, że to ona stosowała wobec niego przemoc.

Lęk przed samotnością

Po dwóch latach miejsce Amber u boku Muska zajęła kanadyjska piosenkarka Grimes. Poznali się, gdy on na Twitterze pochwalił jej płytę, pierwszy raz pokazali się razem na Met Gali wiosną 2018 roku. Grimes urodziła Elonowi siódmego syna. Dali mu imię X Æ A-12. Jak wyjaśnili, X to matematyczna niewiadoma, Æ – miłość lub sztuczna inteligencja, a A-12 jest symbolem ulubionego samolotu Muska. Musieli trochę skorygować swój pomysł, bo prawo kalifornijskie zabrania umieszczania cyfr w imionach, więc ostatecznie Musk junior został zarejestrowany jako X Æ A-XII.

Rodzice nazywają go po prostu „małym X”. „Lepiej być ojcem, gdy jest się starszym, teraz doceniam to bardziej”, twierdzi 49-letni Elon i zapewnia, że synowie stanowią sens jego życia. Marzy też o wielkiej miłości. „Od dzieciństwa, gdy zmagałem się z odrzuceniem, wiem jedno: już nigdy nie chcę być sam. Zasypianie w pustym domu, gdy na poduszce obok nikogo nie ma, zabija mnie. Nie potrafię być szczęśliwy, jeśli nie jestem zakochany. Nie szukam przygody na jedną noc, ale stałego związku z bratnią duszą”, oznajmił. Wiele wskazuje na to, że Grimes jest jego bratnią duszą, Elon mówi, że uwielbia jej „dziką kreatywność artystyczną i etykę intensywnej pracy”.

Ich znajomi twierdzą, że świetnie się dobrali, oboje są tak samo zwariowani. Na początku ich związku, w 2018 roku, Musk postanowił rozśmieszyć ukochaną i ogłosił na Twitterze, że zamierza wykupić – po 420 dolarów – wszystkie akcje swojej firmy Tesla, produkującej samochody elektryczne. 420 oznacza w slangu marihuanę, jej dzień jest obchodzony w USA 20 kwietnia (4.20). Grimes potępia zażywanie narkotyków, to miał być tylko żart. Drogo kosztował Elona, został oskarżony o oszustwo, bo akcje Tesli, które kosztowały mniej niż 420 dolarów, zdrożały na giełdzie o 13 proc. Musk musiał zapłacić 20 milionów kary, ustąpić na trzy lata ze stanowiska prezesa Tesli, a także zgodzić się, by prawnik firmy nadzorował jego tweety.

Kierunek: Mars

Jednak nie potrafił spoważnieć. Zaproszony do internetowego radia zgodził się, za namową prowadzącego, zapalić skręta. Tym razem interweniowały NASA i Pentagon: rozczochrany Musk w kłębach dymu to nie był najlepszy wizerunek szefa firmy biorącej udział w państwowym programie kosmicznym. Elon włożył więc garnitur i wygłosił w telewizji oświadczenie w swoim stylu: „Każdy, kto oglądał tę audycję, mógł się przekonać, że nie palę marihuany – przecież robiłem to w studiu bardzo nieudolnie”.

Na początku maja tego roku znowu przyprawił swoich księgowych o ból głowy. Napisał na Twitterze, że cena akcji Tesli jest zbyt wysoka. Inwestorzy zaczęli je wyprzedawać, w ciągu jednego dnia firma straciła 14 miliardów. Elon się tym nie przejął, bo przed przeceną wartość Tesli wynosiła 140 miliardów, a poza tym tego samego dnia urodził mu się syn. Od początku roku osobisty majątek Muska się podwoił, do 41 miliardów, jego interesy są odporne na wirusa. Oprócz Tesli i SpaceX ma m.in. firmę SolarCity, która jest w USA największym instalatorem ogniw fotowoltaicznych, a także The Boring Company, drążącą tunele w skałach. Wymyślił ją trzy lata temu, gdy stał w gigantycznym korku w Los Angeles i wpadł na pomysł, by zbudować tam autostradę przecinającą góry.

Niedawno Musk wystawił na sprzedaż większość swoich nieruchomości. „Nie kupuję jachtów, nie potrzebuję kilku domów. Wystarczy mi ulubiony samolot. Rzeczy materialne to kula u nogi. Teraz liczą się tylko Ziemia i Mars. Mam nadzieję, że pierwszych 100 osadników zawiozę na Czerwoną Planetę w ciągu najbliższych 10 lat. Chciałbym umrzeć na Marsie, ale oczywiście nie na skutek katastrofy rakiety”, oznajmił. I dodał ze śmiechem: „A plotka, że potajemnie przygotowuję apokalipsę z udziałem zombie, by zwiększyć popyt na miotacze ognia, to fake news”. Niektórzy twierdzą, że Elon Musk został przysłany przez kosmitów, by skłonić naszą cywilizację do podróży międzyplanetarnych. W jego przypadku wszystko jest możliwe.