Dorota Gardias odczuwa skutki uboczne po zakażeniu COVID- 19

Pandemia COVID -19 wstrząsnęła całym światem. Nie miała dla nikogo litości. Atakowała wszystkich, nie zwracając uwagi na płeć, zawód ani jakiekolwiek sukcesy. Stała się swego rodzaju dance makabre XXI wieku. Przyszło nam żyć w ciężkich czasach - przynajmniej jak na naszą mentalność. Dorota Gardias zmagała się z koronawirusem wiele tygodni. Wszystko zaczęło się od utraty smaku i węchu, zmęczenia i płytkiego oddechu – potem było już tylko gorzej. Dziś, kilka miesięcy po chorobie, koszmar wirusa wciąż ją prześladuje, a skutki uboczne są nieubłagane.

Dorota Gardias przechodziła zakażenie w szpitalu. Mimo że od końca terapii leczniczej minęło już kilka miesięcy, prezenterka wciąż boryka się ze schorzeniami, które wydają się nie mieć końca. Wszystko zaczęło się od słabszej kondycji i zmęczenia. Później doszła do nich utrata węchu i smaku, ból głowy i mgła covidowa.

Jest masakra z włosami, które wypadają mi od czasu przebycia koronawirusa. Od świąt używam do mycia i odżywiania preparatów ze skrzypem polnym. Oprócz tego biorę suplementy dla kobiet - pisze w sieci Dorota Gardias.

Dorota Gardias pod koniec września trafiła wraz z córką do szpitala. Mimo że dziewczynka przeszła zakażenie dosyć łagodnie, stan jej mamy był o wiele poważniejszy. Prezenterka opowiedziała o przebiegu choroby  i o pobycie w warszawskim szpitalu podczas wywiadu dla "Dzień dobry TVN". Walczy z brakiem świadomości wśród Polaków. Dzieli się swoimi doświadczeniami i przestrzega przed lekkomyślnością. Stan jej zdrowia wymagał poddania się hospitalizacji, a wirus stał się wrogiem numer jeden. Nawet po wygranej walce z chorobą, skutki uboczne stały się wyjątkowo bolesne i nieznośne.

Niektóre koszmary wydają się nie mieć końca - mamy nadzieję, że ten koniec nadejdzie wkrótce. 

Zobacz też: Dorota Gardias zdradza, czym była leczona po wyjściu ze szpitala z powodu koronawirusa