Bartek Jędrzejak dołączył niedawno do grona znanych osobistości, które otwarcie mówią o cenie, którą płaci się za życie na świeczniku. 23 lutego, czyli w Międzynarodowy Dzień Walki z Depresją, znany i lubiany prezenter pogody zwierzył się, że sam zmagał się z tą chorobą. Tegoroczny laureat Telekamery ujawnił, że jego walka z depresją trwała ponad rok. O tym najczarniejszym okresie w swoim życiu gwiazdor TVN opowiedział ostatnio w nowym wywiadzie.

Bartek Jędrzejak szczerze o zmaganiach z depresją

Bartek Jędrzejak twierdzi, że w jego przypadku depresja miała silny związek z szybkim tempem życia i zaburzeniem balansu między pracą a wypoczynkiem.

W moim przypadku to jest modelowy przykład współczesnego świata. Depresja jest chorobą cywilizacyjną i w moim przypadku był to właśnie efekt tej cywilizacji. Jak zacząłem czytać o depresji, to przeczytałem: szybkie tempo pracy, wysokie wymagania wobec siebie, wysokie wymagania szefa wobec ciebie, perfekcyjność, to, że zawsze musi być wszystko dobrze zrobione, takie poukładane. W pewnym momencie mój mózg powiedział "stop" - mówi w rozmowie opublikowanej pod koniec marca na kanale Pogotowie Psychologiczne w serwisie YouTube.

Prezenter nie ukrywa, że zanim zdiagnozowano u niego depresję, miał bardzo ciężki rok w pracy oraz problemy w życiu prywatnym - zakończył swój długoletni związek.

Bardzo dużo podróży, mało czasu w domu, ciągle hotele. Czułem, że coś ze mną jest nie tak. Czułem, że mam mniej energii. Były takie momenty, kiedy wsiadałem do pociągu kolejny raz w tygodniu i do oczu napływały mi łzy. Do tego doszła jeszcze osobista sytuacja. Po długim, długim czasie, po 9 latach rozstanie - wyznaje.

Przysłowiową kropkę nad i postawił jednak silny stres związany z podjęciem pracy przy transmitowanym na żywo programie "Big Brother".

Moment mojego życia, który był postrzegany za wielki sukces, bo po 18 latach do TVN-u wrócił "Big Brother". Ja miałem go prowadzić. Poprowadziłem pierwszy odcinek. To były ogromne emocje, wielki stres. I jeszcze ten stres na koniec dopchnął ten korek. Pamiętam, że wróciłem do domu, położyłem się do łóżka i nie mogłem zasnąć. Pół nocy przekręcałem się z boku na bok. Miałem takie poczucie, że mięśnie mnie bolą, że nie mogę zasnąć, że jestem jakiś taki poddenerwowany. Około godziny czwartej zasnąłem na dwie godziny i wstałem rano jako zupełnie inny człowiek - wspomina.

Zobacz także:

Wstałem rano przede wszystkim z potwornym lękiem, że wstaję. Po drugie przestałem jeść. Po trzecie wyjście z domu to było dla mnie jak zdobywanie K2. Zaczęły się takie objawy somatyczne, w zasadzie psychosomatyczne: trzęsące się ręce, wymioty. Wiadomo, że jak człowiek nie je i wymiotuje, to chudnie - dodaje.

44-latek zdradza, że z powodu nagłego spadku wagi zaczął podejrzewać u siebie chorobę nowotworową. Gdy badania pod kątem raka nie wykazały żadnych nieprawidłowości, przez głowę przeszła mu niepokojąca myśl, że zakaził się wirusem HIV lub wręcz choruje już na AIDS.

Przebadałem się na wszystko. Zrobiłem próby wysiłkowe, EKG, oczywiście chodząc po tych szpitalach, płacząc z trzęsącymi się rękoma. Jak te wszystkie wyniki były dobre, no mówię: "Matko święta, albo HIV albo AIDS", więc poszedłem zrobić wszystkie badania. Do tego lekarzowi mówię: "proszę pana, ja potrzebuję jeszcze na kiłę, rzeżączkę, wszystkie możliwe weneryczne - opowiada.

Co ciekawe, negatywne wyniki testów na obecność wirusa HIV w organizmie wcale go nie uspokoiły.

Jak wszystkie wyniki wyszły dobrze, miałem pewność, że wszystko jest okej, to moja głowa zaczęła działać w taki sposób: "No tak, na pewno pomylili moje fiolki z krwią w laboratorium, ja na pewno to mam, tylko wszyscy mnie oszukują". I to było samonakręcające się koło. To był potworny lęk - przyznaje.

Bartek Jędrzejak o problemach w pracy

Bartek Jędrzejak po raz pierwszy wyznał publicznie, że w tamtym okresie nie był w stanie stanąć przed kamerą lub na scenie bez wcześniejszego zażycia leków.

Każdy dyżur, każde wyjście na scenę, każde poprowadzenie programu to było dla mnie naprawdę ogromne wyzwanie. Nigdy o tym nie mówiłem. Właściwie o tym wiedziała tylko moja mejkapistka, moja charakteryzatorka, wiedzieli ci, którzy są ze mną w garderobie - bez wspomagania farmakologicznego nie byłem w stanie wyjść na scenę.

Ujawnia, że był już wtedy bliski podjęcia decyzji o rezygnacji z powierzonych mu obowiązków zawodowych.

Po dwóch odcinkach "Big Brothera" myślałem, że zadzwonię do mojego dyrektora programowego, Edwarda Miszczaka i powiem: "Edward, ja nie jestem w stanie, ja więcej nie wyjdę na scenę, to jest ponad moje siły" - wspomina.

Wsiadałem do pociągu, żeby dojechać na plan pogodowy i nagle dostawałem ataku paniki, ataku histerii. (...) Potworny lęk o wszystko i takie totalne zrezygnowanie - dodaje.

Prezenter wyznał, że każdy poranek w dniu pracy rozpoczynał się u niego od trwających nawet 20 minut wymiotów. W jego głowie zaczęły się pojawiać czarne myśli.

Samo zebranie się z domu do pracy to była tortura - przyznaje. - W pewnym momencie byłem tak potwornie tym wszystkim zmęczony, że zadzwoniłem do mojej mamy i powiedziałem jej: "Mamo, jeśli to jeszcze trochę potrwa dłużej, to ja sobie coś zrobię, bo ja po prostu nie dam rady, ja już tak nie chcę" - wyjaśnia.

Za namowę swojej mamy prezenter udał się do psychiatry, który zdiagnozował u niego depresję i nerwicę lękową. W stopniowym powrocie do zdrowia i normalności pomogły mu przepisane przez lekarza leki, psychoterapia oraz wsparcie bliskich.

Cały wywiad z Bartkiem Jędrzejakiem na temat jego zmagań ze zdrowiem psychicznym możecie obejrzeć poniżej:

ZOBACZ TEŻ: Bartek Jędrzejak o filmie "Don Stanislao. Druga twarz kardynała Dziwisza": "Niedobrze mi i smutno"