Nie wiadomo w sumie dlaczego, ale wszystko, co "amerykańskie" nadal cieszy się wielką niezrozumiałą aprobatą w naszym kraju. Miejsce pewexów w naszej wyobraźni zajmują dziś McDonaldsy, rakiety milionowych kosztów i amerykańscy projektanci z podejrzanym akcentem nieznani nawet dr Google. Nie inaczej jest w postrzeganiu głównego lokatora Białego Domu. Nadeszły jednak czasy, by powiedzieć sobie wprost - 2020 rok rozprawił się z całym światem siermiężnie, ale za to bardzo sprawiedliwie. Czy niektórzy chcą to dostrzec czy też nie, amerykańska bańka pękła jak balon z Kaczora Donalda i dziś, po tym wielkim egzaminie, niewielu jest w stanie nabrać się na jej smak. Niewielu nie oznacza oczywiście, że nikt.

Andrzej Duda: bogaty wujek i jego myśliwce

Szumnie zapowiadana wizyta Andrzeja Dudy była jednym z głównych punktów programu jego kampanii. Zwłaszcza teraz, gdy sondaże wyborcze pokazują pewną II turę wyborów, a kandydaci ledwo łapią dech w wyścigu po głosy. Prezydent odwiedzał już zalane tereny, ściskał dłonie na targach, przyszła pora na podniesienie rangi tego kandydata i uderzenie spod znaku "made in USA". I tak Andrzej Duda wybrał się na wizytę do Białego Domu.

"Będziemy mówili o tych wszystkich ważnych kwestiach, o których już kilkukrotnie mówiłem, a mianowicie o współpracy militarnej, współpracy gospodarczej, także w regionie Trójmorza, będziemy rozmawiali o współpracy energetycznej i bezpieczeństwie energetycznym, będziemy rozmawiali także o współpracy w dziedzinie telekomunikacji i cyberbezpieczeństwa", wyliczał Andrzej Duda.

„Andrzej Duda i jego sprzymierzeńcy liczą na ożywienie przed wyborami prezydenckimi, stanęli bowiem w obliczu trudniejszego, niż się spodziewali wyzwania ze strony opozycji”, napisał z okazji wizyty Dudy w USA dziennik "Washington Post". „Duda liczy na poprawienie sondaży”, głosił portal Politico.

"Moja współpraca z prezydentem Trumpem jest od samego początku tak dobra, ponieważ mamy jednakowe spojrzenie na temat tego, w jaki sposób należy prowadzić politykę i o co w niej chodzi (...). Szukamy punktów stycznych i żeby z tej współpracy było jak najwięcej korzyści i dla Stanów Zjednoczonych, i dla Polski i znajdujemy je", mówił Andrzej Duda.

Kancelaria prezydencka oraz telewizja publiczna z wielkim namaszczeniem dokumentowały każdy moment tej wizyty polskiego prezydenta u Donalda Trumpa. Uszłoby nawet na sucho radosne machanie Andrzeja Dudy do myśliwców F-35 (uszłoby, ale wiadomo, że internet nie wybacza), które bardziej przypomina wizytę ubogiego krewnego u zamożnego wujka niż spotkanie równych sobie partnerów.

Andrzej Duda: ważny wpis do księgi pamiątkowej

Kontrowersje i cichy rechot bardziej uważnych niż niektórzy dziennikarze internautów, wzbudziło jedno zdjęcie Andrzeja Dudy podpisującego pewien dokument, w obecności stojącego nad nim Donalda Trumpa. Podpis pod zdjęciem wskazuje na moment "podpisanie ważnej umowy w Białym Domu". Internet na czele z Leszkiem Millerem zdołał jednak rozwikłać zagadkę "ważnej umowy".

Fotografia ma podobny symboliczny wymiar i nawiązuje do sytuacji sprzed dwóch lat, gdy to Donald Trump siedział,a Andrzej Duda podpisywał "ważną umowę", na stojąco. Jakiekolwiek nie mamy zdanie o Donaldzie Trumpie, uważamy, że to był bardzo dobroduszny gest prezydenta Stanów Zjednoczonych. 

Niestety błyskawicznie, jak to w internecie bywa, mleko się rozlało, a raczej  wylało się niezmierzone morze memów. Sprawę skomentował także Radosław Sikorski, były minister spraw zagranicznych.

Zobacz także:

"Myślę, że to najważniejsze osiągnięcie tej wizyty. Zdjęcie, na którym prezydent Duda siedzi", powiedział Sikorski na antenie Polsat News.