Zofia Wichłacz - laureatka Orła w kategorii "Odkrycie Roku" za rolę w filmie "Miasto 44", ma na swoim koncie ciekawe i ambitne role u znanych i cenionych reżyserów. Zagrała u Agnieszki Holland, Jana Komasy, czy Kasi Adamik. To aktorka młodego pokolenia, która już od początku swojej kariery bardzo uważnie dobiera role.

Po udziale w takich filmach jak: "Miasto 44", "Powidoki", "Pokot", "Amok", "Twój Vincent", czy "Zgoda" - Zosię Wichłacz można oglądać w najnowszym serialu Showmax - "Rojst" w reżyserii Jana Holoubka. Zosia wcieliła się w postać Teresy Zarzyckiej (żony Piotra Zarzyckiego granego przez Dawida Ogrodnika), na pierwszy rzut oka kobiety delikatnej, jednak niezwykle bystrej i inteligentnej.

O udziale w serialu "Rojst", karierze aktorskiej oraz sile kobiet w dzisiejszym świecie rozmawiamy z Zosią Wichłacz.

 

Akcja serialu „Rojst” dzieje się w czasach PRL-u, które zapewne znasz z literatury, bądź opowieści rodziców czy dziadków. Trudno było ci się przygotować do roli?

Zofia Wichłacz: Cała produkcja, jak i reżyser - Jan Holoubek, stworzyli tak świetne warunki do przygotowania, że nie było to trudne, raczej niesamowicie fascynujące. Moja mama, która była w ciąży na przełomie lat 80-tych i 90-tych również była dla mnie bezpośrednią inspiracją. Najważniejsze były próby z reżyserem Jankiem i Dawidem (Ogrodnikiem – przyp. red.), który gra mojego męża. Staraliśmy się zbudować naszą relację, znaleźć wspólny język z Dawidem, tak by widz uwierzył w małżeństwo, które zobaczy na ekranie.

Granie Teresy było dla mnie również bardzo ciekawe. Portretowałam kobietę, w zaawansowanej i zagrożonej ciąży w latach 80-tych, która na dobrą sprawę znalazła się w dość niekomfortowej dla siebie sytuacji.

Zobacz także:

Jaka będzie twoja postać? Czy widzowie ją pokochają?

Z. W. Na to już nie mam wpływu, ale zobaczymy (śmiech). Teresa ma na pewno w sobie taką siłę, którą poczuje zwłaszcza w sytuacji, kiedy ich relacja będzie zagrożona. Ona wtedy nie będzie miała momentu zawahania, będzie wiedziała, że najważniejsze jest dobro ich dziecka. Rodzina jest szalenie ważna dla Teresy.

Jesteś aktorką młodego pokolenia, która ma na koncie bardzo ciekawe kreacje aktorskie. Pracowałaś z Agnieszką Holland, Janem Komasą: widać, że dobierasz role bardzo uważnie. Czym się kierujesz przy wyborze ról?

Z. W. Na pewno na etapie scenariusza i propozycji, podejmuję decyzję, czy biorę w czymś udział czy nie. Scenariusz i nazwiska twórców odgrywają kluczową rolę. Tak było też w przypadku Rojsta. Scenariusz był bardzo dobrze napisany. Nazwiska twórców zapewniały potencjał. Tak jest ze wszystkim. Nie chcę robić filmów których sama nie chciałabym oglądać. Zależy mi na ambitnych projektach.

Kto jest twoją muzą filmową? Od kogo czerpiesz inspiracje, z kim chciałabyś zagrać w przyszłości?

Z. W. Jest wiele takich nazwisk. Rozmawiamy przy okazji premiery Rojsta, więc może nawiążę do tego projektu. Na pewno wymienię tutaj Agnieszkę Żulewską czy Dawida Ogrodnika, których podziwiam już od kilku dobrych lat i to wspaniałe, że mam szansę pracować z nimi przy jednym projekcie. Jestem też przeszczęśliwa, że na planie spotkałam się z Panem Andrzejem Sewerynem. To było magiczne. Mimo, że nasi bohaterowie nie mają wielu scen razem, mogłam się wiele nauczyć.

Co dla ciebie oznacza być silną kobietą?

Z. W. Na pewno bycie asertywną. Generalnie asertywność w tym zawodzie jest niesamowicie ważna. Jest wiele sytuacji, w których trzeba wiedzieć, kiedy powiedzieć „nie”, trzeba walczyć o swoje wybory.

Jako kobiety, mam wrażenie, że musimy być jeszcze silniejsze i bardziej stać przy swoich decyzjach. To naprawdę niesamowicie hartuje. Uważam, że kobieca siła wynika z silnego stąpania po ziemi, takiej pewności siebie, ale zdrowej.

Życzę Ci wielu ciekawych propozycji, które na pewno jeszcze przed Tobą i dziękuję za rozmowę.