– Pilnuj się, mamo – uprzedziłem ją.

– Nie muszę, dawno wykreśliłam go ze swojego życia – zakończyła temat ojca, płynnie przechodząc do wątku kulinarnych upodobań mojej dziewczyny, którą miała wkrótce poznać.

– Tak bardzo chciałam cię zobaczyć! – ścisnęła mocno Igę, kiedy pojawiliśmy się u niej.

– Ja panią również – zrewanżowała się Iga.

Na jedno wychodzi

Całe sobotnie popołudnie minęło nam na podobnych uprzejmościach. Mama nie mogła nachwalić się mojej dziewczyny, a ona nie przestawała zachwycać się mamą.

– Pokażę ci zdjęcie Miśka z przedszkola! – zaproponowała nagle i nim zdążyłem zareagować, otworzyła rodzinny album.

Oczywiście obok mojego zdjęcia z jakiejś przedszkolnej akademii znalazło się to z ojcem.

Zobacz także:

– A to pani mąż? – zapytała Iga.

– Tak, zanim nas porzucił – skwitowała mama, pośpiesznie przewracając stronę.

Myślałam, że umarł? – zdziwiła się Iga.

– Na jedno wychodzi – nie wytrzymałem.

Iga spojrzała na mnie zdziwiona, odpowiedziałem jej wymuszonym uśmiechem i podniosłem się, uznając, że pora zakończyć wizytę.

– Ale… – zaprotestowała.

– Mikołaj ma rację. Robi się późno, a przed wami daleka droga. Zapakuję wam trochę ciasta – oznajmiła mama i pognała do kuchni.

Poprosiła, żebym zawiózł ją do rodziców

Nie miałem ochoty wracać do rozmowy o ojcu, więc poszedłem za nią, udając, że zamierzam bronić się przed zbyt dużą ilością łakoci.

– Mówiłem, żebyś się pilnowała! – syknąłem, kiedy zostaliśmy z mamą sami.

Byłem wściekły, chociaż zdawałem sobie sprawę, że to nie ona popsuła mi humor, tylko wspomnienie o ojcu.

„Zniszczył mi dzieciństwo i jeszcze zrujnuje mój związek. Niedoczekanie twoje, dziadu!” – złorzeczyłem w myślach w drodze powrotnej.

– Coś cię trapi? – zaniepokojony głos Igi przerwał moje złorzeczenia.

– Nic – burknąłem, nie mogąc opanować złości. – Wszystko w porządku.

– Przecież widzę. Czy to… Moje pytanie o ojca tak cię zdenerwowało? Zauważyłam, że nie lubisz o nim mówić.

– Przestań, na litość boską! – wrzasnąłem, wciskając hamulec do podłogi.

Samochodem zarzuciło i skręcił nagle w stronę przydrożnego rowu. Szczęśliwie zdążyłem go zatrzymać, zanim stało się najgorsze. Siedzieliśmy w ciszy, powoli dochodząc do siebie. W końcu uspokoiłem się na tyle, żeby zapytać Igę, czy wszystko w porządku. Skinęła głową, więc ruszyłem w dalszą drogę. Choć ostatnimi czasy właściwie mieszkała już u mnie, poprosiła, żebym zawiózł ją do rodziców. I chociaż gorąco przeprosiłem za swoje zachowanie, niewiele to zmieniło.

Nie obchodziło mnie, gdzie mieszkał

Krążyłem po swoim pustym mieszkaniu niczym wściekły pies. Dochodziła druga w nocy, a ja wciąż nie mogłem się uspokoić. Pomyślałem, że Iga musi czuć się podobnie, i wysłałem jej SMS-a, ale nie odpowiedziała.
Nie wiem, co mnie podkusiło, że postanowiłem, mimo późnej pory, zadzwonić do ojca. Od lat z nim nie rozmawiałem. Brzydziłem się go. Na dźwięk jego głosu miałem odruch wymiotny, a jednak wybrałem jego numer, dobrze zakamuflowany wśród kontaktów w telefonie.

– Co się stało? – zapytał przytomnie, jakby nie spał i dobrze wiedział, kto do niego dzwoni. – Coś z mamą? – dodał pośpiesznie.

– Nie, nic – odpowiedziałem.

Czułem, jak narasta we mnie furia.

– Ale dzwonisz – stwierdził.

Chyba nawet się uśmiechnął.

Musimy porozmawiać – oznajmiłem mu ku swojemu zaskoczeniu. – W cztery oczy.

– Kiedy tylko chcesz, synu…

Nocna rozmowa uspokoiła mnie na tyle, że zasnąłem, choć wściekłość na ojca nie minęła. Tylko jak miałem się czuć, będąc dzieckiem faceta, który kilkanaście lat temu przypomniał sobie, że zawsze kochał inną? Jak zrozumieć kogoś, kto nie zważając na najbliższych, przekreśla dotychczasowe życie i zaczyna od nowa? Wymagał od nas zrozumienia, a sam nie potrafił postawić się w naszej sytuacji.

W końcu mama wyrzuciła go z domu i złożyła pozew rozwodowy. Biedaczek, nie miał się gdzie podziać, bo ta ukochana z przeszłości go w końcu odtrąciła, dalsza rodzina też nie chciała go przygarnąć, więc wrócił do nas. Koczował na wycieraczce, błagając o szansę. Sąsiedzi, nieznający historii naszej rodziny, żałowali skruszonego męża i pomagali mu, raniąc przy tym mamę. Biedna ugięła się pod naporem opinii publicznej i wpuściła ojca do domu. A ten tylko na to czekał! Nie minął kwartał, jak zastałem go w sypialni z jakąś kobietą.

– To Paulina – przedstawił go ojciec. – Moja… ukochana – dodał, a we mnie piorun strzelił.

Wkurzony wygoniłem ich z domu. Ostrzegłem ojca, że jeśli kiedykolwiek do nas wróci, to tak go urządzę z moimi kolegami, że już żadna kobieta na niego nie spojrzy. Odtąd widywał się z mamą tylko w sądzie.

Nie obchodziło mnie, gdzie mieszkał ani co robił, zdziwiłem się, więc gdy jakiś czas później zaczepił mnie na ulicy.

– Co ty tu robisz, dziadu? – wyszeptałem, rozglądając się, czy nikt znajomy nas nie widzi.

– Chciałem cię przeprosić za swoje zachowanie. Bardzo cię wtedy zraniłem. Nie powinienem sprowadzać do domu Pauliny, zagalopowałem się, wybacz. Byłem słaby i żałosny. Nie spisałem się jako ojciec. W ogóle się nie spisałem – mówił. – Dzisiaj jestem innym człowiekiem, więc gdybyś kiedyś mnie potrzebował, to dzwoń. Zawsze możesz na mnie liczyć – i włożył mi swoją wizytówkę do kieszeni kurtki.

Wzdrygnąłem się, czując jego dotyk. Zauważył to, więc cofnął dłoń, pożegnał się i odszedł. A teraz zadzwoniłem powodowany wściekłością. Moja furia zderzyła się z jego nadzieją.

Jakby rozstąpiło się pode mną piekło

Nie wiem, na co liczyłem, wsiadając jeszcze tej samej nocy do auta. Zapewne pragnąłem wygarnąć mu, co czułem przez te wszystkie lata, i jak bardzo mnie zawiódł jako ojciec. Z pewnością liczyłem też na rozmowę. Taką, jakiej nigdy nie mieliśmy okazji przeprowadzić.

Czekała mnie daleka droga, więc po kilku godzinach zatrzymałem się w jakimś przydrożnym hotelu. Marzyłem o chwili wytchnienia, lecz im bardziej starałem się zasnąć, tym mniej mi się to udawało. Zmęczony poddałem się i po nerwowej drzemce wyruszyłem w dalszą podróż.

– Niczego nie będę jadł – zastrzegłem.

Uśmiechnął się tylko, nie odrywając się od przygotowywania jedzenia. „Jaka troskliwa kuchareczka się z niego zrobiła!” – syknąłem złośliwie w głębi duszy, obserwując, jak schyla się i wyjmuje z piekarnika obłędnie pachnącego kurczaka.

– Mieszkasz sam? – zapytałem zaczepnym tonem, żeby nie milczeć.

– Tak – odpowiedział, nie przestając się uśmiechać. – To moje mieszkanie, gdybyś chciał wiedzieć, a kiedyś będzie i twoje.

– Niczego od ciebie nie chcę! – ryknąłem.

– Przestań! Pora, żebyś zaczął się zachowywać jak dorosły – odezwał się, wyjmując z kurczaka szpikulec do rożna. – Jechałeś taki szmat drogi, żeby na mnie wrzeszczeć? Myślałem, że mamy to już za sobą. Chcesz mi prawić morały?

– Chcę, żebyś raz na zawsze zniknął z mojego życia! – rozdarłem się.

Nagle poczułem się tak, jakby rozstąpiło się pode mną piekło. Zaczęła mnie boleć głowa, w skroniach pulsowało. Miałem wrażenie, że za chwilę moje oszalałe serce wyskoczy mi z klatki piersiowej. Nie pamiętam, co stało się później.

Potrzebowałem jej bardziej, niż przypuszczała

Ocknąłem się w samochodzie, gdzieś na trasie do własnego domu. Drżałem i śmierdziałem od potu, więc żeby się uspokoić, zatrzymałem auto na poboczu. Dopiero wtedy zobaczyłem, że moje dłonie są umazane czymś czerwonym. Podniosłem jedną z nich do ust. To była krew! Przerażony zacząłem się macać, sprawdzać, czy nic mi nie jest, ale to nie była moja krew… „Co ja zrobiłem?” – przebiegło mi przez głowę, nim uzmysłowiłem sobie, że zabiłem ojca.

Świtało, kiedy byłem w stanie wyruszyć w dalszą drogę. Nie zawróciłem, nie pojechałem też do mamy. Musiałem wszystko dokładnie przemyśleć, wiec zatrzymałem na chwilę pod swoim blokiem, zabrałem z mieszkania najpotrzebniejsze rzeczy i zameldowałem się w hotelu na rogatkach miasta.

Potrzebowałem czasu i spokoju. Zdążyłem jedynie rzucić się na łóżko, kiedy zadzwoniła Iga.

– Nie wiem, co zaszło między tobą a tatą, ale nie powinnam zmuszać cię do wyznań. Powiesz mi wszystko, kiedy będziesz gotów, jeśli w ogóle to zrobisz. Wiedz, że cię nie osądzam – powiedziała spokojnie.

Rozpłakałem się.

– Przyjadę do ciebie – zaproponowała.

– Nie, muszę pobyć sam – odpowiedziałem, nie tłumacząc jej nawet, gdzie jestem.

– Nie potrzebujesz mnie? Jestem silniejsza, niż myślisz. Obiecuję, kochanie, nie będę się już niczemu dziwić ani dąsać.

Potrzebowałem jej bardziej, niż przypuszczała, jednak nie miałem odwagi opowiedzieć o wydarzeniach ostatniej nocy. Obiecałem, że wkrótce zadzwonię, i się rozłączyłem. Zmęczony płaczem zasnąłem z komórką w dłoni, w brudnym ubraniu.

Obudził mnie dźwięk telefonu. Zaspany odebrałem, nie do końca jeszcze wszystko kojarząc  – gdzie jestem ani co zrobiłem, ani tym bardziej, która jest godzina.

– Pan Mikołaj? – padło pytanie jakiegoś mężczyzny, a ja natychmiast usiadłem na łóżku.

– Tak, to ja – odpowiedziałem gotowy ponieść wszelkie konsekwencje czynu, którego nie pamiętałem.

– Dzwonię ze szpitala, jestem lekarzem pana taty.

– Tak? – z trudem przełknąłem ślinę.

– Tata prosił, żeby przekazać panu, że ktoś napadł na niego w mieszkaniu, ale jego stan jest stabilny. Nie musi się pan martwić, będzie dobrze.

Szczęśliwy zacząłem szlochać i śmiać się na przemian, nie dowierzając własnemu szczęściu. Lekarz chyba uznał, że zwariowałem, bo po podaniu mi adresu szpitala rozłączył się. Godzinę później byłem już w domu. Umyty, przebrany w czyste rzeczy zadzwoniłem na oddział, na którym leżał ojciec, żeby dowiedzieć się czegoś więcej o jego stanie zdrowia.

Może kiedyś przekonam cię do siebie

W pracy wziąłem tygodniowy urlop i nie mówiąc nic mamie ani Idze, pojechałem do niego. Leżał w izolatce na oddziale intensywnej opieki podłączony do kroplówek i monitorów.

– Jesteś? – zapytał, z trudem otwierając oczy.

– Jestem – przysiadłem obok niego. – Przepraszam, bałem się, że zrobiłem ci coś złego – czułem, że drży mi broda.

– Też się wystraszyłem, że nie będziemy mogli już porozmawiać, synku – przez bladą twarz ojca przebiegł cień uśmiechu.

Roześmiałem się, powstrzymując łzy. Dawno tyle nie płakałem co w ciągu ostatnich dni.

Chciałbym odzyskać ojca – wyznałem mu z głębi serca.

– Spróbujemy! Na razie musisz uwierzyć mi na słowo, że nie jestem taki zły. Może kiedyś przekonam cię do siebie – zmęczony przymknął powieki.

– Na pewno – wyszeptałem, dotykając jego dłoni.