My już 19 września uroczyście powitałyśmy ROK 5770

Wrześniowe popołudnie. Warszawa. W żydowskim kalendarzu jest właśnie pierwszy dzień miesiąca tiszri, czyli Rosz Haszana. To Nowy Rok. Hanna stoi nad brzegiem rzeki. Wokół cisza, świeci słońce. Hanna wyjmuje z kieszeni płaszcza modlitewnik. Szeptem odmawia jedną z modlitw, a potem powoli wrzuca do wody okruszki chleba. To jej grzechy, z których – jak zawsze w Rosz Haszana – symbolicznie się oczyszcza. Nie bez powodu ta niezwykła ceremonia nazywa się taszlich, czyli oczyszczenie.

Gdy przychodzi miesiąc tiszri...

– Pamiętam, to było dwa lata temu. Przeżyłam wtedy zabawną sytuację. Podszedł do mnie chłopiec, który z rodzicami spacerował w pobliżu. Zapytał: „Karmi pani rybki?”. Roześmiałam się. Mały nie mógł lepiej trafić: od lat prowadzę dla dzieci warsztaty kultury żydowskiej. Chyba z pół godziny opowiadałam mu o naszych zwyczajach. Słuchał z zainteresowaniem! – wspomina Hanna Kossowska, plastyczka, aktorka, maszgicha, czyli strażniczka koszerności w warszawskiej Gminie Wyznaniowej Żydowskiej (sprawdza, czy posiłki w stołówkach dla jej współwyznawców przygotowywane są zgodnie z zasadami koszeru). – Nowy Rok to wyjątkowe święto. Wierzymy, że tego dnia tysiące lat temu Bóg stworzył świat. Jak tu się nie cieszyć? Ważne, by ten czas spędzić z rodziną i przyjaciółmi, w świątecznej atmosferze – podkreśla Hanna, która przygotowania do Rosz Haszana rozpoczyna zawsze miesiąc wcześniej. – To okres osobistych rozliczeń: proszę o przebaczenie Boga oraz wszystkich, których niechcący mogłam skrzywdzić. Muszę stanąć z nimi oko w oko i przeprosić. Strasznie trudne! Ale konieczne, ponieważ na Nowy Rok obowiązują nas trzy mycwy, czyli przykazania: skrucha (prośba o przebaczenie właśnie), modlitwa oraz dobroczynność. Pamiętamy, by wspomóc finansowo potrzebujących, choćby drobnymi datkami. Odmawiamy też modlitwy przeznaczone specjalnie na noworoczny czas – wylicza Hanna. Po odnowie duchowej przychodzi czas na porządki w domu. Hannie pomaga w nich 15-letnia córka Dinah. Jej imię w języku hebrajskim znaczy „sprawiedliwa”. Dinah chodziła do żydowskiego przedszkola i podstawówki, a teraz jest w zwykłym gimnazjum, potem wybiera się do liceum plastycznego. – Lubię to święto, bo wtedy córka przeprasza mnie wiele razy. Wiadomo, przez cały rok każdy z nas uzbiera trochę powodów do przeprosin. Ja też przepraszam córkę, bo czasem jestem zbyt opiekuńcza, jak wszystkie żydowskie matki wobec swych dzieci – przyznaje Hanna. Gdy cały dom lśni, można do niego zaprosić gości na Rosz Haszana. – Jak świętowałam ostatnio? Mimo że źle się czułam,  byłam bardzo przeziębiona, spędziłam ten czas wspólnie z przyjaciółką Etel i jej rodziną. Nie wyobrażałam sobie, że mogłoby wtedy zabraknąć przy mnie moich bliskich – mówi. – Zwykle spotykamy się u Hani, bo świetnie gotuje. A my wszystko zjadamy – śmieje się Etel, aktorka, nauczycielka kultury żydowskiej. Hania i Etel znają się od lat. Razem prowadzą różnorodne warsztaty na festiwalach kultury żydowskiej w całym kraju, obie zagrały w wielu filmach o tematyce żydowskiej, między innymi w słynnej „Liście Schindlera”. Nawet swoje dzieci urodziły w tym samym czasie. Nie raz świętowały Nowy Rok wspólnie, tak jak ostatnio. – Była nas gromadka: Etel, jej mąż, syn i mama, ja, moja córka oraz znajoma Ela z mężem. Zgodnie z tradycją poszliśmy do synagogi. Tego dnia rozbrzmiewał w niej głos szofaru, czyli rogu baraniego – tłumaczy Hanna.

Bądź głową, nie ogonem

Po powrocie wszyscy zasiedli do uroczystej wieczerzy. Gospodyni zapaliła dwie świece. Następnie z każdym dzieliła się okrągłą chałką maczaną w miodzie. – Wierzymy, że nadchodzący rok będzie taki jak dania na świątecznym stole. Nie mogą być gorzkie, kwaśne ani słone. Za to słodkie – jak najbardziej! Byleby bez orzechów: po hebrajsku słowo „orzech” ma taką samą wartość liczbową jak słowo „grzech”. Każda litera hebrajska ma swój odpowiednik liczbowy: np. „a”, czyli „alef”, to „jeden” – objaśnia Hanna. – Moja popisowa potrawa? Jest ich wiele. Na pewno cymes. To gotowana marchewka pokrojona w plastry, z miodem, rodzynkami i migdałami. Im słodszy cymes, tym słodszy kolejny rok – wyjaśnia. – Na stole była też oczywiście gefilte fisz, czyli ryba faszerowana, oraz lekech, czyli piernik. Etel przygotowała kugel – zapiekankę z makaronu i owoców, przyniosła słodkie koszerne wino, a ja upiekłam chałki – opowiada. – Ale nie byłoby świąt bez… głowy ryby. Dlaczego? „Rosz Haszana” znaczy „Głowa Roku”. Każdy marzy, aby w przyszłym roku być „głową”, to znaczy człowiekiem pierwszym i aktywnym, a nie „ogonem”, czyli ostatnim i biernym – objaśnia Etel. – Podczas biesiady trzeba skosztować owocu granatu. Ponoć ma tyle nasion, ile przykazań w Torze, czyli 613. Kiedyś policzyłam. Miał 650 nasion! Może był jakiś wyjątkowy? – żartuje Hanna. Potrawy przygotowała z produktów, które kupiła w sklepie z koszernymi specjałami (w Warszawie jest tylko jeden). – Wszystkie mają certyfikat rabina. Innych nam jeść nie można – tłumaczy. – Nowy Rok świętujemy przez dwa dni. Drugiego wypada delektować się owocem, którego nie jedliśmy przez ostatnie dwanaście miesięcy. Nie lubię fig, ale udawałam, że mi smakują. Siła tradycji! – śmieje się Etel. – Może następne Rosz Haszana też spędzimy razem? – pyta. – Jasne, zapraszam – mówi Hanna. – Ale po Nowym Roku czekają nas „straszne dni” – przypomina. Żydzi nazywają tak czas (10 dni) od Nowego Roku do święta Jom Kipur. Bóg otwiera wtedy Księgę Życia, do której zapisuje człowieka na nowy rok. Wcześniej kładzie na wadze jego uczynki. Ocenia, czy zasłużył, by znaleźć się w Księdze. – Dlatego w te świąteczne dni składamy sobie życzenia: „Leszana towa tikatejnu!”, co znaczy – Hanna tłumaczy z hebrajskiego – „Abyście byli zapisani na Dobry Rok!”. Czytelniczkom „Claudii” życzymy tego z całego serca.