Helena, 37 lat
Tłumię, wręcz zamrażam swoje potrzeby erotyczne

Jestem singielką z odzysku – mąż zostawił mnie po 15 latach wspólnego życia.
Przyznaję, że zawalił mi się wtedy cały świat, bo kochałam i nadal kocham Andrzeja. Kiedy mną wzgardził, moje ciało jakby obumarło, odrętwiało, przestało czuć. Wmawiałam sobie, że nie potrzebuję seksu, że żaden facet i tak jego nie zastąpi (a może on wróci?). Mężczyźni po prostu stracili dla mnie płeć. Dziś czuję się, jakbym kończyła się w okolicy talii, a poniżej pępka nie było nic, pustka. Jestem jak kłoda, choć kiedyś nastrajał mnie do miłości nawet strumień wody przepływający między udami podczas prysznica. Czy tak już będzie zawsze? Czy moje ciało nigdy się nie obudzi, nigdy nie poczuję pożądania?

Co na to seksuolog

Wiesław Sokoluk, psychoterapeuta:
Po stracie ukochanej osoby często dochodzi do wyłączenia, stłumienia potrzeb erotycznych. Ale bądź spokojna – popęd z reguły nie znika na zawsze, zostaje tylko „odłożony na półkę”. Kiedy już uporasz się z bolesną stratą, zaakceptujesz fakt, że rozstanie z mężem było ostateczne, bezpowrotne – powinna wrócić ochota do życia i apetyt na seks. Nie przyspieszaj niczego, daj sobie czas. Jeśli nie zamkniesz tego etapu, może stać się tak, że zamiast kolejnych doświadczeń będziesz szukała kontynuacji tego, co było. Zaczniesz porównywać obecnego partnera z poprzednim. A przecież każdy człowiek jest inny i co innego może ci dać. Prędzej czy później na pewno spotkasz takiego, który obudzi w tobie namiętność. I nie bój się, że zapomnisz, „jak to się robi”. Przerwa w seksie nie spowoduje, że wyjdziesz z wprawy. Kiedy pojawi się bliskość z nowym mężczyzną – pojawią się też pomysły na jej realizację. lek. med. Andrzej Depko: Może się zdarzyć i tak, że całkowicie stłumisz swoją kobiecość, w ogóle nie będzie brakowało ci seksu. Taki stan nazywa się zablokowaniem na poziomie ośrodkowym, czyli proces zatrzymania popędu dokonuje się w mózgu w wyniku silnych emocji, np. zdrady, negatywnej oceny byłego partnera („Nie spełniasz moich oczekiwań erotycznych, więc odchodzę do tej, która robi to lepiej”). By odkryć przeżycia, które spowodowały odcięcie się od seksualności, powinnaś udać się do psychoterapeuty. Nie chcę cię straszyć, ale jeśli nic z tym nie zrobisz, nie porozmawiasz ze specjalistą i nie uwolnisz się od tych emocji, intymność może sama nie wrócić. A po jakimś czasie – na skutek braku aktywności seksualnej (która jest jednym z motorów napędowych produkcji hormonów) zacznie się obniżać poziom hormonów płciowych (jak podczas menopauzy).

Patrycja, 29 lat
Korzystam z niezobowiązującego seksu

Gdy byłam na filmie „Seks w wielkim mieście”, w osobie Samanthy – jednej z głównych bohaterek – zobaczyłam… siebie! Ja też jestem „niesparowana” i wyzwolona. Podobnie jak ona próbowałam życia w stałym związku, ale doszłam do wniosku, że to nie dla mnie. Lubię swoją niezależność, nie mam ochoty naginać się do faceta, znosić jego humorów. Wolę być sama. Nie oznacza to oczywiście, że chcę żyć jak zakonnica. Uwielbiam seks, jestem namiętną kobietą z wybujałym libido. Nie widzę powodu, by rezygnować z intymnych pragnień tylko dlatego, że nie mam męża czy narzeczonego. Przecież nie trzeba kupować browaru, by napić się piwa… Gdy więc poznaję jakiegoś interesującego, seksownego pana, nie udaję twierdzy trudnej do zdobycia, nie pozuję na świętoszkę. Jeśli czuję, że między nami iskrzy, poddaję się temu. Oboje jesteśmy dorośli i wiemy, czego chcemy. Ta gra w otwarte karty sprawia, że nie boimy się ujawnić w łóżku najdzikszych instynktów. Dzięki temu seks jest taki ekscytujący! Do tego za każdym razem inny. Koleżanki narzekają, że mężowie dotykają ich zawsze tak samo. Mnie nuda w sypialni nie grozi. Odpowiadają mi takie układy bez zobowiązań. Dajemy sobie chwile rozkoszy, rozładowujemy napięcie i grzecznie się rozchodzimy – każde do swoich spraw, do swojego życia. Wszystko jest jasne i uczciwe. Bez niedomówień i złudnych nadziei.

Co na to seksuolog

Wiesław Sokoluk, psychoterapeuta: Czasy się zmieniły, a sztywny gorset obyczajowy rozluźnił. Dzisiaj kobiety nie potrzebują stałego partnera, by uprawiać seks. Tym bardziej że przed niechcianą ciążą pozamałżeńską chroni je skuteczna antykoncepcja. Jeżeli więc niezobowiązujące przygody naprawdę ci odpowiadają, nie widzę w tym nic złego. Masz po prostu męski typ osobowości i traktujesz seks przede wszystkim jako sposób na rozładowanie napięcia. Pamiętaj tylko o jednym: decydując się na okazjonalne zbliżenia, stawiaj swoim partnerom wysokie wymagania. Nie idź do łóżka „z byle kim”. W trosce o swoje dobro i bezpieczeństwo ostrożnie wybieraj kandydatów na kochanków. To, że lubisz sportowy seks, jest jednym z ewentualnych modeli, ale może powodują tobą inne motywy. Zastanów się, czy naprawdę jesteś wyzwoloną kobietą w typie „gorące zmysły, chłodne serce”, czy też decydujesz się na łóżkowe przygody z pozaseksualnych powodów. Być może nadużywasz erotyki, by np. potwierdzić swoją atrakcyjność. Bo fakt, że tylu facetów pragnie dostać się do twojej sypialni, sprawia, że czujesz się lepsza, ładniejsza, bardziej interesująca. A może, chodząc z nieznajomymi do łóżka, szukasz po prostu miłości? Grasz niezależną emocjonalnie, a w głębi duszy masz nadzieję, że tym razem będzie inaczej, że zdołasz zatrzymać mężczyznę na dłużej. Niestety, tzw. seks zamiast nie przynosi oczekiwanej satysfakcji i wcześniej czy później staje się powodem cierpienia. Dlatego przemyśl to dobrze i daj sobie szczerą odpowiedź. lek. med. Andrzej Depko: Może to dobry moment, byś trochę zmieniła rytm seksualnych spotkań. Sprawdziłaś już, jak to jest kochać się co noc z innym mężczyzną. Teraz spróbuj spotkać się kilka razy z tym samym kochankiem. Seks posiada moc więziotwórczą i być może uda ci się odkryć jego inny smak.

Kasia, 32 lata
Pomagam sobie zastępczymi formami seksu

Byłam w kilku związkach, ale od siedmiu miesięcy jestem bez pary. Przez poprzednie lata w miarę regularnie współżyłam, więc teraz – nie da się ukryć – brakuje mi seksu. Ponieważ jednak nie wyobrażam sobie, by zaprosić mężczyznę tylko na jedną noc, próbuję radzić sobie inaczej. Po prostu zaspokajam się sama. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, bo nie miałam takiej potrzeby (zbliżenia z partnerami w zupełności mi wystarczały). Teraz jednak naprawdę polubiłam pieszczoty własnych rąk. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, że moje doznania stały się… silniejsze! Z żadnym facetem nie przeżywałam takich orgazmów! Odkąd kocham się sama, są one dużo dłuższe i rozlewają się falą rozkoszy po całym ciele, a nie jedynie po okolicach podbrzusza. A to niespodzianka! Ostatnio wiele mnie zaskakuje, najbardziej ja sama. Nie wiedziałam, że jestem tak odważna i otwarta na nowości. Od miesiąca odkrywam uroki cyberseksu. Weszłam na portal towarzyski po to, by trochę poflirtować, zapewnić sobie bezpieczną namiastkę męskiego towarzystwa. Prędko jednak się okazało, że seks przez internet może być naprawdę podniecający i wciągający. Dzięki tym elektronicznym spotkaniom nie odczuwam tak bardzo braku mężczyzny z krwi i kości.

Co na to seksuolog

lek. med. Andrzej Depko: Jeśli seks jest dla ciebie ważny (i masz odwagę się do tego przyznać), a jednocześnie nie wyobrażasz sobie, by spędzić noc z przygodnym kochankiem – pozostają ci dwa wyjścia: albo wstrzemięźliwość, albo formy zastępcze. Zdecydowałaś się na drugie rozwiązanie (czyli masturbację oraz cyberseks) i nie ma w tym nic złego. Wręcz przeciwnie. W ten sposób, mimo braku stałego partnera, utrzymujesz w aktywności swój aparat psychoseksualny, pielęgnujesz intymność, przygotowujesz ją do przyszłego związku, rozbudowujesz własną zdolność do przeżywania orgazmu. Należy tylko postawić tu pytanie: czy nie wybierasz form zastępczych, bo masz problemy z nawiązywaniem więzi międzyludzkich i zahamowania w tej sferze? Gdyby odpowiedź brzmiała twierdząco, byłyby powody do niepokoju. Bo jeśli autoerotyzm czy cyberseks stanowią formę ucieczki przed rzeczywistymi kontaktami, można popaść w uzależnienie. I wtedy, gdy uprawianie tych praktyk staje się stanem permanentnym, możemy mówić o ich zgubnym wpływie. Na szczęście w twoim wypadku nie widzę większego zagrożenia. Jeśli ktoś – tak jak ty – wie, że lubi seks, i był już w jakichś związkach, potrafi w nie wchodzić, to raczej nie musi obawiać się uzależnienia od tymczasowych form seksu. Skoro wyraźnie tęsknisz do męskiego towarzystwa, nie będziesz przecież przed nim się bronić czy uciekać, gdy już spotkasz odpowiednią osobę. W tym wypadku formy przejściowe są rzeczywiście tylko formami przejściowymi na czas erotycznej posuchy. Wiesław Sokoluk, psychoterapeuta: By sprawdzić, czy samozaspokajanie lub uczestniczenie w forach erotycznych za bardzo nie weszło ci w nawyk, nie stało się zagrożeniem dla czynnego życia seksualnego – zrób mały test. Na jakiś czas schowaj głęboko wibrator, wyłącz komputer i powstrzymaj się od tych praktyk. Jeśli okaże się, że możesz bez nich normalnie funkcjonować, wszystko jest OK. Ale gdy po ich odstawieniu poczujesz narastający niepokój, skonsultuj się ze specjalistą od uzależnień.

Joanna, 29 lat
Nie umiem rozładować napięcia erotycznego

Co tu dużo kryć, nie jestem singlem z wyboru, ale z konieczności. Po prostu nie mam powodzenia, nie mogę znaleźć nikogo do kochania. Miałam wprawdzie chłopaka na studiach (więc nie jestem dziewicą), ale ten związek trwał krótko, a seks… No cóż, nie był spełnieniem moich marzeń. Jestem samotna i czuję, że moje ciało tęskni za dotykiem męskich rąk, woła o pieszczoty. Kiedy oglądam sceny miłosne w filmach albo natrafiam na erotyczne fragmenty w książkach, czuję gorąco zalewające moje podbrzusze i pulsowanie między udami. Często też nie mogę w nocy spać. Przewracam się z boku na bok, jestem niespokojna. Wtedy układam w głowie niegrzeczne scenariusze, że np. jakiś mężczyzna mnie uwodzi, a potem kochamy się bez pamięci. To trochę pomaga mi rozładować napięcie, ale nie na długo. Nie wiem, jak jeszcze mogę sobie ulżyć. Zaspokoić się sama? To nie wchodzi w grę! Wychowano mnie w przekonaniu, że jest to złe.

Zobacz także:

Co na to seksuolog

lek. med. Andrzej Depko: Skoro napięcie erotyczne jest silne (o czym świadczą choćby reakcje twojego ciała podczas scen miłosnych), a nie ma obok ciebie kogoś, z kim mogłabyś je rozładować – proponowałbym, abyś jednak rozważyła samozaspokojenie. Spodziewam się, że nie będzie ci łatwo odkryć dla siebie masturbację, ponieważ został ci wpojony osąd, że to coś złego. I nie jesteś w tym odosobniona: do seksuologów przychodzi bardzo dużo osób cierpiących na dysfunkcje seksualne z powodu dorastania w rygorystycznym modelu, który seksualność łączy z poczuciem winy. To jednak przestarzałe poglądy. Uwierz, że samodzielne uwolnienie umysłu i ciała od ciągłego krążenia wokół seksu jest lepsze niż rozdarcie między potrzebami erotycznymi a niemożnością ich zaspokojenia. Jeśli sama nie będziesz potrafiła sobie pomóc, odważ się na wizytę u seksuologa. On „przepracuje” z tobą twój model seksualności i, jeśli będzie trzeba, nauczy cię, jak się masturbować. Wiesław Sokoluk, psychoterapeuta: Dobrym sposobem na rozładowanie napięcie seksualnego jest też sport, wysiłek fizyczny czy każda inna wzmożona aktywność ruchowa. Jeżeli więc czujesz, że zaczynają buzować w tobie hormony, wybierz się na jogging, basen, aerobik albo chociaż zrób gruntowne porządki w domu.