Pocięła mi wodery, połamała spławiki, zniszczyła pół sprzętu wędkarskiego w bezmyślnym szale! Najlepszy kij, na jaki odkładałem dwa lata, porąbała tasakiem do mięsa. Stumetrową szpulę cholernie drogiej żyłki poprzepalała i stopiła zapalniczką. Dlaczego? Wróciłem z ryb godzinę i trzydzieści dwie minuty po czasie. Nie zadzwoniłem, bo mi się rozładował telefon.

Teściowa pyta z oburzeniem: 

– A jaki ty masz powód do rozwodu?!

Teść się nie odzywa. Siedzi zasłonięty gazetą. Nikt nie wie, po czyjej jest stronie…

Dla mnie zatłoczone plaże to horror

Moja żona nie cierpi mojego przyjaciela, Szymka. Zawsze siedzi z nadętą miną, kiedy on do nas wpada. Potem go obgaduje: że zmienia dziewczyny jak rękawiczki, że pieniądze się go nie trzymają, że niczego się nie dorobił, choć ma świetny zawód i dobrze zarabia.

– Co cię to obchodzi? – pytam. – Twoja kasa?

Szymon ma bzika na punkcie wędkowania. Ja też, ale z niego to prawdziwy zapaleniec. Ma parę łodzi zacumowanych na różnych jeziorach i cały bagażnik wyładowany sprzętem.

Zobacz także:

– Ile on pieniędzy wydaje na to badziewie! – na samo wspomnienieo kumplu oburza się żona.

Ona nienawidzi naszych wypraw na ryby! Nigdy nie chciała z nami jeździć. Nie cierpi siedzenia na bezludnym łowisku. Uwielbia za to zatłoczone plaże i kawiarnie, gdzie można poplotkować z koleżankami i popijać kolorowe drinki. Dla mnie to horror!

Kocham Alę. Wiem, że każde z nas ma swoje za uszami, więc toleruję jej uprzedzenia i przymykam oczy na różne wyskoki.  

Moja żona jest nerwowa i nietolerancyjna. Jesteśmy prawie trzy lata po ślubie, a nie pamiętam, żeby kiedyś stanęło na moim. Zawsze ona musi mieć rację! Jest śliczna i seksowna, ale kiedy się złości i wrzeszczy, to przestaje mi się podobać! Mówię jej to, a ona wtedy jeszcze gorzej się wścieka…

Na każdą wyprawę z Szymonem muszę zasłużyć. Udaje chorobę, chowa mi kluczyki do auta, kupuje jakieś bilety do kina i jest awantura, że nie chcę pójść. Takich chwytów najbardziej nie lubię!

Wtedy ją jakoś ubłagałem.

– Masz wolne od piątej rano do siedemnastej – zadecydowała.

– Daj spokój. Do wieczora będę. Wtedy najlepiej biorą – prosiłem jak uczeń.

– Nie ma mowy. Siedemnasta!

Chyba po raz pierwszy naprawdę się wkurzyłem. 

Szymek od razu zauważył, że coś jest nie tak.

– Miałeś lekcję wychowawczą? – zapytał z ironią. – I co?

– Mamy czas do siedemnastej.

– Ty masz czas. Ja jestem wolnym człowiekiem!

Że mam rozładowaną komórkę, zauważyłem, kiedy chciałem do niej zadzwonić i powiedzieć, że mogę się trochę spóźnić, bo akurat ryba się obudziła i żal odchodzić. Mogłem poprosić o telefon Szymka, ale się wstydziłem, że taka jestem baba, więc machnąłem ręką.

Ryba brała jak nigdy! Miałem dwa szczupaki, parę ładnych okoni i linka. Wracałem dumny jak paw.

Żony nie było w domu. Kuchnia zimna, bez obiadu, lodówka pusta… Podejrzewałem, że czatuje na mnie u teściów, którzy mieszkają po sąsiedzku. Zostawiłem cały sprzęt jak zwykle w garażu. Myłem się i goliłem może pół godziny. Właśnie wstawiałem wodę na herbatę, gdy stanęła w drzwiach, trzymając w ręce... pocięty w kawałki woder! Rzuciła go na podłogę.

Nie chcę mieć z nią nic wspólnego!

– Resztę masz tam, gdzie zostawiłeś! – wrzasnęła.

Prawie się popłakałem. Czułem do niej obrzydzenie i wściekłość. Tak jest do tej pory. Nie chcę z nią mieć nic wspólnego. Nawet gdyby rozwód był z mojej winy, zaryzykuję. Nie chcę z nią gadać, nie chcę z nią spać w jednym łóżku, ani patrzeć na nią!

– Przejdzie ci – mówi Szymon. – Jest głupia, ale żeby się zaraz rozwodzić?! Dałeś po sobie jeździć jak po łysej kobyle, to teraz masz!

Mijają dwa tygodnie od tego weekendu. Nie odzywamy się do siebie i jest okropnie.

Gdyby jeszcze moja żona jakoś mnie przeprosiła, jakoś się wytłumaczyła, może bym zrozumiał. Ale ona też się zacięła. Chodzi tylko i popłakuje chyba po kątach, bo oczy ma czerwone. Taki z niej głuptas! Przecież, gdyby przyszła i się przytuliła, to mógłbym to jeszcze raz przemyśleć… 

A ona tylko się ociera o mnie, niby przypadkiem, w drzwiach do łazienki albo przy wysiadaniu z samochodu. I wzdycha ciężko, jakby ją coś bolało!

Ja nie będę robił pierwszego kroku, chociaż trochę czuję się winny, bo jednak trzeba było wtedy zadzwonić. Teraz zaczynam rozumieć, że mogła się o mnie bać, bo może coś mi się stało. W końcu gorzej by było, gdyby się w ogóle nie przejmowała! Może jednak spróbuję jakoś z nią pogadać?