Nagrody za promocję równości płci w ZEA otrzymali sami mężczyźni

To już druga edycja plebiscytu, w ramach którego Zjednoczone Emiraty Arabskie nagradzają działania na rzecz równouprawnienia w rządzie. Jak czytamy w oficjalnym rządowym komunikacie prasowym, zostały one przyznane w trzech kategoriach: dla najaktywniejszego działacza ministerstwa oraz inicjatywy na rzecz równowagi płci. Szejk Mohammed bin Rashid Al Maktoum łączący funkcje premiera i wiceprezydenta ZEA postanowił wyróżnić Ministra Finansów, Ministra HR i Federalny Urząd ds. Konkurencyjności i Statystyk (FCSA).

- Jesteśmy dumni z sukcesu emirackich kobiet, które odgrywają kluczową rolę w kształtowaniu przyszłości naszego kraju – powiedział szejk Al Maktoum na niedzielnej konferencji prasowej.

Dodał też, że równouprawnienie jest filarem instytucji rządowych w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Znamienne jest jednak to, że żadna z nagród nie przypadła w udziale kobiecie. Premier ZEA wspomniał co prawda o zasługach jednej działaczki, jednak Sheikha Manal bint Mohammed bin Rashid Al Maktoum - szefowa Rady ds. Równouprawnienia i prywatnie jego żona - nie otrzymała ostatecznie żadnego formalnego wyróżnienia.

Dlaczego żadna kobieta nie dostała wyróżnienia?

Nic dziwnego, że to nagrody za specyficznie pojmowane równouprawnienie spotkały się z masową krytyką w mediach społecznościowych oraz zachodnich mediach (pisał o tym m.in. Huffington Post). W odpowiedzi na negatywne komentarze, Rada ds. Równouprawnienia w ZEA wydała oświadczenie, w którym broni swoich argumentów:

- Podczas drugiej edycji plebiscytu nagrody trafiły do instytucji rządowych kierowanych przez mężczyzn. To dowód na ogromny postęp, jaki osiągnęliśmy jako naród. Mężczyźni w Zjednoczonych Emiratach Arabskich proaktywnie współpracują z kobietami, aby promować równowagę płci jako narodowy priorytet.

W 2017 roku, gdy ZEA przyznało nagrody po raz pierwszy, wśród laureatów znalazła się jedna kobieta, Reem bint Ibrahim Al Hashimy, Minister ds. Współpracy Międzynarodowej i ówczesna Przewodnicząca FCSA. Obecnie Al Hashimy pełni także funkcję Ministra Spraw Zagranicznych w relacjach z Indiami, Pakistanem i państwami Afryki Subsaharyjskiej. To zresztą nie jedyna kobieta piastująca wysokie stanowisko w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. 

Czy kobiety w Emiratach przebiły szklany sufit?

W ciągu ostatnich kilku lat bardzo wyraźna jest pokoleniowa zmiana, która otworzyła wielu kobietom drzwi do kariery. Młode Emiratki coraz częściej zajmują wysokie stanowiska nie tylko w instytucjach rządowych, ale również w sektorze biznesu. Do rangi ikony urosła choćby postać Lubny Khalid al Qasimi, która została pierwszą kobietą na stanowisku ministra (obecnie jest Ministrem ds. Tolerancji) i znalazła się swego czasu w pierwszej setce najbardziej wpływowych kobiet Forbes’a. Podobnie jak Fatima al Jaber, która pełni funkcję COO w jednej z największych w Emiratach firm z branży budowlanej. Wśród reprezentantek młodszego pokolenia warto z kolei wspomnieć Farhę Alshamsi, która ma na koncie 2 tytuły naukowe, własną firmą doradczą i piastuje wysokie stanowisko w agencji rządowej. Rząd ZEA dba też o to, by twarzami promowanych na arenie międzynarodowej instytucji i inicjatyw były właśnie kobiety (przykładem jest choćby projekt Smart Dubai, na czele którego stoi Zeina al Kaissi). Na korzyść państwa działają też oficjalne statystyki, według których aż 66 proc. pracowników sektora publicznego stanowią kobiety, a 30 proc. z nich zajmuje kierownicze stanowiska. Trzeba przyznać, że Zjednoczone Emiraty Arabskie zapracowały sobie na wizerunek państwa, które otwiera się na równouprawnienie kobiet i zdaje się wspierać ich emancypację. Niestety, pomimo sprawnego PR-u, sytuacja kobiet w ZEA nie przedstawia się wcale aż tak różowo.

Równość płci w Zjednoczonych Emiratach Arabskich to fikcja?

Bo cóż z tego, że kobiety mogą chodzić do szkoły i pracować, a nawet pełnić wysokie stanowiska, skoro muszą mieć na to zgodę swojego prawnego opiekuna (męża, ojca lub brata)? Choć system ten nie jest tak radykalny jak choćby w Arabii Saudyjskiej, bez zgody męskiego opiekuna kobieta nie może też wziąć ślubu, a jeśli chce się rozwieść, nie może zrobić tego jednostronnie (tak jak mężczyzna) i bez utraty majątku. W razie rozwodu właściwie niemożliwe jest wynegocjowanie praw rodzicielskich, bo w islamie dziecko zawsze zostaje z ojcem albo jego rodziną. Jeśli zaś kobieta podejmie pracę wbrew woli męża, może zostać przed sądem oskarżona o "nieposłuszeństwo". Nie mówiąc już o tym, że mąż może się w każdej chwili rozwieść ze swoją żoną (wystarczy, że trzy raz powie "rozwodzę się").

Jednak najbardziej rażącym przykładem na brak równości płci i łamanie praw kobiet jest przerażające prawo, które piętnuje ofiary gwałtu. Kobieta, która zgłosi, że została zgwałcona jest sądzona za kontakty seksualne poza małżeństwem (tzw. przestępstwo "zina"). W dodatku dotyczy to nie tylko obywatelek Emiratów, ale wszystkich kobiet, które przebywają na terytorium kraju. Głośnym echem odbiła się w mediach choćby sprawa Norweżki Marte Dalelv, która została zgwałcona, a następnie skazana na 16 miesięcy więzienia. Dopiero po dyplomatycznej interwencji Norwegii, ostatecznie ją ułaskawiono. Podobna sytuacja spotkała Australijkę Alicię Gali, która w 2008 roku spędziła 8 miesięcy w więzieniu po tym, jak została brutalnie zgwałcona. Czy na pewno Zjednoczone Emiraty Arabskie mają więc z czego być dumne? Jak widać kwestia równości płci kończy się na wizerunkowej strategii, która nie ma zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością. 

Zobacz także: