Zwykłym programem jest wycieczka tzw. "łodzią długorufową". Jest to specyficzny tajski wynalazek, podobnie jak popularny w miastach "tuk-tuk", czyli otwarty trójkołowiec przerobiony z motocykla, rodzaj tańszej taksówki. Łódź długorufowa jest istotnie wzorowana na starodawnych syjamskich konstrukcjach, ale doczepiony do niej hałaśliwy silnik ze zdjętym tłumikiem sprawia, że już po godzinie rejsu ból głowy przeważa nad innymi wrażeniami.

Na  szczęście wycieczka ma przerwę przeznaczoną na odwiedzenie wioski "morskich Cyganów", czyli muzułmańskich plemion żyjących niegdyś z rybactwa i mieszkających w chatach zbudowanych na palach. Dziś, oczywiście, żyją z turystów. Jest też przerwa na popływanie kajakiem wśród skał, gdy można odwiedzać tajemnicze groty i wąziutkie przejścia, kryć się pod wapiennym dachem przewieszonym ponad falami. Celem wycieczki jest jednak zawsze "maczuga Jamesa Bonda", pionowa buława skalna wyrastająca z morza tuż obok innej piaszczystej wysepki, niby nasza "maczuga Herkulesa" w wąwozie w Ojcowie.