Pewnego dnia wiele lat później, płynąc statkiem obok Statuy Wolności na rzece Hudson, zrozumiałam ważną rzecz. Właściwie wszyscy jesteśmy emigrantami, którzy muszą zdobyć się na odwagę porzucenia tego, co znane i bezpieczne, żeby znaleźć lepsze, szczęśliwsze miejsce. Może to być konkretny punkt na mapie, określone miasto albo kraj, ale równie dobrze może to być miejsce w przestrzeni wewnętrznej. Bo każda emigracja zaczyna się i kończy właśnie tam.

Wyobraźcie sobie statek pełen imigrantów z Europy. Rok 1898. Podróż trwała pięć tygodni. Bilet kosztował 25 dolarów, ale cała wioska musiała się czasem złożyć, żeby uzbierać taką sumę. Wolno było zabrać jeden kosz, jedną torbę i jeden koc. Ludzie nie umieli pisać ani czytać, nie znali ani słowa po angielsku i umordowani chorobą morską docierali wreszcie do celu. Tam czekały ich przesłuchanie i badania lekarskie. Słabi i chorzy mogli być odesłani z powrotem. Pozostali otrzymywali zgodę na rozpoczęcie nowego życia. Od zera, w zupełnie obcym kraju. Polskie łąki, bociany i razowy chleb zostały daleko za oceanem. Byli tam biedni i zniewoleni, ale jednak byli u siebie. Znali każdy kąt, mieli przyjaciół i wszyscy dookoła mówili tym samym językiem.

Trzeba mieć wielką odwagę, żeby uczciwie spojrzeć na siebie i przyznać, że choć jest ciepło i wygodnie, to jednak wcale nie jest tak, jak najbardziej bym chciała.

Potem trzeba mieć jeszcze trochę więcej odwagi, żeby podjąć decyzję o zmianie i o rozpoczęciu wędrówki do miejsca, gdzie będę naprawdę szczęśliwa. Czasem los robi to za człowieka, odbierając mu dom albo rzucając w otchłań rozwodu. Czasem trzeba osobiście załadować swój statek i ruszyć na drugą stronę oceanu.

Wiem, bo sama tak zrobiłam. Długo zmagałam się z myślami. Z jednej strony miałam poczucie, że moje życie to więzienie, ale z drugiej… oprócz niego nie miałam nic. Nawet szacunku do samej siebie. A moja uparta dusza mówiła, że muszę być uczciwa. Cokolwiek się zdarzy, jeśli kieruję się uczciwością wobec siebie i innych, zawsze pójdę dobrą drogą. Nie miałam więc wyjścia. Spakowałam mój okręt i wypłynęłam w nieznane, i postanowiłam rozpocząć nowe życie. Sama, przestraszona i okrutnie zagubiona.

Mówi się, że lepsze jest znane piekło niż nieznany raj. Bo człowiek instynktownie tak bardzo boi się zmiany i tego, czego nie zna.

Ale odkryłam coś fantastycznego. Przecież jeśli trafisz do nieznanego raju, to tylko przez kilka godzin jesteś tam obca. Rozglądasz się, smakujesz powietrze, uczysz się oddychać. Następnego dnia już go znasz! I nie jesteś już nieznajoma. Zaczynasz być u siebie. Tak jest w każdej podróży – jeśli tylko człowiek zdobędzie się na odwagę, żeby wyruszyć. Przez świat albo przez życie.

Zobacz także:

ANGIELSKI Z BEATĄ PAWLIKOWSKĄ!

Naucz się języka angielskiego nową metodą na iPhonie i iPadzie

Strona promocyjna aplikacji: www.iblondynka.pl
Facebook – www.facebook.pl/nauka.jezykow
Youtube: http://www.youtube.com/user/blondynkanajezykach