– Naszego trzyletniego Kacperka zapisaliśmy do przedszkola wegańskiego. Posiłki przygotowywane są z produktów organicznych, zgodnie z zasadami pięciu przemian. Wiesz, odpowiednio zbilansowana dieta jest szalenie ważna akurat teraz, gdy mały tak szybko rozwija się intelektualnie i emocjonalnie – powiedział szczupły szatyn w korytarzu w szkole jogi. – Mania chodzi na zajęcia dziecięcej jogi. Też bardzo uważamy na to, co je. Ostatnio znalazłem na bazarku rolnika, który za pół ceny sprzedaje warzywa i owoce nawożone naturalnie – powiedział drugi, pakując płócienną torbę po zajęciach. Dlaczego w tej rozmowie nie pojawiły się przechwałki dotyczące pierwszych kroków, słów, sklejonych z tatą modeli czy jazdy na rowerze? Rewolucja kulturowa, kobiety robiące karierę, a więc dużo później i bardziej świadomie decydujące się na macierzyństwo, nietrwałość instytucji małżeństwa – to tylko część powodów, które sprawiły, że pieluchy, przewijanie, kołysanie i karmienie stały się codziennością niejednego faceta.

Mężczyzna w kawiarni z wózkiem, z egzemplarzem poradnika o wychowaniu, popijający filiżankę herbaty, nikogo już nie dziwi. Tata, który publicznie daje dziecku klapsa zostałby natychmiast upomniany i napiętnowany. I błyskawicznie posądzony o brak umiejętności rodzicielskich.

Z OJCEM W TLE

Mężczyźni nie tylko przejęli część kobiecych obowiązków domowych, ale też kobiece sposoby opieki nad potomstwem. Męskie cechy, jak rywalizacja, dążenie do konfrontacji, agresja, zostały wyśmiane, a nawet potępione przez współczesną kulturę. A świat nie stał się przecież piękny i sprawiedliwy, jak w bajkach Disneya. Co wypełni lukę, która powstała po odejściu od tradycyjnej roli ojca, który wypychał młode w świat, uczył, jak zawalczyć o swoje miejsce w hierarchii? Jak zdecydowanie uścisnąć dłoń, jak trzymać broń, jak radzić sobie z przeciwnikiem? Typowa spacerowa sytuacja. Mama z dzieckiem. Trzyma za rękę, blisko siebie. Gdy puści, nie traci z oczu. Otrzepuje piasek. Ostrzega, by nie biegać z patykiem, bo można sobie wybić oko. Gdy maluchy się pokłócą, wkracza, wypytuje, co się stało, rozsądza. Namawia, by podzielić się zabawkami. Tłumaczy, że temu drugiemu jest przykro i dlaczego tak czuje. Dziecko uczy się od niej bliskości, zaufania, unikania ryzykownych sytuacji, rozwiązywania konfliktów przez szukanie kompromisu. Empatii, a nawet rezygnowania z własnych potrzeb dla innych.

A spacer z tatą? Pozwalał dalej odbiec niż mama. Pozwalał ryzykować, a tym samym odkrywać własne granice. Doradził, jak z patyka zrobić procę. Gdy wybuchała awantura, najpierw przyglądał się, czy dziecko się broni, a potem instruował, jak walczyć o swoje. Poszturchał się, by odczuło swoją siłę fizyczną i nie bało się konfrontacji. Ten drugi obrazek, z ojcem w tle, trąci mocno niepoprawnością. Pachnie egoizmem, przemocą, bezwzględnością.

TRANSFORMACJA TATY

Do wytyczenia granicy między kobietą a mężczyzną w kwestii wychowania dziecka doprowadziła biologia i kultura. Instynkty sprawiają, że mężczyzna nastawiony jest na spłodzenie jak największej liczby potomstwa. Wie, że przetrwają najsilniejsi, więc uczy postawy wojownika. Kobieta, opiekunka, karmi, chroni i trzyma blisko siebie... Instynkty, hormony i patriarchat (panował na ziemiach polskich kilkanaście wieków dłużej niż partnerstwo) sprawiły, że funkcje, które jak świat światem pełnili w życiu dziecka matka oraz ojciec, były wyraźnie rozdzielone.

Zobacz także:

 – Kiedyś ojciec miał zapewniać bezpieczeństwo rodzinie (dbać o sytuację materialną, bronić przed zagrożeniem). Był pośrednikiem między dzieckiem a otoczeniem. Objaśniał mu reguły, które rządzą światem zewnętrznym. Wyznaczał granicę między dobrem a złem. Był dla synów wzorem do naśladowania. Uczył ich, jak się bronić. Odpowiadał za całą sferę fizyczną, rozumianą też dosłownie – pokazywał, jak np. grać w piłkę, jeździć na nartach czy na rowerze – wyjaśnia Anna Bersz, psycholożka z Laboratorium Psychoedukacji. Podczas gdy sfera tzw. twardych umiejętności zarezerwowana była tylko dla taty, o rozwój duchowy i emocjonalny troszczyła się mama. – Ona zajmowała się bezpieczeństwem wewnątrz domu. Dbała o porządek, czystość, zdrowie dzieci. Karmiła je, uczyła empatii, rozumienia emocji innych. Była zazwyczaj mniej wymagająca i dużo lepiej znosiła, gdy pociechy przekraczały wytyczone przez nią granice. Jej stosunek do ludzi nastawiony był na relacyjność, a nie rywalizację (która z kolei była domeną taty). Prościej mówiąc, gdy maluch dostawał w piaskownicy od kolegi łopatką w głowę, mama biegła, aby go przytulić, a tata podawał mu większą zabawkę i sugerował, by oddać napastnikowi – wyjaśnia Anna Bersz. Podczas gdy rola, jaką odgrywa mama w życiu dziecka praktycznie nie uległa zmianie, funkcja taty przeszła olbrzymią transformację. Jak często wygląda ona dziś?

Matka jest ważniejsza od ojca – to zdanie nie budzi sprzeciwu. Przy rozwodach sądy standardowo przydzielają opiekę matce, choć z większą uwagą traktują ojców i zostają oni dopuszczeni do opieki, to zazwyczaj na warunkach ustalonych przez rodzicielki. Czy jedynym dobrym rodzicem jest matka? Ojciec powinien pozbyć się uprzedzeń i zostać „wicematką”?

ORGANICZNY TATA

– Zawsze chciałem mieć dzieci i stworzyć fajny dom. Gdy Olga, moja żona, zaszła 6 lat temu w ciążę, byłem wniebowzięty. Od razu pobiegłem do księgarni i wykupiłem wszystko, co mieli na temat rozwoju płodu, odpowiedniej diety etc. Chodziłem na wszystkie zajęcia do szkoły rodzenia. Od podstaw urządziliśmy pokój Maciusiowi. Na czas ciąży oboje zmieniliśmy jedzenie na zdrowe, ekologiczne, by Oldze było raźniej, a i mnie to wyszło na dobre. Gotowaliśmy na zmianę, a gdy Olga karmiła, zdjąłem jej z głowy ten obowiązek. Doszły jeszcze kolki małego, więc sporo się naczytałem w internecie, co trzeba wykluczyć z jadłospisu, ale dało radę. Oczywiście, że rodziłem z Olgą!

Kiedy Maciuś przyszedł na świat, szybko nauczyłem się go kąpać, tulić, uspokajać, przewijać, usypiać, ale i tak w nocy nie spaliśmy po równo. Ekologiczne środki czystości, jak ocet do czyszczenia podłóg, chusta do noszenia, brak szczepień, karmienie piersią do trzeciego roku życia... Część tej proekologicznej polityki rodzinnej wydaje mi się trochę przesadzona, ale dzielnie podążam za wskazówkami żony. Ona dużo czyta na ten temat, rozmawia z innymi matkami. Przecież matka wie najlepiej, co jest dobre dla dziecka, prawda? Niedawno chciałem Maćkowi pokazać, jak trzymać gardę i robić uniki, ale kiedy żona się o tym dowiedziała, ochrzaniła mnie. W sumie ma rację, nie powinno się w dzieciach wyzwalać agresji...

Przyznaję, że jestem totalnym fanem boksu. Wiem, że to brutalny sport, ale oglądałem go od dziecka z tatą. Po kolejnych rundach tata pokazywał mi różne techniki obronne. Teraz oglądam tylko po 23 z wyciszonym dźwiękiem, gdy mały pójdzie spać. Mamy z synkiem inną wspólną zajawkę – sklejanie modeli. Czołgi, auta pancerne, łodzie podwodne, statki. Ostatnio kupiłem Maciusiowi piękny lotniskowiec. Zamykamy się w pokoju i godzinami dopasowujemy małe elementy. To jedna z niewielu rzeczy, do których nie wtrąca się mama... – mówi Kuba, 34 lata.

ZABAWA W TATĘ

Dziś wychowanie dziecka w dużej mierze opiera się na zasadach, które wyznacza matka. Ona nadaje ton rodzicielstwu. Czasem wydaje się, że współczesne dzieci mają dwie matki. Najważniejsza jest empatia, pokojowe, negocjowane rozwiązywanie konfliktów, dążenie do poczucia bezpieczeństwa... – Mam wrażenie, że funkcje ojca, rozumiane jako przekazywanie męskich cech i wartości, są w odwrocie. Agresję postrzegamy tylko jako przemoc, a ma również dobre strony. Jakie? Umiejętności obronne, rywalizacyjność, oddzielenie emocji od działania. Tych rzeczy uczył kiedyś ojciec – wyjaśnia Anna Bersz. Zauważa, że w rodzinach zdominowanych przez rządy kobiet właśnie na tym polu może pojawić się luka. – Inaczej te same funkcje będzie pełniła kobieta, a inaczej mężczyzna.

Kobiety są z natury bardziej miękkie i łagodne. Mają tendencję do tego, żeby dziecko usprawiedliwić. Poświęcają się, dla dobra dziecka rezygnują z własnych potrzeb. Facet z kolei będzie bardziej konsekwentny. Niejednokrotnie surowy i wymagający. Choć mężczyźni nauczyli się przewijać i karmić, to nadal powinni też być odpowiedzialni za ochronę, uczyć dzieci, jak radzić sobie w tym coraz mniej przychylnym świecie. Pamiętam, jak mój 5-letni synek powiedział: „Mama jest od kochania i robienia dobrego jedzonka, a tata od mówienia mądrych rzeczy”. A przecież na zmianę z mężem wstawaliśmy do dzieci, oboje pracowaliśmy i zajmowaliśmy się domem. Ja częściej gotowałam, mąż sprzątał itd, ale to nie oznacza, że ja mówiłam same głupoty, a mąż go nie karmił.

Ciekawe, jacy dorośli wyrosną ze związków zdominowanych przez matczyne myślenie o dzieciach, w których ojcowie odpuścili? Na te obserwacje przyjdzie nam jeszcze poczekać – mówi z dystansem Anna Bersz. Wiemy na pewno już dziś, że wartościom, które przekazujemy dzieciom, nie trzeba nadawać płci. Segregować która jest czyja. Jednak, by stały się szczęśliwymi dorosłymi potrzebują uległości i agresji, które składają się na asertywność. Wymagają poczucia bezpieczeństwa ale i poczucia niezależności, chęci odkrywania i przeżywania przygód. Gotowości na starcie w konflikcie, ale też umiejętności szukania kompromisu.