Nie jest łatwo zostać nowym symbolem seksu. Nie wystarczy wyrzeźbiony tors, uśmiech a' la Apollo i kilka żartów rzuconych w talk-show Ellen DeGeneres. Nie bez powodu w rankingach na najprzystojniejszego mężczyznę show-biznesu od lat królują te same nazwiska: George Clooney, Brad Pitt, Colin Farrell. I chociaż panowie ci powoli wkraczają w wiek średni, wciąż nie mogą doczekać się sensownych rywali, którzy wreszcie zepchnęliby ich z tego piedestału. Ale powoli coś się w tej dziedzinie zmienia. W Hollywood pojawił się nowy bohater, a szaleją za nim nie tylko nastolatki. To główna postać serialu "Skazany na śmierć" Michael Scofield. A dla tych lepiej zorientowanych w temacie - Wentworth Miller.

Grunt to pozytywny bohater.

Ciężko zostać idolem, kiedy gra się mordercę lub pedofila. Widzowie przyzwyczajają się do serialowych bohaterów i utożsamiają ich z prawdziwymi aktorami. Wentworth nie miał z tym problemu. Serialowy Mike Scofield to chodzący ideał. Ponadprzeciętnie inteligentny i wykształcony pan architekt z Chicago, który daje się zamknąć do więzienia o zaostrzonym rygorze, by wyciągnąć stamtąd swojego skazanego na śmierć, ale oczywiście niewinnego brata. Poza tym okazuje się obrońcą uciśnionych, którego nie interesują żadne nieczyste układy. A do tego wszystkiego delikatny romantyk o głębokim i tajemniczym spojrzeniu zielonych oczu. I w dodatku taki smutny! Nic więc dziwnego, że miliony kobiet na całym świecie pokochały filmowego Mike'a, a tę swoją miłość przelały również na Wentwortha. Zaznaczają jednak często, że lepiej, by się zbyt często nie uśmiechał, bo z tą zachmurzoną miną i dzikim spojrzeniem przymrużonych oczu stanowczo bardziej mu do twarzy.

Nie daj się sobą znudzić.

Sposoby na to są dwa - albo co chwila dostarczasz fanom nowych, szokujących informacji na swój temat (tak jak Paris Hilton), albo wprost przeciwnie - umiejętnie cedzisz fakty dotyczące swojego życia. Wentworth wybrał tę drugą opcję i na razie dobrze na tym wychodzi. Wiemy, co lubi Mike Scofield, kogo kocha, na czym mu w życiu zależy, ale o aktorze, który gra go w serialu - tyle co nic. Tylko podstawowe informacje jakby wyjęte z CV. 35 lat, urodzony w Wielkiej Brytanii, wychowywał się w Nowym Jorku w rodzinie zamożnych amerykańskich "wykształciuchów". Tata prawnik po Yale, mama - nauczycielka po tej samej uczelni, dwie siostry, też prawniczki. On sam studiował literaturę angielską w Princeton. Tylko że jemu zamarzyła się kariera aktora w Los Angeles, a nie maklera na nowojorskiej Wall Street. Skąd ten pomysł? Nie wiadomo. Jakieś anegdoty związane z długą drogą na szczyt? Brak. Żadnych opowieści w stylu Clooneya, że "zanim udało mi się wygrać jakiś casting, mieszkałem u kolegi w szafie, bo nie stać mnie było na mieszkanie". Może poza tą, że kiedyś zmywał talerze w meksykańskiej knajpie. Ale kto tego nie robił w młodości? Nic oryginalnego.

Nie pokazuj się za często.

Zarówno na okładkach magazynów, jak i na przyjęciach dla gwiazd. Oczywiście ten punkt wiąże się z poprzednim i jeśli chce się stworzyć wokół siebie aurę tajemnicy, należy go po prostu przestrzegać. Dlatego Wentworth rzadko udziela wywiadów, a jeszcze rzadziej pojawia się na czerwonym dywanie. Chyba że producent serialu go do tego zmusi. Nie spotkasz go w żadnej modnej restauracji ani w żadnym nocnym klubie. Czy przez to jest postacią zapominaną? Wprost przeciwnie. Jego nieobecność rodzi wiele interesujących pytań. A może jest nieśmiały? (od razu chciałoby się go przytulić). A może ma społeczną fobię? (miliony kobiet chciałyby pomóc mu ją pokonać). Miller może być też pewien, że nikt nie powie o nim, że jest nudny i tak naprawdę nieciekawy. Nie zarzuci mu też, że ma słabość do alkoholu lub innych niezdrowych używek.

Broń Boże nie ujawniaj narzeczonej...

Ciekawe, czy Wentworth podpisał na ten temat jakąś klauzulę tak jak kiedyś chłopcy z boysbandów. Musieli być umięśnieni, śliczni i... dostępni, czyli nie afiszować się ze swoimi sympatiami. Oczywiście z tym punktem wiąże się pewne niebezpieczeństwo. O ile chłopcy z boysbandów mieli na ogół poniżej 20 lat i łatwo było uwierzyć w to, że nie mają jeszcze ani dziewczyn na stałe, ani tym bardziej narzeczonych, o tyle w przypadku 35-letniego superprzystojnego faceta sprawa wygląda odrobinę inaczej. Szybko może zostać ochrzczony gejem. I tak właśnie się stało w przypadku Wentwortha. Sam zainteresowany oczywiście zaprzecza (niezbyt gwałtownie, by nie wzbudzać podejrzeń), ale pozostaje faktem, że najsłynniejszy w USA obserwator życia gwiazd Perez Hilton podał na swoich stronach informację, że Miller spotyka się z Lukiem MacFarlanem, bohaterem serialu "Brothers and Sisters". Wierne fanki na pewno i tak w to nie uwierzą. Wolą informację, że Miller po kryjomu umawia się z nikomu nieznaną Amie Bice, nawet jeśli wieczorem miałyby płakać do poduszki.

...ale warto czasem wspomnieć o żonie.

Nic tak nie działa na dziewczyny/kobiety jak trzy słowa na temat potencjalnej żony. Wystarczy rzucone mimochodem w wywiadzie stwierdzenie: - Pewnie, że chciałbym mieć kiedyś żonę i dziecko, ale teraz muszę wykorzystać swoją szansę - by 90 procent fanek wyobrażało sobie siebie w pięknej białej sukni z welonem u boku przystojnego Wentwortha. I nie przeszkadza im to, że w następnym zdaniu dorzuca, że jest pracoholikiem i nie ma na nic czasu. Przecież kiedyś w końcu się to zmieni. Wentworth jest na razie idolem dwóch sezonów. Na szczyty popularności wyniósł go całkiem udany serial. O tym, czy uda mu się na stałe dołączyć do topowego grona hollywoodzkich przystojniaków, zadecyduje to, co stanie się, kiedy "Skazany na śmierć" definitywnie się skończy. Czy propozycje sensownych ról w dobrych filmach posypią się jak z rękawa? Czy starczy mu siły i talentu, by jak kiedyś Clooney wyrwać się z serialowego jarzma? Czy też przepadnie jak dziesiątki innych, równie pięknych chłopców?