Trwają prace nad wprowadzeniem nowej ustawy, która miałaby być receptą na demograficzną zapaść w kraju. Na czym polega najnowszy pomysł ustawy PiS, popierany przez wiceministrę rodziny i pełnomocniczkę rządu ds. demografii Barbarę Sochę? Jej założeniem miałoby być przekazywanie przez pracujące dzieci wstępnie ok.1% swoich dochodów rodzicom. Dla przykładu jeśli ktoś ma jedno dziecko i zarabia ono średnią krajową (obecnie to 5604 zł brutto), to ma dodatkowo 50 zł. Ten procent byłby odliczany od podatku, a rodzic miałby prawo do dopisania tej kwoty do dochodu lub dopisania do kapitału emerytalnego

To kolejne podejście PiS do problemu kryzysu demograficznego, którego rozwiązaniem miał być wprowadzony przez rząd program 500+. Jak się jednak okazuje, ustawa z dodatkowym comiesięcznym wynagrodzeniem dla rodziców nie wpłynęła na wzrost liczby urodzeń w Polsce. Czy nowa ustawa sprosta nadziejom polityków?

Ustawa PiS: kto zyska, a kto straci?

Nowa ustawa przypomina trochę znane z czasów PRL-u tzw. bykowe, które polegało na podatku nałożonym na osoby powyżej 21. roku życia, które nie posiadały potomstwa i nie zawierały małżeństw. Posiadanie potomstwa to często własny wybór, ale przecież nie zawsze - niektóre pary zmagają się z brakiem środków, problemami zdrowotnymi czy bezpłodnością lub zwyczajnie - brakiem partnera/partnerki. Czy te osoby będą w Polsce dyskryminowane? W nowym systemie bezdzietni mają nie zyskać nic, ale czy stracą też na braku potomstwa? I czy wszyscy zgodzą się na przekazywanie części dochodów rodzicom, którzy np. ich zaniedbywali, nie mieli z nimi (z ich winy) więzi lub stosowali wobec nich przemoc? Czy prawo będzie ustanowione sprawiedliwie? Przekonamy się pewnie niebawem.