„Dzisiaj mija 6 tygodni, gdy ostatni raz widziałam swojego synka. Jest wcześniakiem, leży na oddziale neonatologii w Gdańsku.” – tak zaczyna swój poruszający wpis Pani Małgosia, mama czwórki dzieci, która urodziła synka w sierpniu 2020 roku, w 28. tygodniu ciąży. Nie widziałam go od tamtego momentu. Dostaję raz w tygodniu zdjęcie od pielęgniarek i za każdym razem zastanawiam się, czy to na pewno mój syn. Bardzo chcę poczuć falę miłości, a czuję tylko żal, złość, rozczarowanie. Mam w sobie tyle sprzecznych emocji, często się ich boję, takie są mocne. A to wszystko z tęsknoty. I z bezsilności.

Pomyśl, że przez wiele tygodni nie możesz przytulić swojego dziecka, nie możesz go nakarmić, zaśpiewać, pogłaskać. Dotknąć. Choć zerknąć, czy spokojnie śpi.

Wpis Pani Małgosi jest aktem solidarności z protestującymi mamami z Łodzi, które od miesięcy nie są dopuszczane do swoich dzieci. Pomimo wielu próśb, telefonów i pism, Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi ogranicza im kontakt z dziećmi.

Nie mogę być dzisiaj w Łodzi z innymi protestującymi mamami wcześniaków, ale mogę być tutaj i powiedzieć, wykrzyczeć, wypłakać, że oddzielenie mamy od dziecka i dziecka od mamy to niewyobrażalna trauma dla walczących małych wojowników i ich mam, które zaraz po często nagłych porodach wypisywane są ze szpitala do domu. Bez dziecka. Z burzą hormonów. I pustym brzuchem. - czytamy dalej we wpisie.

Pani Małgosia, podobnie jak wiele innych matek czuje wewnętrzną niezgodę na całą sytuację.Dlaczego nie mogę zobaczyć mojego synka? Lekarze i pielęgniarki codziennie wychodzą z pracy do domu, chodzą do Biedronki, tankują samochody, przytulają swoje dzieci, które odebrali ze szkoły, gdzie jest setka innych dzieci i setka innych rodzinnych historii. I to jest ok, to jest bezpieczne.

Przeczytaj także: "Byłam sama, z widmem hospitalizacji i samotnego porodu. Nie tak to sobie wyobrażałam" - wspomnienia mam, które rodziły w trakcie pandemii

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Dzisiaj mija 6 tygodni, gdy ostatni raz widziałam swojego synka. Jest wcześniakiem, leży na oddziale neonatologii w Gdańsku. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Mam na imię Małgosia. Na co dzień zajmuje się technicznymi aspektami The Mother MAG, mało mnie w social mediach. Dzisiaj jednak chcę Wam opowiedzieć moją historię. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Jestem mamą czwórki dzieci. W sierpniu, w 28. tygodniu ciąży urodziłam synka. Nie widziałam go od tamtego momentu. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Dostaję raz w tygodniu zdjęcie od pielęgniarek i za każdym razem zastanawiam się, czy to na pewno mój syn. Bardzo chcę poczuć falę miłości, a czuję tylko żal, złość, rozczarowanie. Mam w sobie tyle sprzecznych emocji, często się ich boję, takie są mocne. A to wszystko z tęsknoty. I z bezsilności. Pomyśl, że przez wiele tygodni nie możesz przytulić swojego dziecka, nie możesz go nakarmić, zaśpiewać, pogłaskać. Dotknąć. Choć zerknąć, czy spokojnie śpi. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ Nie mogę być dzisiaj w Łodzi z innymi protestującymi mamami wcześniaków, ale mogę być tutaj i powiedzieć, wykrzyczeć, wypłakać, że oddzielenie mamy od dziecka i dziecka od mamy to niewyobrażalna trauma dla walczących małych wojowników i ich mam, które zaraz po często nagłych porodach wypisywane są ze szpitala do domu. Bez dziecka. Z burzą hormonów. I pustym brzuchem. Dlaczego nie mogę zobaczyć mojego synka? Lekarze i pielęgniarki codziennie wychodzą z pracy do domu, chodzą do Biedronki, tankują samochody, przytulają swoje dzieci, które odebrali ze szkoły, gdzie jest setka innych dzieci i setka innych rodzinnych historii. I to jest ok, to jest bezpieczne. ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ A ja, mama mojego synka? Dlaczego nie mogę choćby zerknąć? ⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀⠀ (Druga cześć mojego wpisu w pierwszym komentarzu)

Post udostępniony przez Mother-Life Balance (@themothermag) Paź 2, 2020 o 10:18 PDT

Akcja #StopSeparacji to rozpaczliwe wołanie o pomoc

Zapłakane, bezradne, rozpaczliwie wołające o pomoc – to obraz matek i ojców rozdzielonych od swoich dzieci. „Od 3,5 miesiąca nie jestem w stanie zobaczyć własnej córki i od 3,5 miesiąca żyję w wymuszonej separacji” – mówi jeden z protestujących ojców dla „Faktów”.

Nie trzeba być psychologiem, żeby zrozumieć, co czuje taki wcześniak. On się czuje porzucony. On nie wie, co się dzieje z mamą. On nie wie w ogóle, co to znaczy 10 dni. Dla niego to jest po prostu całe jego życie i nie możemy na to pozwolić jako dorośli - mówi Joanna Pietrusiewicz z Fundacji "Rodzić po Ludzku" dla TVN.

Jedna z protestujących mam ze łzami w oczach mówi o śmierci jednego z dzieci, które mama widziała dwa razy w ciągu siedmiu miesięcy.

Walczcie ze wszystkich sił. Krzyczcie, płaczcie, róbcie co się da. A wiecie dlaczego? Bo gdy dowiecie się, że coś się stało z dzieckiem, będą wyrzuty sumienia! Zawsze byłam miła, kulturalna, bo tak wypada! I co? Rzucili mi trzy kartki papieru. Worek ubrań jak śmieci i powiedzieli, że to wszystko! Do widzenia! Teraz płaczę, wyję, że nie było mnie przy Nim! Nie było, a On czekał tylko na mnie - brzmi wpis jednej z matek.

Przeczytaj także: Wysokie kary dla szpitali za oddzielanie matki od dziecka na porodówkach. Ważna decyzja Rzecznika Praw Pacjenta

Zobacz także:

Lekarka zabiera głos

To, co dzieje się w Łodzi i innych szpitalach w Polsce bulwersuje nie tylko rodziców, ale i lekarzy. Doktor Małgorzata Stefańska, pediatra neonatolog w swoich mediach społecznościowych napisała: "Od relacji rodziców, którzy nie mogli być przy swoich umierających dzieciach i mam chorych maluchów włos jeży się na głowie”. Jej zdaniem w szpitalu łamane są prawa dziecka, pacjenta i człowieka.

Dlatego przede wszystkim chciałam zaapelować, tak po ludzku, do moich kolegów i koleżanek po fachu. I przypomnieć, że na OIOM personel medyczny powinien wykazać się dużo większą wrażliwością, aniżeli na innych oddziałach. Nikt nie powinien umierać w samotności. I nie mam tu na myśli tylko najmłodszych. A matki powinny i muszą być zawsze przy swoim chorym dziecku. 

- To, co dzieje się w Łodzi jest niedopuszczalne i nieludzkie. Nauczona doświadczeniem wiem już, że jedyną szansą na naszą wygraną jest nagłośnienie sprawy w mediach. Dlatego zróbmy wszystko, żeby o nas usłyszano - dodaje Małgorzata Stefańska.

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Odbyłam wczoraj bardzo niepokojącą rozmowę z @uczymyibawimy na temat tego, co dzieje się w ICZMP w Łodzi. Od relacji rodziców, którzy nie mogli być przy swoich umierających dzieciach i mam chorych maluchów włos jeży się na głowie. Starałam się od tego zdystansować, bo marcowa akcja #zostańzemną kosztowała mnie dużo sił, a przede wszystkim nerwów. Ale chyba już mnie na tyle znacie i wiecie, że nie mogę tego tak zostawić. Boli mnie to tym bardziej, że sama zaczynałam pracę właśnie w tym szpitalu i nie wyobrażam sobie, ze dziś łamane są tam prawa dziecka, pacjenta, człowieka. Zdaję sobie sprawę, że prawo nakazuje zachowanie dystansu społecznego. Dlatego w przypadku małych sal wizyty rodziców bywają utrudnione i trzeba ten czas odwiedzin dzielić na wszystkie rodziny chorych. Ale nie jestem w stanie racjonalnie wytłumaczyć sobie tego, co dzieje się w ICZMP. Dlatego przede wszystkim chciałam zaapelować, tak po ludzku, do moich kolegów i koleżanek po fachu. I przypomnieć, że na OIOM personel medyczny powinien wykazać się dużo większą wrażliwością, aniżeli na innych oddziałach. Nikt nie powinien umierać w samotności. I nie mam tu na myśli tylko najmłodszych. A matki powinny i muszą być zawsze przy swoim chorym dziecku. A dyrekcji chciałam zapytać, czy nie jest Wam po prostu wstyd? I co chcecie osiągnąć takim postępowaniem? Czy lekarze, tak jak rodzice nie opuszczają budynku szpitala, czy nie widzą się ze znajomymi, rodziną? Przecież dobrze wiemy, że tak samo jak rodzice stanowimy potencjalne zagrożenie dla pacjentów. Poza tym jeszcze raz podkreślę, że rodzic jest w stanie trwać przy łóżku dziecka bez wychodzenia na zewnątrz, bez specjalnych wygód, a nawet jak zajdzie taka potrzeba bez jedzenia i picia. To, co dzieje się w Łodzi jest niedopuszczalne i nieludzkie. Nauczona doświadczeniem wiem już, że jedyną szansą na naszą wygraną jest nagłośnienie sprawy w mediach. Dlatego zróbmy wszystko, żeby o nas usłyszano. ‼️ #stopseparacji ‼️ #pediatra #neonatolog #pediatria #neonatologia #koronawirus #wcześniak #mamawcześniaka #mamaidziecko #mama #jestemmama #jestemamą #będęmamą #matkapolka #mamaisyn #mamaicorka #rodzew2020 #rodzew2021 #oiom #prawapacjenta #prawadziecka

Post udostępniony przez Małgorzata Stefańska (@panidoktor.blog) Paź 4, 2020 o 1:03 PDT

 

 

 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 

Zakończmy ten dzień z dobrymi wieściami. Część z Was już zapewne słyszała, że dyrekcja ICZMP w Łodzi wydała nowe oświadczenie. Część spraw nie jest jeszcze doprecyzowanych, ale najważniejsze jest to, że wizyty w klinikach neonatologicznych będą możliwe. Rodzice odwiedzający swoje wcześniaki będą musieli posiadać ważny (72 h) wynik testu na koronawirusa, a mamy korzystające z internatu takiego testu nie będą musiały wykonywać wcale. Szpital udostępni dodatkowych 25 miejsc hotelowych dla mam, które urodziły i zostały wypisane z oddziału, a chcą być przy swoich maluszkach. I to z pewnością jest fantastyczna wiadomość. Nieoficjalnie też dowiedziałam się, że rodzice będą wpuszczani także do dzieci w stanach terminalnych. Mam nadzieję, że wkrótce pojawi się taka oficjalna informacja albo po prostu sprawdzi się to w praktyce. Wydaje się, że sprawa w ICZMP została częściowo rozwiązana. Ale są też inne, niechlubne szpitale, jak choćby ten w Gdańsku. I dopóki nie powstaną jednolite, odgórne wytyczne, które zdejmą odpowiedzialność z rąk dyrektorów placówek, a które nie będą łamały praw, dziecka, pacjenta, człowieka, nie będziemy mogli spać spokojnie. Cały czas myślę, co jeszcze możemy z tym zrobić, ale wydaje mi się, że protesty i nagłaśnianie sprawy, to póki co najbardziej skuteczne rozwiązanie, co pokazuje przypadek Matki Polki. Z dobrych informacji przekażę Wam też to, że został stworzony zespół parlamentarny ds. opieki okołoporodowej i w połowie tego miesiąca odbędzie się pierwsze posiedzenie tego zespołu. Mam nadzieje, że mój grafik pozwoli mi brać w tym udział. Może to popchnie sprawę do przodu. Chciałam Wam wszystkim podziękować za zaangażowanie w sprawę. Za każde udostępnienie, każdy komentarz. To dzięki Wam sprawa nabrała tempa i dzięki @uczymyibawimy, która popchnęła mnie do działania. Warto też dodać, że to dzięki @matkowelove i @rodzic_po_ludzku zrobiło się głośno o tym problemie. To one zaangażowały się w całą sprawę długo przede mną. To dzięki nim odbył się protest przed szpitalem, nagłaśniający sprawę. Ciąg dalszy w komentarzu

Post udostępniony przez Małgorzata Stefańska (@panidoktor.blog) Paź 5, 2020 o 10:39 PDT